20121121

Czym jest ziołolecznictwo i co zrobić by naturalne leczenie było skuteczne?

Jako dodatek do przedstawianej przeze mnie wiedzy o roślinach, pragnę dodać jeszcze kilka słów, celem lepszego zrozumienia czym właściwie jest szeroko pojęta sztuka ziołolecznictwa. To bardzo obszerna dziedzina wiedzy rozwijana przez naszych przodków na wszystkich kontynentach świata od zarania dziejów. Wraz z rozwojem nauki i myśli technologicznej, medycy i dawni lekarze zaczęli weryfikować wiedzę ludową oraz prowadzili własne badania w zakresie powtarzalności wartości terapeutycznych określonych związków chemicznych w wybranych przez nich roślinach. Efektem były (i są) tysiące publikacji naukowych potwierdzających lub w mniejszym stopniu obalających tezy wysnute przez zielarzy na przestrzeni dziejów. Dzięki lepszemu poznaniu mechanizmów w naturze, które tworzą na płaszczyźnie ziemskiej biosfery rośliny o ścisłej lub ogólnej wartości medycznej dla organizmu człowieka i zwierzęcia, możemy uchwycić głębszy sens tego procesu. Farmakognozja to fachowa nazwa na naukę, która zajmuje się poważnymi badaniami i weryfikacją skuteczności i wartości medycznej określonych części roślin. Rozwój chemii i nauk przyrodniczych dostarczył właściwie całą bazę pod współczesną medycynę i środki farmaceutyczne dostępne w aptekach. Większość z nich zawiera w sobie wyizolowane składniki chemicznie aktywne z roślin lub zsyntetyzowane na bazie tych, występujących w naturze. Obserwacja natury pozwoliła nam nauczyć się w jaki sposób leczyć ciało i duszę. Bowiem w zielarstwie zawsze chodziło o coś więcej, o aspekt duchowy, niematerialny, dywinacyjny, mentalny. Całościowe podejście do powstałego schorzenia, do kondycji psycho-fizycznej człowieka to klucz w zrozumieniu głębszych procesów zachodzących w naszym ciele i otoczeniu. Kultury szamańskie i dawne ludy wiedziały o tym i przekazywały sobie tą cenną wiedzę przez tysiąclecia. Obecnie w dobie nowych odkryć naukowych możemy nazwać takie podejście holistycznym, a techniki jej badania i otrzymane wyniki, nowoczesnym systemem akcelerującym i utrzymującym higienę ciała i ducha.

I. Dlaczego zioła uważane są za działające słabiej od standardowych farmaceutyków?
Bo nigdy nie wiesz co kupujesz. W sklepach jest bardzo różna rozpiętość jakościowa wśród surowców pochodzenia roślinnego. Na działanie każdej pojedyncznej rośliny mają wpływ takie czynniki, jak prawidłowy zbiór, przechowywanie, a także przyrządzenie, obróbka, czy nawet pakowanie. Jeśli po drodze któryś z tych czynników został zaniedbany, kupiona przez nas roślina będzie działała słabiej, a tym samym nie pokaże przed nami pełni możliwości. Niestety w dobie maksymalizacji zysku i konsumpcjonizmu ciężko o naprawdę dobrą jakość na rynku produktów zielarskich. Prostym przykładem jest działanie uspokajające przetworów z melisy lekarskiej (Melissa officinalis): za takowe odpowiada frakcja olejków eterycznych w liściach; są to związki, które łatwo ulatniają się do atmosfery; dlatego jeśli kupimy mocno zmielone lub rozdrobnione liście (co jest normą na rynku), to w efekcie otrzymamy melisę ze znikomą zawartością olejków i naturalnie działanie uspokajające zwyczajnie nie będzie miało miejsca. Nie wspominam tu już o ziółkach torebkowych typu fix, tak licznie dostępnych w sklepach spożywczych. Wiele z nich działa bardziej jak placebo, niż faktyczne substancje czynne wyprodukowane przez roślinę w fazie wzrostu.
 
Dlatego w aptekach dostępne są roślinne preparaty z wyciągami i ekstraktami standaryzowanymi, ponieważ zawierają akurat tyle składników czynnych ile potrzeba do zainicjowania procesu leczniczego i pokrycia ewentualnych braków w jakości kupionego jednorodnego zioła lub mieszanki. Aczkolwiek takowe preparaty są nadal niszą w porównaniu do drogich leków syntetycznych oferowanych w każdej aptece. Lekarze chętniej wypisują recepty lub zalecają te leki, o których uczyli się w szkole i które mają największy poklask przemysłu farmaceutycznego. Nawet poważniejsze choroby mogą być z powodzeniem leczone przez obecne w obrocie lub autorskie preparaty roślinne i taka kuracja jest zazwyczaj tańsza i bezpieczniejsza.
 
