20090728

Czarna dziura nieskończoności


Wielu filozofów, kosmologów i astrofizyków wciąż zadaje sobie pytanie o strukturę Wszechświata i czy ten faktycznie jest nieskończony. Mimo, że rozmiary czarnej przestrzeni są dla nas niemal niewyobrażalne wciąż do końca nie jest wiadome, czy n znajduje się w zbiorze zamkniętym i jest termodynamicznie entropiczna, czy jest może układem otwartym i na dodatek wciąż podlega ekspansji. Nie mamy pojęcia o faktycznych granicach Uniwersum, choć matematyka i geometria daje nam silne przesłanki, aby przychylić się do teorii nieskończonego, dodatkowo samoorganizującego i harmonizującego się Wszechświata. Pewien fizyk przedstawił kiedyś smutną koncepcję, że bądź co bądź Wszechświat umiera na naszych oczach. Zgodnie z logiką stwierdził on bowiem, że minął już okres narodzin i obecnie trwa wkraczanie w dorosłość, a następnie nieunikniona śmierć. Późniejsza Era Plancka obfitowała w izotropowe, nieprawdopodobne stężenia gęstości, olbrzymie temperatury i ciśnienie. Następnie do gry wkroczyła Era Wielkiej Unifikacji, w postępie której Wszechświat stygł fazowo, powoli uzyskując stabilność makroskopową galaktyk, układów słonecznych i planet. Właśnie w tym miejscu (proces stygnięcia) można dojść do wniosku, iż obecnie obserwujemy powolne starzenie się Uniwersum i w końcu śmierć. Oczywiście sprawy nie mają się tak tragicznie, jak próbuje to nam przedstawiać fizyka teoretyczna oparta na logice. Po pierwsze w normalnym stanie skupienia świadomości dysponujemy zaledwie pięcioma zmysłami, które potrafią odbierać oraz mierzyć czas i przestrzeń liniowo i w sposób dostosowany jedynie do percepcji obserwatora. Nie jesteśmy więc w stanie kolektywnie ogarnąć takiego procesu, jak czas. Dlatego nie wiemy jakie jest rzeczywiste podłoże kwantowych fluktuacji i właściwie jak z perspektywy kwantowych splątań działa czas. Kreacja mogła równie dobrze istnieć od zawsze (po prostu być), a nasze obserwacje dotyczą jedynie początku i rozwoju Wszechświata lokalnego, jednego z wielu lub nieskończonej liczby Wszechświatów. Ogólna Teoria Względności przewiduje, że przed Wielkim Wybuchem wszystko znajdowało się w stanie grawitacyjnej osobliwości, czyli obszarze, gdzie przyśpieszenie grawitacyjne lub gęstość materii osiągają wartości nieskończone. Zatem czas w tym stanie skupienia istniał jedynie jako potencjalny konstrukt i element porządkujący ekspansji. Czas był zerowy, a to oznacza, że wszystkie potencjalne linie czasowe istniały jednocześnie, a to z kolei prowadzi nas do konkluzji o istnieniu jedynie TERAZ, jednej chwili tchnienia animacji. To co stało się potem w toku inflacji kosmologicznej (początek czasu liniowego w znanej nam formie) było jedynie dodatkowym budulcem lub miernikiem przestrzeni i ludzką próbą zrozumienia i umiejscowienia Kreacji. Czas w formie liniowej jest więc dostosowanym do naszej percepcji narzędziem, dzięki któremu możemy odnieść się w tej holograficznej iluzji do jakiejś stałej, rosnącego wykresu współrzędnych. Czas sam w sobie nadal pozostał zerowy. Jedynie nasze zmysły rejestrują go jako proces liniowy, co jest zrozumiałe: w porównaniu do odległości kosmicznych liczonych w latach świetlnych oraz do wieku Wszechświata - nasza przygoda na ziemskim globie wydaje się być króciótkim epizodem doświadczeń i przygód mniej lub bardziej zbliżających do zrozumienia większego kawałka układanki. Pomimo, że obserwujemy fizyczne procesy świadczące o tym, że Wszechświat stygnie, starzeje się, to jednocześnie widzimy jego nieustanny rozwój. Rodzą się i umierają kolejne gwiazdy, czy planety, przestrzeń zdaje fluktuować, a życie kwitnąć - przynajmniej na przykładzie Ziemi. Nie wiemy jednak do czego to wszystko dąży. Z jednej strony skoro z pustki (n-) wystrzeliło wszystko (n+), to możemy wysnuć wniosek o tym, że ekspansja nie będzie miała końca, a proces stygnięcia jest zwyczajnym katalizatorem stabilności obiektów makroskopowych oraz rozwoju życia we wszelkich jego kombinacjach. Z drugiej zaś strony skoro gdzieś tam był początek wszystkich rzeczy, Kreacja może dojść do punktu wielkiego kolapsu, co z kolei może być (znowu te domysły) specyficznym przejściem Wszechświata do kolejnej fazy ewolucji w postaci Superwszechświata lub innej formy. Z jeszcze innej strony n- i n+ w wyniku korelacji mogły wytworzyć coś w postaci n-+, czyli n=0 - nieskończoność zerową. Nieskończoność zerowa charakteryzować się może pewnymi stałymi, niezmiennymi wartościami liczbowymi, które pozwalają na wieczne stygnięcie, a co za tym idzie nieskończone warunki podtrzymywania i ewolucji świadomego i nieświadomego życia na poziomie wielowymiarowym.

