20160618

Naukowe spojrzenie na świadomość i jej manifestowanie w fizjologii organizmów żywych


W sieci pojawił się zapis mojego wykładu pt. "Naukowe spojrzenie na świadomość i jej manifestowanie w fizjologii organizmów żywych", zarejestrowany w wakacje na Konwencie Wiedzy Alternatywnej w Gdańsku. Wrzucam go więc tutaj dla wszystkich zainteresowanych problemem świadomości w nauce oraz Mikrotubularnym Modelem Świadomości Penrose-Hameroffa. W wykładzie tym po prostu przybliżam polskiej społeczności pracę Stuarta Hameroffa i Rogera Penrose'a, odkryć w dziedzinie biologii kwantowej i głębokich biologicznych podstaw kodowania pamięci oraz załamania kwantowej funkcji falowej w kontekście manifestowania świadomości w ciele fizycznym.


Wykład do obejrzenia tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=sZLGke3uiXs

20160329

Przestrzeń w każdej żywej istocie


Dawno nic nie pisałem. Nie miałem takiej potrzeby. Przez ostatnie lata byłem zatopiony w oceanie codzienności. Fale doznań, emocji, szczęścia, bólu przypływały i odpływały. To był niezwykle intensywny czas, wielu zmian, twórczych przełamań, erupcji pomysłów, a także nauki. Uważnie obserwowałem świat ludzkich zachowań, uczuć, gier. Dzięki temu nauczyłem się jeszcze więcej o gatunku, do którego należę oraz o sobie samym. Przeżywałem wszystko takim, jakie było. Niczego nie upiększałem, ani nie obrzydzałem. Po prostu doświadczałem. Nie oceniałem tego, co do mnie przychodziło, co przeze mnie przepływało, bo po co. Jestem istotą ludzką, żyję w biologicznym systemie tej planety, zatem to był czas, aby doświadczyć ludzkiej natury ze wszystkimi jej aspektami. Zawsze jestem szczery, zarówno ze sobą, jak i z innymi. Często powoduje to dyskomfort u ludzi, ponieważ nie są przyzwyczajeni do takiej szczerości, do braku tematów tabu, do totalnej intymności wobec życia, wobec wewnętrznych procesów, jakie targają każdym człowiekiem. Jesteśmy przyzwyczajeni, że ciągle nakładamy maski, udajemy kogoś innego, dopasowujemy się do otoczenia w jakim się znajdujemy. Zawsze chcemy wypaść jak najlepiej w oczach drugiego człowieka, pokazać mu swoje najlepsze strony, odsłonić tylko króle i asy ze swojej talii. Takie są prawidła ludzkiej egzystencji w systemie społecznym. Z reguły obowiązuje ten sam schemat. Jednak królewicze i asy szybko się kończą w zestawieniu z prawdziwą i długotrwałą, intymną relacją z innymi ludźmi. Wtedy następuje zderzenie z rzeczywistością. W końcu trzeba zdjąć maskę, jedna po drugiej. Ludzie poznają się od najwyższych, do najniższych kart i wówczas właśnie, obcujemy z nagą prawdą o ludzkiej naturze. Ona nie jest i nigdy nie będzie doskonała. To nigdy nie będzie ciągła ekstaza. Zapomnij o tym. Zapomnij o tym, że druga osoba cię oświeci. Zapomnij o oświeceniu. Zapomnij o tym wszystkim, co sobie wyobraziłeś na temat związków, relacji, rozwoju duchowego. Życie jest nieprzewidywalne, weryfikuje wszystko po swojemu, czyli przez siatkę losowości, różnorodności, totalnej różnorodności - natury, cykli, ludzkich charakterów, nieobliczalności myśli, porywów uczuć, rozpalonych zmysłów, słabości i przeróżnych innych czynników, o których nie mamy bladego pojęcia. Każda koncepcja przemija. Nigdy nie uzyskamy spokoju i stałości próbując zakotwiczyć się w wyobrażeniach, a wyobrażamy sobie coś cały czas. Wyobrażamy sobie jaka powinna być doskonała relacja, jak powinien zachować się np. partner w jakimś momencie. Wyobrażamy sobie jak by było gdyby udało się wyjechać gdzieś, kupić coś, przespać się z kimś, dostać coś... i nie ma w tym nic złego, czy dobrego. Tak po prostu jest. Nie da się uzyskać stabilizacji, bezruchu, stałości w czymś, co jest ciągle w ruchu i nie jest niezmienne. To jak żądanie by związek kobiety i mężczyzny był cały czas uniesieniem pierwszej fazy zakochania i nieustannie bombardował nas motylami w brzuchu, czy w mózgu. To jest nierealne i nie piszę tego z intencją zburzenia czyjegoś wyobrażenia, tylko to stoi w sprzeczności z naszą biologią, fizjologią, gospodarką neurohormonalną, a przecież wszyscy jesteśmy częścią biologicznego ekosystemu ze wszelkimi jego konsekwencjami i pewnymi twardymi zasadami wytyczonymi przez ewolucję, żmudne, konsekwentne i dynamiczne procesy, które przez miliony lat rzeźbiły genetyczny wzorzec ziemskiego życia. Instynkt przetrwania i chęć prokreacji, energia seksualna to największa siła ewolucji, to nieokiełznana, dzikość, na której bazuje życie, czyli biologia. Nieważne jak mocno myślimy o tym, jak bardzo jesteśmy duchowo rozwinięci, ta energia nadal będzie miała na nas wpływ, będzie dotykać naszego ciała w nieoczekiwanych momentach, w różnym stopniu, czy tego chcemy, czy nie.

To na co wskazują ludzie, czy nauczyciele, postrzegani jako istoty oświecone, to jeden prosty przekaz. Wskazówka dotycząca tego, co w tym całym kotle zmysłowych reakcji, myślowych ciągów, emocjonalnych powikłań, pozostaje nieporuszone. Z czego zbudowane są te wszystkie fale życiowych porywów, na których surfujemy codziennie z większą lub mniejszą świadomością, klarownością, radością lub smutkiem. Oni wskazują na przestrzeń, z której to wszystko się wyłania. Dosłownie wszystko. Przestrzeń, która podtrzymuje ten cały kocioł i daje okazje do zaistnienia wszystkiemu, co się dzieje, co może się zdarzyć, niezależnie od czyjejkolwiek opinii, poglądu, wyobrażenia. Przestrzeń, z której wyłoniły się czarne dziury, niezliczone galaktyki, układy gwiezdne, niewyobrażalnie potężne procesy fizyczne, które dzieją się gdzieś w absurdalnie rozległej płaszczyźnie. Dzieją się dla nikogo. Wszechświat robi swoje, planety krążą wokół swoich gwiazd, niezależnie od tego, że Elżbieta z Płocka przeżywa rozstanie ze swoim chłopakiem lub Małgorzata z Krakowa doznała olśnienia na warsztatach medytacji transcendentalnej.