Nie można zapominać o obiektach zwanych czarnymi dziurami. Istnieje wiele teoretycznych modeli tych kosmicznych osobliwości. Ogólnie przyjmuje się, że oddziaływanie grawitacyjne jest na tyle silne, że wszelkie linie geodezyjne (tory, po których poruszają się ciała) zakrzywiają się spowrotem do środka czarnej dziury. Innymi słowy nawet światło nie może się stamtąd wydostać, gdyż osobliwe wnętrze obiektu nada fotonom nieskończoną masę i uniemożliwi im opuszczenie horyzontu zdarzeń. Przynajmniej nie w obserwowalnym przez nas Wszechświecie. Co się jednak stanie kiedy istota żywa wleci do wnętrza czarnej dziury ? Oczywiście możemy jedynie dociekać na podstawie znanych fizycznych właściwości. Najprawdopodobniej ciało ulegnie roztopieniu, rozszczepieniu i zwyczajnie rozpłynie się pod wpływem ogromnego ciśnienia, ale o wiele bardziej fascynujące jest pytanie: co stanie się ze świadomością takiej istoty zakładając, że byłby to zdrowy, młody człowiek. Jak taka podróż wyglądałaby w ujęciu jego percepcji ? W końcu można się spotkać z teoriami, wedle których czarne dziury są portalami prowadzącymi do innych Wszechświatów (tzw. biała dziura po drugiej stronie). Być może świadomość człowieka zostałaby nieskończenie przyśpieszona i w jednej chwili posiadłaby całą wiedzę z horyzontu zdarzeń np. galaktyki we wnętrzu, której znajdowałaby się czarna dziura. Następnie nic nie stałoby na przeszkodzie, aby świadomość stopiła się w jedno z całą galaktyką i kolektywnie kwantowo przeskoczyła na drugą stronę, gdzie teoretycznie mogłaby się znaleźć w nowym Wszechświecie. Byłaby to w pewnym sensie forma podróży w czasie, a nawet podróży międzywszechświatowej. Nie mamy jednak pojęcia o kondycji tożsamościowej danej świadomości ludzkiej. Nie wiadomo nawet czy po tak gwałtownym procesie rozpraszającym i zmieniającym strukturę cząstek elementarnych mielibyśmy doczynienia ze świadomością, która tożsamościowo jest jeszcze człowiekiem. Jeśli czarne dziury to bardzo specyficzna forma kosmicznego recyclingu, oczyszczania i przenoszenia wszelkiej materii na nowy poziom, wówczas zetknęlibśmy się z ciekawym zjawiskiem. Przyjmuje się, że większość, o ile nie wszystkie galaktyki posiadają w swoich centrach supermasywne czarne dziury. Może to oznaczać, że galaktyki posiadają nie tylko idealne źródła zasilania, ale i doskonały system przemiany materii, energii i jej przetwarzania, używając analogii układu pokarmowego. Czyż może być coś lepszego niż obiekt, którego wnętrze to jedna wielka osobliwość astronomiczna, w której nie można ustalić właściwie żadnego stabilnego prawa fizyki, a wszystkie wartości mogą być tak samo stałe, jak i zmienne. Supermasywna czarna dziura byłaby więc nieskończonym akceleratorem mocy, z którego galaktyka czerpałaby tyle energii, ile byłoby jej aktualnie potrzebne. Idąc dalej tym tokiem teoretyzowania, supermasywne czarne dziury to pewien rodzaj biblioteki. Skarbnica wiedzy o najdrobniejszych szczegółach z życia całej galaktyki. To istotnie portale dla wyższej inteligencji, które mogą być używane w dowolny sposób. Być może zaawansowana inteligencja programująca (czymkolwiek ona jest) używa tych obiektów do doglądania Kreacji, wymiany informacji lub natychmiastowych przeskoków w hiperwszechświaty równoległe. Pól do teoretycznych manewrów mamy w tym miejscu wiele, choć zapewne niczego sensownego nie da się w tym temacie ustalić.