Pomiędzy gonitwą myśli, wyobrażeniami na temat przyszłości, czy wspomnieniami przeszłości, jest przestrzeń, w której to wszystko się wydarza. Gdzie wszystko zwyczajnie się pojawia, przed jakąkolwiek oceną, przed włożeniem tego w jakiekolwiek ramy. Przed ubraniem tego według interfejsu ludzkiego, czy jakiegokolwiek innego. Kiedy emocje, uczucia i myśli uspokajają się, to każdy odczuwa przestrzeń. Myśli nacechowane wyobrażeniami są ciężkie. Im więcej masy im nadajemy, tym bardziej nas obciążają w danym momencie. Przestrzeń to lustro, które odbija wszystko. Niczego nie dodaje, ani nie zabiera. Nieskończona, wieczna, czysta obserwacja. Nieporuszony świadek narodzin i śmierci, niepoliczalnych światów. Kiedy znikają jakiekolwiek koncepcje, wyobrażenia, płaszcz myśli rozsuwa się i zostajemy dotknięci przez tą wypełniającą wszystko przestrzeń. Nie można tego wyrazić jakąkolwiek myślą czy słowem, bo one pojawiły się później. Dlatego każdy kto wraca z powrotem do tego świata, nie jest w stanie wyrazić doświadczenia bezruchu, spokoju, przebłysku nieskończoności, czy jakkolwiek to nazwać. To przychodzi później. Wówczas te wszystkie myśli, jakie powstają, zdolne do opisania "bycia dotkniętym" przez przestrzeń, są lekkie, zwiewne, mają znikomą masę. Ludzie to czują, bo są przepełnieni ciężkimi, masywnymi myślami, emocjami, uczuciami, przywiązaniami. Mają ich dość. Dlatego chętnie czytają wybitne dzieła wschodnich mistrzów, czy współczesnych nauczycieli niedualności. Te lekkie myśli wskazują bowiem na to co jest poza myślami, poza wszystkim co jest jakieś. Są portalami do nienazwanego, niepoznanego, do wiecznej tajemnicy istnienia, która nie musi zostać odkryta i nigdy nie będzie. Tak powstały słynne zenowskie koany, z pozoru abstrakcyjne, lekkie sentencje słów, które bezpośrednio wskazują na szczelinę pomiędzy każdą kolejną chwilą, myślą, koncepcją. Dlatego możemy zostać dotknięci przez nieskończoność w każdym momencie, jak pstryknięcie palcem i wszystko jest na swoim miejscu. Nic się nie wydarzyło. Każda żywa istota jest w posiadaniu tego drogocennego daru, prezentu. Jest nim możliwość dotknięcia czystej nieświadomości, przestrzeni dla wszystkiego, przed jakimkolwiek uwarunkowaniem. Na długo przed powstaniem jakiegokolwiek życia. Przed jakimkolwiek odniesieniem. Przed biologiczną perspektywą. Nawet jeśli gdzieś w kosmosie wyewoluowały super zaawansowane cywilizacje, zdolne ujarzmiać energie gwiezdne, które przekroczyły już bariery fizyczne i egzystują w innych wymiarach, nawet przed tym. Nawet przed jakąkolwiek koncepcją, perspektywą z ich strony. To jest największy dar. Świadomość bycia, przed tym wszystkim, co przychodzi później. 

To nie jest tak, że ci wszyscy nauczyciele niedualności, czy oświeceni mistrzowie osiągnęli odrębny stan egzystencji i posiedli jakąś supermoc. Oni zostali dotknięci przez przestrzeń. To nie oznacza permanentnego stanu ekstazy, czy nirvany. To oznacza, że to co się stało na zawsze odcisnęło swoje piętno na poznającym. Po tym zdarzeniu wszystko wraca do normy, wracają myśli, doznania. Następuje ponowne zalogowanie do świata myśli i odczuć, do biologicznego mechanizmu przetrwania. Ci wszyscy ludzie nadal doświadczają cierpienia, bólu, szczęścia, radości i wszystkiego z czego zbudowany jest świat fizjologii organizmów żywych. Jednak większość z nich została dogłębnie i niezapomnianie dotknięta przez bezosobową, nieporuszoną wszechobecność, będącą rusztowaniem, czy czymkolwiek innym, dla wszystkiego co się wydarza. Dlatego niezależnie co dzieje się w rzeczywistości biologicznych oddziaływań, z których wyłaniają się wszelkie doznania, można powrócić do tego uczucia, do tego przebłysku, do przestrzeni bezruchu, w każdym momencie. Chociaż słowo "powrócić" ma oczywistą semantyczną naleciałość, która może sprawiać wrażenie, że chodzi o powrót do jakiegoś innego stanu istnienia, czy innej rzeczywistości. Przestrzeń jest wszystkim, wypełnia wszystko co istnieje. Nie można z niej wyjść, ani od niej uciec. Ludzie szukają oświecenia, ekstatycznych stanów świadomości, czy mądrości, mając w głowie jakieś tego wyobrażenie czy koncepcję. Tymczasem to czego szukają, nigdy ich nie opuściło. Jedynie zmyślnie lub raczej bezmyślnie ukryło się przed biologicznym mechanizmem przetrwania, przebierając się za wszystko co się wydarza. Jeśli wszystko jest odpowiedzią, to pozostaje tylko patrzenie, słuchanie i odczuwanie. Zatem nauczyciele duchowi nadal odczuwają wszystkie ludzkie aspekty bycia częścią biologicznego systemu tej planety. Czasami powstaje złudzenie, że są non stop w jakimś wyższym stanie świadomości. Warto jednak wziąć pod uwagę fakt, że od pewnego momentu zaczynają otaczać ich ludzie, którzy chcą żyć podobnie lub darzą podziwem. Na satsangi przychodzą specyficzni ludzie, z którymi rezonuje cała idea takich spotkań. To stwarza odpowiednie warunki, by umożliwić odczucie przepływu chwili, spoiwa niepoznanego z poznającym, przestrzeni, w której można się przejrzeć. Gdyby ktoś umieścił takiego nauczyciela w skrajnie odmiennym środowisku, z ludźmi generującymi bardzo ciężkie ładunki emocjonalno-mentalne, to prędzej czy później zacząłby doświadczać refleksów ciężkich sensacji i uczuć w ciele. Na pewno poradziłby sobie z nimi, ale gniew, frustracja, osłabienie mogłoby się pojawić i nie byłoby w tym nic złego. Ot naturalna konsekwencja reakcji przyczynowo-skutkowej. Nawet w klasztorach i tradycjach ZEN, ludzie szkoleni są wedle ścisłej tradycji, pewnych szablonów. To wyspecjalizowane ćwiczenie umysłu, odzieranie ze złudzeń i wyobrażeń, aż do czystego odczucia przestrzeni. Każdy człowiek jest inny, ma odmienny charakter i każdy przechodzi proces przebudzenia czy tzw. "oświecenia" inaczej. Stąd czasem zdarza się, że ktoś dostanie pałą w łeb, a ktoś inny bez wyraźnego powodu czy intencji stanie się całkiem przestrzennie nagi podczas spaceru w lesie.



Czy jest więc jakiś cel całego istnienia? Dlaczego świat się pojawia? Po co kosmos jest tak wielki i nieskończony? Jaki może być sens istnienia potencjalnie nieskończonej ilości Wszechświatów?

A czy musi być jakikolwiek sens? Im głębiej kopiemy, tym bardziej zdaje się, że żadnego sensu nie ma. Wszystko po prostu jest. W jakiś sposób dzieje się. Rodzimy się na niezwykłej planecie, przeżywamy jedyne w swoim rodzaju życie. Poznajemy nowych ludzi, wchodzimy w relacje, doświadczamy wspólnych chwil, śmiejemy się, pocieszamy, cierpimy, rozmawiamy, rozwijamy zdolności jakie mamy. Napotykamy sytuacje, które uczą nas pokory dla cudu narodzin i śmierci. Jesteśmy ludźmi i doświadczamy tego wszystkiego, co ludzkie. Tak po prostu. Tylko tyle i aż tyle. Nie uciekam przed niczym co mi się przytrafia. Nadal doświadczam cierpienia, tęsknoty, bólu, a także błogości, śmiechu do utraty tchu, czy wszechogarniającego spokoju. Przeżyłem bardzo intensywne rozstanie z kobietą. Targały mną skrajne emocje i doznania. Każda taka fala przechodząca przez moje ciało była czymś wyjątkowym w kontekście przestrzeni, która witała je tak samo neutralnie. Dzięki tym wszystkim uczuciom, czułem że żyję. Jestem człowiekiem. Spacerowałem po lesie, kontemplowałem przyrodę, pisałem piosenki, wiersze. To była wielka radość, móc to czynić, nawet jeśli był w tym smutek. On mijał. Wszystko było przepełnione życiem. To wielki dar móc myśleć, dopasowywać wzorce, wyciągać wnioski, rozpoznawać bliskich, przedmioty, otoczenie. Dopiero kiedy komuś zabiera to choroba (np. uszkodzenia układu nerwowego lub choroba Alzheimera), wtedy dosadnie widać jak cenne jest wszystko to, co sprawia, że jesteśmy ludźmi. Pozwolić sobie na płacz, na gniew, smutek, radość, absurdalny śmiech. Wydaje się to takie zwyczajne, a nigdy całkiem zwyczajne nie było. Ostatecznie pod koniec każdego dnia przepełnia mnie życie. Pod koniec dnia nie wiem do końca kim jestem. Jadę autobusem i patrzę na przesuwające się drzewa i pola. Przypadkowa rozmowa z nieznajomym. Szalony śmiech z przyjaciółmi. Zaparzanie herbaty w zimną, deszczową noc. Wyjście na drogę w letnią noc i patrzenie w rozgwieżdżone niebo. Spór z matką. Granie na pianinie. Śpiew ptaków o poranku w lesie. Konwersacja z bratem o piłce nożnej. Słuchanie muzyki aż do zapadnięcia się w sen. Koszenie trawnika. Wyjście do sklepu. Dotyk mchu bosą stopą. Miłość.

"Ka"

nocnym szlakiem
/ iść
gwiazdą /
minąć słowa
. przyczyny -_
czerwone szkaradniki
porozwiewany wstyd
-
-
-
zaraz po deszczu
kwiaty pachną
/ ścieżką
pj /
zatopioną na horyzoncie drzew
. spowitych jesiennym szumem .
nadchodzącego świata /

-------------------

"Transmisja z końca świata"

każde zdarzenie
chwila
zabawy umysłem
świetlne podróże
na zawsze
przez wieczność
tańczą
na wietrze
splecionych polnych kwiatów
połączonych błękitem
najdziwniejszych kształtów
tła nieskończoności lasu
i komety nad Doliną Muminków

------------------------------

"Sierpniowy szum"

lubię łapać wiatr
)( )( )( )( )( )(
siedzieć na kamieniu
&¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤%&

nocny płaszcz ziemi
*/*/ wibracja fabryk -*/ ruchu
<><>
()()
miliardy
galaktyk
w nich
miliardy
układów
miliardy
gwiazd
<><>
///// dekoder Alpha 62))

nieskończoność to ja
to wy my wy my wy my
czyste niebo

"#"#"#"#"&&//"¤/!
moje oczy i funkcje falowe
pośród cudu narodzin
fluktuacji przestrzennej
nicości
=)? wyciągam ręce
anteny kable
czas
klubowy puchar europy
;:::::::::::;;;;;::;;

dziś znów tam spojrzę

-----------------------------

"domy i kominy"

satelita wolno sunący niebem
letnią nocą
..::..:::...:::...
...::::...:.../...:::...:

---------------------------------------

nadal piszę o Tobie piosenki
wysyłam je w kosmos
musnęły satelity
suną w nieznane
tylko ja je słyszałem
tylko ja grałem
siedząc w ciszy
nasłuchuje gwiazd

----------------------------------

każdy umiera samotnie
nie masz wiele czasu
kochaj
z całych sił
jakbyś jutro miał
zapaść się w ciemność
tylko miłość
rozświetli ci drogę

20141031

Życie, świadomość i enteogeny

Dla zainteresowanych wrzucam fragment mojego wykładu, w którym po krótce przechadzam się po tematach życia, enteogenów i świadomości, czyli tematach które nierozerwalnie się ze sobą łączą. Przedstawiam tam teorie i hipotezy dotyczące organizacji życia biologicznego na Ziemi, a także jeden z fizjologicznych modeli powstawania świadomości na poziomie neuronalnym, czyli Mikrotubularnego Modelu Świadomości Penrose'a-Hameroffa.