Geometria i matematyka dają nam całkiem prosty i klarowny wgląd w zagadnienie nieskończoności.

Powracając do głównego wątku - Uniwersum może być zarówno skończone, jak i nieskończone w tym samym momencie. Tam gdzie Kreacja zbliża się do swej granicy może przecież istnieć ultramasywna czarna dziura, która i tak zapętla całość do nieskończonych wartości i jednocześnie jest portalem prowadzącym do białej dziury, czyli osławionej Pustki sprzed Wielkiego Wybuchu. Oczywiście rozprawiamy tutaj o tych osobliwych obiektach w skalach największych z możliwych. Czarne dziury o mniejszych masach to zupełnie inna historia, która również jest bardzo ciekawa. W każdym bądź razie nie musimy przejmować się śmiercią Wszechświata, bo ta może wcale nie nastąpić. Nawet jeśli tak się stanie, to Ziemia najprawdopodobniej zostanie już wchłonięta przez nasze Słońce. Obserwując poznaną do tej pory strukturę Uniwersum, możemy spać spokojnie i zaufać siłom, które organizują i utrzymują cały ten "program Kreacji" w ryzach. Jak dotąd wszystko, zaczynając od makroobiektów kosmicznych, a na świecie ziemskiej przyrody kończąc, wydaje się być perfekcyjnie ułożonone i zaadoptowane. Ja jestem pewny, że na głębszym poziomie Kreacja kierowana jest przez nieokreślone źródło inteligencji, które astrofizycy nazywają energią póżni, dalej polem kwintesencji i ciemną energią. Chodzi o hipotetyczną energię, która wypełnia przestrzeń i poprzez ujemne ciśnienie wywołuje rozszerzanie się Wszechświata. Co ciekawe proces rozszerzania przebiega coraz szybciej i naukowcy nie wiedzą dlaczego się tak dzieje. Czyżby rzeczywiście w nieskończoności zerowej proces stygnięcia również wynosił zero, a co za tym idzie był nieskończenie stały ? Jednocześnie ciemna energia drąży kosmiczny tunel coraz szybciej. Mały eksperyment dotyczący nieskończoności Wszechświata można wykonać za pomocą najprostszej matematyki. Matematyka i geometria są językiem, jakim Uniwersum komunikuje się z ludźmi oraz umożliwia zmierzenie stałych wartości, które są podstawą najbardziej aktualnych teorii kosmologicznych. Przyjmujemy, że bezwzględną równowagą jest punkt zerowy. Bierzemy więc 0 i zaczynamy iść do przodu. Mamy 1,2,3,100,2349,1121121,2233200329 i tak dalej bez końca. To samo można zrobić w drugą stronę ujemną. Te proste matematyczne zależności pokazują nam, że funkcjonujemy w nieskończonych dodatnich i ujemnych zbiorach otwartych, które zawsze będą rosnąć i maleć. Natomiast zero jest stanem równowagi i nierównowagi jednocześnie. Jest wartością, z której wychodzą oba zbiory. Być może jest to zabawna próba przedstawienia bardzo skomplikowanych zjawisk, ale doświadczenie uczy, że najciemniej jest pod latarnią, a prostota i minimalizm często okazują się kluczem rozwiązującym zagadkę. Matematyczne zero jest więc wartością, która zawiera w sobie n- i n+ jako potencjał. Nawet jeśli jeszcze Kreacja nie zaistniała, to Pustka, Nicość jest właśnie tym punktem zerowym, który jednak koniec końców zaistnieć musi, gdyż ma potencjał do zaistnienia. Tak samo jest geometrii. Z dowolnego punktu możemy wyprowadzić prostą, która może ciągnąć się bez końca, o ile starczy jej przestrzeni. Doskonale wiemy, że przestrzeni jest dostatecznie dużo i dodatkowo wciąż jej rozmiary rosną poprzez ekspansję. Na matrycę możemy także nanosić nieskończenie wiele figur geometrycznych, podobnie jak Kreacja nanosi na matrycę kolejne systemy galaktyczne i gwiezdne. Te same proste analogie.