Materiał do obejrzenia: https://www.youtube.com/watch?v=LUl1-eDnF3A

20141021

Alzheimer i bezczasowość


Jednym z moich głównych zainteresowań jest neuromechanika choroby Alzheimera i jej wpływ na pacjentów objętych tą chorobą, a szczególnie ich odbiór rzeczywistości w kontekście zaburzonej lub przerwanej spójności pozycjonowania świadomości w neuronach. To bardzo ciekawy temat, ponieważ z jednej strony jest to straszna choroba, a z drugiej można zaobserwować jak pacjent całkowicie wykracza poza osobowość umiejscowioną w czasie i na nowo definiuje cały świat, by zaraz potem znów rozpłynąć się w bezczasie. Jest to też mocna próba dla najbliższych, ponieważ są oni konfrontowani nieustannie ze stanem chorego, który jest solidnym sprawdzianem dla ich logiki linearnego i spójnego czasoprzestrzennie osobowego JA. Oczywiście ciężko oczekiwać, aby ktoś z chorobą Alzheimera robił satsangi, bo mamy tutaj do czynienia z dysfunkcją mózgu, niedokończonym przebudzeniem w bezczasowość i stratę tożsamości, brak identyfikacji z jakimkolwiek logicznym w naszym rozumieniu atrybutem bytu. Ludzie uznawani za przebudzonych charakteryzują się raczej zdrowym układem nerwowym, stąd też epizody psychotyczne, tzw. "ciemna podróż duszy" lub totalne zatopienie w bezczasowość i bezmyślność, to tylko przejściowe stany psychiczne, po których następuje jakby reset i ponowny rozruch wszystkich najważniejszych funkcji organicznych w mózgu. Chorzy na Alzheimera są jakby zawieszeni w tym stanie, ale czy to czyni ich czymś gorszym? Na pewno są dysfunkcjonalni i bezużyteczni w naszym rozumieniu produktywności na tej planecie. Na pewno wymagają żmudnej i ciężkiej opieki, ale z drugiej strony dają sposobność obserwacji czym jest zwyczajne bycie, bez celu, zatopienie się w istnieniu bez pamięci i jakichkolwiek odniesień do stworzonej przez nas, umownej, pozornie obiektywnej dla zdrowych systemów nerwowych rzeczywistości. Do dziś patofizjologia Alzheimera nie jest znana, ponieważ żaden model powstawania świadomości w neuronach nie jest oficjalny i ostateczny. Jednak studiowanie tego schorzenia jest fascynujące z powyższych względów. Jest to też okazja do zastanowienia się czym jest śmierć mózgu i śmierć fizyczna. Czy jest to również bezmyślne zatopienie w bezczasowość, czy może spójny i koherentny proces przestrojenia na inny, nieorganiczny rodzaj postrzegania. Czy w momencie śmierci wszyscy zapominamy kim byliśmy i co zrobiliśmy? Należy też pamiętać, że choroba Alzheimera dotyka często osób (pomijając czynniki genetyczne), które nie szanowały dostatecznie swojego życia. Były często wystawiane na stres i nie pielęgnowały należycie układu nerwowego np. poprzez czytanie książek lub zainteresowanie wyższymi funkcjami układu nerwowego, niżeli jedynie przetrwaniem i krótkotrwałymi przyjemnościami. Można przekornie zapytać, czy ich choroba tu na Ziemi, nie jest swego rodzaju pokutą i jednocześnie rozgrzeszeniem w stosunku do wszystkich interakcji jakie ci ludzie przeżyli będąc jeszcze częścią umownego, linearnego, logicznego porządku. Niezależnie co złego, czy niemoralnego zostało przez nich uczynione, autoamtycznie znika z ich przestrzeni życiowej. Wszystkie ich uczynki nieważne jak bardzo moralne lub niemoralne, rozpływają się w bezczasowości. Nie ma dłużej kto osądzać czegokolwiek, co zrobili.

20130825

Życie

Życie to warkot piły spalinowej za oknem i przedostający się przez to śpiew ptaków, które z pobliskiej gałęzi skaczą na kolejne, aby krótko potem otrzeć się o błękit nieba. Kiedy przyjdzie noc podmiejskie odgłosy ucichną, a trawy przykryją gwiazdy. Życie wydarza się w każdej aktywności - jest rezultatem nieskończonej, samomanifestującej się energii przeobrażonej w gęstsze, materialne ciała. To poznanie i nie-poznanie dziejące się w jednym momencie, to głos zapadający się w nieskończenie miękki nie-materiał Pustki, która podtrzymuje nie-wydarzalność i wydarzalność zjawisk kosmicznych w formie Wszechświatów, galaktyk, układów gwiezdnych, planet i biologicznego życia, na tych zdolnych stworzyć im odpowiednie warunki. Jeśli teraz wyjdziesz przed dom, zobaczysz jak wszystko tańczy, gra ze sobą: jesteś tym, wszystko pochodzi z jednego źródła, a Ty nie masz obowiązku utożsamienia się z jakąkolwiek manifestacją.

Wszystko przeminie i zmieni się, wiatr przeminie i zmieni się w inny wiatr, Słońce przeminie i zmieni się w inne Słońce, a obecność życia będzie przy każdym procesie manifestacji. Każda myśl zapada się w wiecznym tańcu wydarzalności i niewydarzalności, pozostaje to co JEST. Kwiaty przy drodze i kot chowający się w trawie. Spontaniczne odzyskiwanie własnej grawitacji będące zakończeniem cierpienia oddzielenia.

20121121

Czym jest ziołolecznictwo i co zrobić by naturalne leczenie było skuteczne?

Jako dodatek do przedstawianej przeze mnie wiedzy o roślinach, pragnę dodać jeszcze kilka słów, celem lepszego zrozumienia czym właściwie jest szeroko pojęta sztuka ziołolecznictwa. To bardzo obszerna dziedzina wiedzy rozwijana przez naszych przodków na wszystkich kontynentach świata od zarania dziejów. Wraz z rozwojem nauki i myśli technologicznej, medycy i dawni lekarze zaczęli weryfikować wiedzę ludową oraz prowadzili własne badania w zakresie powtarzalności wartości terapeutycznych określonych związków chemicznych w wybranych przez nich roślinach. Efektem były (i są) tysiące publikacji naukowych potwierdzających lub w mniejszym stopniu obalających tezy wysnute przez zielarzy na przestrzeni dziejów. Dzięki lepszemu poznaniu mechanizmów w naturze, które tworzą na płaszczyźnie ziemskiej biosfery rośliny o ścisłej lub ogólnej wartości medycznej dla organizmu człowieka i zwierzęcia, możemy uchwycić głębszy sens tego procesu. Farmakognozja to fachowa nazwa na naukę, która zajmuje się poważnymi badaniami i weryfikacją skuteczności i wartości medycznej określonych części roślin. Rozwój chemii i nauk przyrodniczych dostarczył właściwie całą bazę pod współczesną medycynę i środki farmaceutyczne dostępne w aptekach. Większość z nich zawiera w sobie wyizolowane składniki chemicznie aktywne z roślin lub zsyntetyzowane na bazie tych, występujących w naturze. Obserwacja natury pozwoliła nam nauczyć się w jaki sposób leczyć ciało i duszę. Bowiem w zielarstwie zawsze chodziło o coś więcej, o aspekt duchowy, niematerialny, dywinacyjny, mentalny. Całościowe podejście do powstałego schorzenia, do kondycji psycho-fizycznej człowieka to klucz w zrozumieniu głębszych procesów zachodzących w naszym ciele i otoczeniu. Kultury szamańskie i dawne ludy wiedziały o tym i przekazywały sobie tą cenną wiedzę przez tysiąclecia. Obecnie w dobie nowych odkryć naukowych możemy nazwać takie podejście holistycznym, a techniki jej badania i otrzymane wyniki, nowoczesnym systemem akcelerującym i utrzymującym higienę ciała i ducha.

I. Dlaczego zioła uważane są za działające słabiej od standardowych farmaceutyków?
Bo nigdy nie wiesz co kupujesz. W sklepach jest bardzo różna rozpiętość jakościowa wśród surowców pochodzenia roślinnego. Na działanie każdej pojedyncznej rośliny mają wpływ takie czynniki, jak prawidłowy zbiór, przechowywanie, a także przyrządzenie, obróbka, czy nawet pakowanie. Jeśli po drodze któryś z tych czynników został zaniedbany, kupiona przez nas roślina będzie działała słabiej, a tym samym nie pokaże przed nami pełni możliwości. Niestety w dobie maksymalizacji zysku i konsumpcjonizmu ciężko o naprawdę dobrą jakość na rynku produktów zielarskich. Prostym przykładem jest działanie uspokajające przetworów z melisy lekarskiej (Melissa officinalis): za takowe odpowiada frakcja olejków eterycznych w liściach; są to związki, które łatwo ulatniają się do atmosfery; dlatego jeśli kupimy mocno zmielone lub rozdrobnione liście (co jest normą na rynku), to w efekcie otrzymamy melisę ze znikomą zawartością olejków i naturalnie działanie uspokajające zwyczajnie nie będzie miało miejsca. Nie wspominam tu już o ziółkach torebkowych typu fix, tak licznie dostępnych w sklepach spożywczych. Wiele z nich działa bardziej jak placebo, niż faktyczne substancje czynne wyprodukowane przez roślinę w fazie wzrostu.
 
Dlatego w aptekach dostępne są roślinne preparaty z wyciągami i ekstraktami standaryzowanymi, ponieważ zawierają akurat tyle składników czynnych ile potrzeba do zainicjowania procesu leczniczego i pokrycia ewentualnych braków w jakości kupionego jednorodnego zioła lub mieszanki. Aczkolwiek takowe preparaty są nadal niszą w porównaniu do drogich leków syntetycznych oferowanych w każdej aptece. Lekarze chętniej wypisują recepty lub zalecają te leki, o których uczyli się w szkole i które mają największy poklask przemysłu farmaceutycznego. Nawet poważniejsze choroby mogą być z powodzeniem leczone przez obecne w obrocie lub autorskie preparaty roślinne i taka kuracja jest zazwyczaj tańsza i bezpieczniejsza.
 
Jak już wspomniałem wiele zależy od jakości surowca zielarskiego, a także formy jego podania. Inaczej działa preparat ze świeżej rośliny, inaczej z suchej. W zależności od tego czy zrobimy macerat, intrakt, nalewkę, napar, odwar, emulsję, maść, krople, wyciąg olejowy i inne, otrzymamy inny profil aktywności. Niektóre składniki czynne rozpuszczają się w wodzie, inne w alkoholu, jeszcze inne przechodzą tylko do maceratu, ulegając rozpadowi np. w naparze. Leczenie nowotworów za pomocą roślinnych onkostatyków i cytotoksyków jest możliwe, ale musi być prowadzone pod ścisłą i rygorystyczną metodologią naukową. Poza tym najskuteczniejszą formą podania leku roślinnego jest iniekcja pozajelitowa (zastrzyk), gdyż nasz system trawienny jest bezlitosny dla bardzo licznej grupy aktywnych składników każdej, pojedynczej rośliny.
 
Każda roślina jaką widzimy na zewnątrz wywiera jakieś działanie na organizm ludzki. Mnożąc to przez znaną nam liczbę zielonych mieszkańców Ziemi, otrzymamy olbrzymią listę potencjalnych leków. Ziołolecznictwo jest więc bardzo obszerną dziedziną wiedzy i w pełni naukową, gdyż badania prowadzone są cały czas i niektórzy lekarze, badacze, botanicy, chemicy poświęcają całe swoje kariery naukowe na eksploracje tylko jednej z wielu gałęzi wspaniałej dziedziny, jaką jest fitoterapia, czyli leczenie składnikami roślinnymi. Zatem niezbędna jest w tym temacie odpowiednia wiedza i poszerzone horyzonty w postaci próby całościowego zrozumienia zasad funkcjonowania naszego ciała, umysłu i ducha.
 
II. Medycyna komplementarna, czyli czym jest holistyczne podejście do organizmu człowieka  
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, ale już od dawna ma miejsce w nauce rewolucja. Istnieją grupy naukowców o otwartych umysłach, którzy rozwijają uprawiane przez nich dziedziny i tworzą nowe modele, które bardzo powoli zastępują przestarzałe. Takie dziedziny, jak biologia kwantowa, chemia kwantowa, morfogenetyka, fizyka kwantowa przeżywają obecnie swój rozkwit. Na światło dzienne wychodzą modele, badania i wyniki różnych eksperymentów naukowych, które zmieniają wszystko, co do tej pory wpajano nam w mediach, czy szkole. Coraz śmielej odkrywamy, że procesami biologicznymi żądzą mechanizmy subatomowe rozgrywające się na poziomie kwantowym. Co za tym idzie energetyczne procesy dziejące się poza naszym standardowym modelem postrzegania, determinują znaną nam materię, stabilny świat, w którym codziennie poruszamy się. Cały trik chłodnego racjonalizmu i materializmu polegał na odcięciu ludzi od potężnej wiedzy o tym w jaki sposób działa natura. To tylko kropla w morzu, ale nauka wie już (i potrafi zmierzyć, przedstawić) o polach energetycznych, które wytwarza każdy człowiek. Nazywa się to w biologii kwantowej - biomagnetycznym implozyjnym polem torsyjnym o strukturze toroidalnej. Od jakości naszego pola zależy właściwie nasze zdrowie.
 