Na koniec można jedynie dodać, że zagadnienia dotyczące początków Wszechświata, okresu sprzed Wielkiego Wybuchu oraz sił, które warunkują tworzenie obiektów kosmicznego mikro i makroświata są niezwykle fascynujące. Najciekawsze jest w nich to, że teoretyzować można bez końca, tak jak Kreacja wydaje się nie mieć końca. Najbardziej tragiczny w fizycznych modelach teoretycznych jest fakt, że nie da się rozwiązać pewnych problemów, które są zwyczajnie zbyt duże na ludzki mózg dostosowany do funkcjonowania w trzech wymiarach (+czas). Cała nasza wiedza o Wszechświecie jest jedną, wielką teorią. Oczywiście teoria ma swoje odzwierciedlenie w wielu obserwacjach i eksperymentach, ale do tego dochodzi jeszcze mechanika kwantowa. Makroświat jest więc stabilny, ale o mikroświecie kwantowym nie można już tego powiedzieć. Może się okazać, że Uniwersum jest stabilne i wygląda jak wygląda tylko ze względu na obecność obserwatorów, którzy nadają mu stałe wartości. Poza percepcją naszych mózgów całość najprawdopodobniej jest całkowicie różna od tego, co my w normalnym stanie skupienia świadomości obserwujemy. Fizykom ciężko zaakceptować myśl, że wszystko co tak skrzętnie ułożyli w modelach kosmologicznych może być jedynie iluzją, którą potrafi odebrać ludzki mózg. Z perspektywy kwantowej, energetycznej kosmologia zmienia się nie do poznania. Być może dlatego nie można wyprowadzić jednolitej teorii pola i pogodzić mechaniki klasycznej z kwantową, gdyż to my poprzez oddziaływanie na świat kwantowy tworzymy mechanikę klasyczną. Ktoś powie, ale fizyczny Wszechświat istnieje dłużej niż my ! Ok, ale przed nami mogło być wiele pokoleń obserwatorów. Ponadto jeśli Kreator (Bóg, Absolut etc.) podzielił się na mniejsze części przy tworzeniu, to one automatycznie stawały się obserwatorami. Na szczęście nikt od istot ludzkich nie wymaga ogarnięcia całej Kreacji, gdyż jest to ponad nasze siły. W ten sposób możemy małymi kroczkami dobierać kolejne elementy układanki. Dzięki temu możemy z wypiekami na twarzy dowiadywać się o kolejnych odkryciach w badaniach przestrzeni kosmicznej, a astrofizycy przeżywają charakterystyczny dreszczyk emocji odkrywając coś nowego. Mam dobrą wiadomość dla badaczy: wygląda na to, że tajemnica kosmosu będzie się ciągnąć w nieskończoność, ale czy to źle ? Wieczna przygoda brzmi chyba bardzo dobrze.

1 komentarz:

Dominika Starańska pisze...

Świetnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.