Wszystko oscyluje na operatywnej dla siebie częstotliwości. Przykładowo ładunki emocjonalno-myślowe o polaryzacji ujemnej (nienawiść, zazdrość, zamartwianie się itp.) mają swoje wartości rezonansowe wyrażane w hercach. Tak samo działają nawet wirusy, bakterie, grzyby i wiele czynników rakotwórczych. Nasze pola energetyczne są jak gąbka, która chłonie i przerabia wszystkie częstotliwości jakie do nas docierają oraz jakie sami na siebie nakładamy. Jeśli będziemy często indukować sobie ładunki ujemne (których przyczyny mogą być bardzo rozległe np. stres w pracy, różnego rodzaju problemy finansowo-emocjonalne), wówczas nasze pole zaczyna pracować na zmienionych parametrach oscylacyjnych. W praktyce oznacza to, że przez zaniedbywanie higieny duchowej, otwieramy na poziomie kwantowym furtkę dla częstotliwości, na których pracują różnego rodzaju wirusy bądź bakterie. Przez to nasze pole automatycznie obniża częstotliwość przez co np. infekcja wirusowa ma dogodne warunki zaistnienia i rozwoju w naszym fizjologicznym środowisku, ponieważ weszła w rezonans (zgodność) z aktualnym, osłabionym, zaburzonym stanem naszego pola. Dopiero później organizm zaczyna się bronić, uruchamiając procesu immunologiczne w ciele. W większości przypadków sami doprowadzamy do sytuacji, w której jesteśmy bardziej podatni na zachorowanie lub w końcu chorujemy.
 
Dlatego stare powiedzenia bazujące na wschodnich tradycjach filozoficznych: "Zbierasz to co zasiejesz" lub "To co dajesz, zostaje ci zwrócone" oraz "Jak na górze, tak i na dole" znajdują potwierdzenie w nauce. Żeby zachować zdrowie, być silnym i odpornym należy zrewolucjonizować swoje życie, aby dostarczało nam najwięcej radości, pasji. Powinniśmy przestać chorobliwie oceniać ludzi, życzyć im źle, zazdrościć, ponieważ to do niczego dobrego z reguły nie prowadzi. Zamiast wciąż się czymś zamartwiać błądząc w myślach po przeszłości lub wyobrażając sobie różne scenariusze w przyszłości, warto skupić się na teraźniejszej chwili, która jest jedynym pewnikiem w naszym życiu. Chwila, która właśnie się wydarza jest niepowtarzalna, zawiera w sobie obraz całości i mamy pewność, że po prostu jest. Analogicznie przeszłość już minęła, a przyszłość istnieje jedynie w formie wyobrażeń i nieskończonej ilości możliwych scenariuszy. Chwila obecna jest momentem, w którym możemy zadecydować o natychmiastowej zmianie. Ponoć najtrudniej zrobić ten pierwszy krok, ale trzeba go kiedyś zrobić.
 
Choroba w większości przypadków to kumulacja naszych dotychczasowych działań, które doprowadziły do jej powstania. To także sygnał od organizmu, który jasno komunikuje nam, że w ciele dzieje się coś niedobrego, a przyczyną jest zazwyczaj nasze podejście do zasad higieny ducha, czyli pielęgnacji życia na wielu poziomach: umysłowym, cielesnym, mentalnym i transcendentalnym. Przez rozwój cywilizacji technicznej i skupionej wokół przestarzałych modeli naukowych systemów medialnych, edukacyjnych, politycznych, czy spożywczych, zapomnieliśmy o wiedzy przekazywanej ludziom w spuściźnie kultur starożytnych, które obecnie coraz odważniej eksploruje nauka.
 
Najwyższy czas zrozumieć, że to co dajemy, otrzymujemy w zamian. W fizyce kwantowej możemy powiedzieć, że rezonacyjna fala zwrotna, którą wytworzyliśmy, ponownie spenetruje naszą osobistą, energetyczną przestrzeń na zasadzie efektu "bumerangu". Jest to istotne, ponieważ wiele osób oczekuje, że zaaplikowany lek ziołowy lub syntetyczny odwali całą robotę za nas i ponaprawia uszkodzone sekwencje w organizmie. Owszem jest spora szansa, że po pewnym czasie zostaniemy wyleczeni, ale jeśli będziemy nadal utrzymywać poziom rezonansu i energii na niskim poziomie, to problem do nas prędzej czy później wróci lub już na poziomie leczenia zaburzy cały proces rekonwalescencji. Przez niezrozumienie prostych zasad, na podstawie których działa natura, Wszechświat i nasza biologia, nie możemy skutecznie podnosić jakości swojego życia. Wciąż wierzymy w racjonalistyczny determinizm, który neguje większość zjawisk, które rozgrywają się poza możliwościami tradycyjnego, ludzkiego postrzegania. Na szczęście nauka przychodzi nam w tym względzie z pomocą, choć nie jest łatwo przebić się żadnej nowej teorii, koncepcji, wynikom, szczególnie jeśli jest to poletko medyczno-biologiczne.
 
III. Jak zachować dobre zdrowie?
W dobie pędzącego życia, błędnym rozumieniu podstaw mechaniki kwantowej na poziomie relacji międzyludzkich, warto zatrzymać się trochę i zadać sobie pytanie: "Co właściwie determinuje moje postrzeganie siebie samego?", "Czy sam nie oszukiwałem siebie, dopasowując wiele aspektów mojego życia, aby pasowały do przyjętej przeze mnie wizji świata, którą w sobie umacniałem nawet podświadomie?", "Czy jak pomyślę o kimś źle, w jakikolwiek sposób mi to pomoże?", "W ilu aspektach życia oszukuje sam siebie?".
 
Biologia i chemia kwantowa jasno klarują koncepcje wysokiej jakości osobistego komfortu psychicznego, fizycznego i duchowego. Jeśli chcesz utrzymywać swoją energetykę, pole torsyjne na wysokim poziomie, musisz przemodelować postrzeganie świata i swoją w nim rolę o esencjalną wiedzę na temat subtelnej natury przytrafiających się każdej jednostce zdarzeń. Fizycy kwantowi mawiają, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Zatem sytuacje, które nam się przytrafiają mają swoją określoną i jasno sprecyzowaną przyczynę. Analizując nasze postępowanie możemy śmiało dojść do przyczyny niemal każdego istniejącego skutku w postaci choroby, pogorszonego lub dobrego samopoczucia, nieprzyjemnych lub budujących i miłych myśli itp. Najważniejsza rada z punktu widzenia nauki to: "Przestań się zamartwiać, to nic nie da, wręcz przeciwnie. Weź się w garść, zacznij myśleć pozytywnie i wykorzystaj jedyny moment, do którego masz pewność, że istnieje, do zmiany którą chcesz zobaczyć w swoim życiu". Innymi słowy: "Bądź zmianą, którą chcesz zobaczyć u innych", "Zapomnij o starych modelach, otwórz się na nowe doznania, nową wiedzę, uelastycznij swoje horyzonty, odnajdź w życiu pasję i zacznij dostrzegać w doświadczeniu dnia codziennego okazję do rozpoczęcia całkiem nowej, fascynującej przygody".
 
Jeśli miałbym polecić kilka wzorców interakcji z rzeczywistością, które pomogą każdemu zachować lepsze zdrowie, to na pewno wspomnę o: 1) częstym relaksowaniu ciała i umysłu (praktyki medytacyjne, kontemplacyjne), 2) dużo ruchu, co skutkuje lepszym krążeniem, dotlenieniem i ukrwieniem mózgu oraz innych narządów w ciele, 3) łapaniu się na brodzeniu w przeszłości lub przyszłości i uziemieniu doświadczenia w chwili obecnej, 4) redukcji ujemnych ładunków myślowych na rzecz myślenia pozytywnego, 5) zmianie nastawienia do innych ludzi, 6) nie uleganiu skrajnym emocjom, cofnięciu się zawsze kilka kroków w tył, 7) pielęgnacji wewnętrznego płomienia pasji, 8) poszerzaniu wiedzy o otaczającym nas świecie.
 
Terapia ziołami to jeden z etapów, to zazwyczaj próba wyleczenia skutków zainicjowanych na płaszczyźnie subtelnej (kwantowej). Żadna substancja chemiczna nie naprawi nie służących nam mentalnych wzorców, a które podświadomie lub świadomie stale powtarzamy. Jest to też jedna z przyczyn dlaczego leczenie roślinami trwa dłużej, ale ma mniej skutków ubocznych - w trakcie naturalnej kuracji, ten czas rekonwalescencyjny jest kluczowym momentem, w którym możemy wprowadzić zasadnicze zmiany do naszego modelu interakcji ze światem zewnętrznym. Poważniejsze choroby są często rozpaczliwym wołaniem wysoce wyspecjalizowanego systemu komórek i połączeń nerwowych w naszym ciele o wprowadzenie niezbędnych zmian eliminujących dotychczasowe destrukcyjne działanie. 

Podsumowanie
Wszystko co zostało powyżej napisane ma na celu zarysowanie ogólnych zasad funkcjonowania ciała ludzkiego oraz głębszych mechanizmów sztuki ziołolecznictwa. Zdaje sobie sprawę, że być może dla niektórych będą to dość szokujące informacje, ale kto ma teraz czas, aby po ciężkim dniu w pracy być jeszcze na bieżąco z nauką dotyczącą takich dziedzin jak biologia, chemia czy fizyka kwantowa. Do tego robić własne badania poza informacjami serwowanymi w masowych mediach. Oprócz mojej zwyczajowej działalności naukowej, prowadzę wykłady z zakresu biologii kwantowej oraz żywo interesuje się mechaniką kwantową w procesach biologicznych oraz chemią kwantową. Czeka nas rewolucja w dotychczasowym postrzeganiu tego czym jest istota ludzka i jak działa. Następuje ponowny zwrot w kierunku mądrości wielu starożytnych kultur, które podkreślały, że przyczyn chorób, złego samopoczucia i trapiących nas problemów należy szukać w subtelnej sferze życia ludzkiego, a ich eliminacja powinna przebiegać wielowymiarowo na poziomie ciała, ducha i umysłu.

20121026

Badanie świadomości, czyli psychodeliki i ewolucja

Badanie świadomości mistycznej może być najbardziej zaawansowaną drogą do poznania złożonej mechaniki funkcjonowania systemów biologicznych, naszej świadomości oraz ogólnie fenomenu życia we Wszechświecie. Dlaczego ludzie z całego świata doświadczają tych powtarzalnych wyzwoleń rozszerzenia świadomości? Być może na tej planecie ma miejsce szeroko zakrojony program nauczania zaprojektowany przez inne cywilizacje (może nawet nas samych z przyszłości) realizowany poprzez świat minerałów i roślin...

Może to co nazywamy "śmieciowym DNA" jest właśnie matrycą, na której zapisany jest cały ewolucyjny program pochodzący z wielu światów, pozwalający nam uczyć się czym jest życie samo w sobie. Wiemy, że można zapisywać informacje na DNA, a psychodeliki od tysięcy lat mają silny związek z podwójną helisą. Co jeśli umożliwiają przenikanie naszej świadomości przez różne światy nielokalne, w których egzystują istoty mające coś wspólnego z naszym DNA, a co za tym idzie z nami? Jeśli tak by było, to pod postacią enteogenów dysponujemy potężnym organicznym narzędziem, zsynchronizowanym z ludzką genetyką i systemem nerwowym, umożliwiającym dostęp do olbrzymiej biblioteki informacji, nauczań, historii, mądrości etc. - a ich zadanie to akceleracja ewolucji określonych gatunków na planetach podobnych do naszej?

Francis Crick - biolog molekularny, zdobywca nagrody Nobla za odkrycie struktury DNA przyznał blisko przed śmiercią w 2004 roku, że podczas swojego noblowskiego odkrycia był pod wpływem LSD, kiedy zobaczył w wizji wzorzec podwójnej helisy. Zresztą nie on jedyny, inni wybitni naukowcy, również nobliści, także przyznawali się, że dokonali swoich odkryć kiedy w ich synapsach krążyły substancje psychodeliczne (a ilu spośród nich się nigdy do tego nie przyznało?). Jeśli takie wyspecjalizowane informacje zostały zapisane w naszym DNA, a my globalnie dorastaliśmy przez tysiące lat do ich odczytania, to teraz jest chyba ostateczny czas, aby nauka w pełni otworzyła się na badanie takich substancji, zostawiając ignorancje i uprzedzenia wobec enteogenów, pokutujących od znanego nam wszystkim dobrze okresu wielkiej banicji tychże i sprowadzania ich do roli nic nie znaczącej używki. Psychodeliki mogą być narzędziami daleko wykraczającymi poza umysły naukowców, poza wielkie maszyny jak Wielki Zderzacz Hadronów w CERN, gdzie próbują zarejestrować jakąś niewidzialną cząstkę nadającą obiektom masę. Pojęcie świadomości jest największą zagadką ludzkości, jednocześnie świat nauki dał sobie wmówić, przy olbrzymich wysiłkach pewnych elitarnych grup politycznych, że enteogeny nie znaczą nic ponad halucynacje.

 

W całym tym szaleństwie niektórzy zapewne nieśmiało stwierdzają, że straciliśmy tak wiele lat, tak wiele potencjalnie rewolucyjnych rozwiązań w psychiatrii, medycynie, biologii, fizyce i chemii, że skala tego jest wręcz niewyobrażalna. Badania naukowe nad psychodelikami przeprowadzane w okresie przed ich wyłączeniem ze świata nauki, ukazały ich potencjalnie dogłębny wpływ na wszelkie dziedziny ludzkiego życia. W psychiatrii i psychologii pomagały leczyć najbardziej skrajne przypadki zaburzeń psychotycznych, aspołecznych zachowań, depresji i innych zaburzeń na tle psychogennym; w medycynie odkrywano właściwości antynowotworowe, cytotoksyczne substancji zawartych w roślinach enteogenicznych, mające zbawienny wpływ dla pacjentów w ciężkich fazach choroby nowotworowej, a także depresji, zespołu przewlekłego zmęczenia przekładających się na ogólny stan zdrowia psychofizycznego danej jednostki; w biologii i chemii dzięki psychodelikom naukowcy doznawali olśnień i dokonywali odkryć, za które zdobywali często prestiżowe wyróżnienia, a nawe nagrodę Nobla. Wreszcie zwykli ludzie potrafili odzyskać z powrotem swoje życia, rozpalić wewnętrzny płomień pasji, choć nie zawsze ta droga była bezpieczna. Jednocześnie wielu z tych samozwańczych śmiałków psychonautyki wyrządziło sobie szkody natury mentalnej poprzez nieodpowiednie użycie tak potężnych narzędzi, ale ktoś musiał przecierać szlaki. Okryte niesławą i ignorancją enteogeny samoistnie przyciągały ciekawość ludzkich umysłów, a skoro świat nauki stracił nimi zainteresowanie (rzecz jasna z licznymi wyjątkami, ale całościowo będącymi i tak kroplą w morzu potencjalnych możliwości jakie wywołałoby uznanie psychodelików za oficjalne narzędzia nauk ścisłych i humanistycznych), badania na własną rękę robili obywatele właściwie wszystkich rozwiniętych krajów świata. To pokazało też siłę tych substancji. Korzystali z nich humaniści i ścisłowcy, za ich pomocą tworzona była sztuka, filozofia i nauka. Co jest tak niezwykłego w odmiennych stanach świadomości, że podświadomie wszystkich one fascynują?  


Enteogeny i nasze ciała to być może najbardziej zaawansowany system do badania tajemnicy powstania życia i świadomości. Skłaniam się ku temu, że ci wysoko postawieni ludzie we władzy rządów światowych doskonale zdawali sobie sprawę, co stałoby się gdyby naukowcy z całego świata zaczęli badać te substancje z każdej strony i pod każdym kątem; zwykli ludzie zostaliby dość szybko poinformowani, że przy współpracy najlepszych naukowców na tej planecie została opracowana bezpieczna metodologia, dzięki której każdy może doświadczyć świadomości mistycznej, może poznać głębsze podstawy egzystencji, aniżeli jedynie wiedza wypracowana przez newtonowsko-kartezjańskie mechanistyczne podejście + to czym zaczęła nas karmić popkultura. W istocie zostalibyśmy poinformowani, że klucz do rozwiązania najbardziej złożonych problemów i zagadek egzystencji mieliśmy cały czas w sobie i przed naszymi oczami - zakodowany w naturze, czekający na naszą kolektywną dojrzałość do adaptacji i zgłębiania tajemnic życia. Terence i Dennis McKenna po swoim słynnym eksperymencie w La Chorerra stwierdzili, że doświadczenia mistyczne wywołane naturalnie lub przez rośliny bądź minerały są dowodem na ewolucje Wszechświata i hipotetyzowali, jakoby ich obecność była falą zwrotną z nieokreślonego punktu osobliwości w czasie, międzygalaktyczną wiadomością z przesłaniem: "Udało się! Dokonaliśmy tego!" lub zakodowaną wiadomością od pozaziemskiej cywilizacji pt. "Patrzcie dokąd wszyscy zmierzamy". Hipotezy braci McKenna są do dziś bardzo inspirujące. Idea rozpatrywania wszelkich wglądów mistycznych jako sprzężonej fali zwrotnej wychodzącej w formie echa z bardziej złożonych struktur Wszechświata, sama w sobie jest gimnastyką dla umysłu. Coś jak emitowana przez entropię czarnej dziury (osobliwości) energia, w której zawarta jest próba przekazania w nieskończenie różnorodny sposób nam czegoś w stylu: "Zobaczcie jaka czeka nas ostra jazda". W tym ujęciu sny mogą pełnić podobną funkcję lub są efektem naszych interakcji w innych, przenikających się wzajemnie światach. Ważnym czynnikiem wydaje się tu adaptacja tego zjawiska do przyjętych przez nas struktur osobowych podtrzymujących wierzenia, koncepcje, modele reagowania itp.

Na koniec można ironicznie zapytać, czy przypadkiem rzeczywistość jest bardziej niezwykła, niż nam to wmówiono, a nasza historia nieco bardziej skomplikowana i zdecydowanie dłuższa od tego, co wykłada się na zajęciach tego szacownego przedmiotu nauki. Sam noblista Francis Crick odważnie spekulował, że nasze DNA mogło przybyć na Ziemię z gwiazd, a ściślej od wysoko rozwiniętej cywilizacji, która pozostawiła na kodzie zapis wszystkich swoich osiągnięć, być może w obliczu jakiejś naturalnej katastrofy w ich macierzystym układzie gwiezdnym. Następnie w formie kapsuły kosmicznej posłano kod genetyczny na inną planetę potrafiącą podtrzymać złożone systemy biologiczne. Uśpiona wiedza zapisana na DNA mogła być wedle tej koncepcji dekodowana po osiągnięciu określonego stopnia rozwoju cywilizacji lub za pomocą odmienny stanów świadomości. Ciekawe jest to, że Crick, mimo bycia racjonalnym, wyrachowanym naukowcem, był na tyle elastyczny w poglądach, że rozważał istnienie innych cywilizacji, które mogły dokonać kiedyś inżynierii genetycznej w systemie planetarnym Ziemi. Zdecydowanie opowieść pt. "Ewolucja ludzkości i planety Ziemia" zdaje się kryć za sobą wiele niepojętych, fascynujących, ale gotowych do eksploracji tajemnic.