Jak już wspomniałem wiele zależy od jakości surowca zielarskiego, a także formy jego podania. Inaczej działa preparat ze świeżej rośliny, inaczej z suchej. W zależności od tego czy zrobimy macerat, intrakt, nalewkę, napar, odwar, emulsję, maść, krople, wyciąg olejowy i inne, otrzymamy inny profil aktywności. Niektóre składniki czynne rozpuszczają się w wodzie, inne w alkoholu, jeszcze inne przechodzą tylko do maceratu, ulegając rozpadowi np. w naparze. Leczenie nowotworów za pomocą roślinnych onkostatyków i cytotoksyków jest możliwe, ale musi być prowadzone pod ścisłą i rygorystyczną metodologią naukową. Poza tym najskuteczniejszą formą podania leku roślinnego jest iniekcja pozajelitowa (zastrzyk), gdyż nasz system trawienny jest bezlitosny dla bardzo licznej grupy aktywnych składników każdej, pojedynczej rośliny.
 
Każda roślina jaką widzimy na zewnątrz wywiera jakieś działanie na organizm ludzki. Mnożąc to przez znaną nam liczbę zielonych mieszkańców Ziemi, otrzymamy olbrzymią listę potencjalnych leków. Ziołolecznictwo jest więc bardzo obszerną dziedziną wiedzy i w pełni naukową, gdyż badania prowadzone są cały czas i niektórzy lekarze, badacze, botanicy, chemicy poświęcają całe swoje kariery naukowe na eksploracje tylko jednej z wielu gałęzi wspaniałej dziedziny, jaką jest fitoterapia, czyli leczenie składnikami roślinnymi. Zatem niezbędna jest w tym temacie odpowiednia wiedza i poszerzone horyzonty w postaci próby całościowego zrozumienia zasad funkcjonowania naszego ciała, umysłu i ducha.
 
II. Medycyna komplementarna, czyli czym jest holistyczne podejście do organizmu człowieka  
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, ale już od dawna ma miejsce w nauce rewolucja. Istnieją grupy naukowców o otwartych umysłach, którzy rozwijają uprawiane przez nich dziedziny i tworzą nowe modele, które bardzo powoli zastępują przestarzałe. Takie dziedziny, jak biologia kwantowa, chemia kwantowa, morfogenetyka, fizyka kwantowa przeżywają obecnie swój rozkwit. Na światło dzienne wychodzą modele, badania i wyniki różnych eksperymentów naukowych, które zmieniają wszystko, co do tej pory wpajano nam w mediach, czy szkole. Coraz śmielej odkrywamy, że procesami biologicznymi żądzą mechanizmy subatomowe rozgrywające się na poziomie kwantowym. Co za tym idzie energetyczne procesy dziejące się poza naszym standardowym modelem postrzegania, determinują znaną nam materię, stabilny świat, w którym codziennie poruszamy się. Cały trik chłodnego racjonalizmu i materializmu polegał na odcięciu ludzi od potężnej wiedzy o tym w jaki sposób działa natura. To tylko kropla w morzu, ale nauka wie już (i potrafi zmierzyć, przedstawić) o polach energetycznych, które wytwarza każdy człowiek. Nazywa się to w biologii kwantowej - biomagnetycznym implozyjnym polem torsyjnym o strukturze toroidalnej. Od jakości naszego pola zależy właściwie nasze zdrowie.
 
Wszystko oscyluje na operatywnej dla siebie częstotliwości. Przykładowo ładunki emocjonalno-myślowe o polaryzacji ujemnej (nienawiść, zazdrość, zamartwianie się itp.) mają swoje wartości rezonansowe wyrażane w hercach. Tak samo działają nawet wirusy, bakterie, grzyby i wiele czynników rakotwórczych. Nasze pola energetyczne są jak gąbka, która chłonie i przerabia wszystkie częstotliwości jakie do nas docierają oraz jakie sami na siebie nakładamy. Jeśli będziemy często indukować sobie ładunki ujemne (których przyczyny mogą być bardzo rozległe np. stres w pracy, różnego rodzaju problemy finansowo-emocjonalne), wówczas nasze pole zaczyna pracować na zmienionych parametrach oscylacyjnych. W praktyce oznacza to, że przez zaniedbywanie higieny duchowej, otwieramy na poziomie kwantowym furtkę dla częstotliwości, na których pracują różnego rodzaju wirusy bądź bakterie. Przez to nasze pole automatycznie obniża częstotliwość przez co np. infekcja wirusowa ma dogodne warunki zaistnienia i rozwoju w naszym fizjologicznym środowisku, ponieważ weszła w rezonans (zgodność) z aktualnym, osłabionym, zaburzonym stanem naszego pola. Dopiero później organizm zaczyna się bronić, uruchamiając procesu immunologiczne w ciele. W większości przypadków sami doprowadzamy do sytuacji, w której jesteśmy bardziej podatni na zachorowanie lub w końcu chorujemy.
 
Dlatego stare powiedzenia bazujące na wschodnich tradycjach filozoficznych: "Zbierasz to co zasiejesz" lub "To co dajesz, zostaje ci zwrócone" oraz "Jak na górze, tak i na dole" znajdują potwierdzenie w nauce. Żeby zachować zdrowie, być silnym i odpornym należy zrewolucjonizować swoje życie, aby dostarczało nam najwięcej radości, pasji. Powinniśmy przestać chorobliwie oceniać ludzi, życzyć im źle, zazdrościć, ponieważ to do niczego dobrego z reguły nie prowadzi. Zamiast wciąż się czymś zamartwiać błądząc w myślach po przeszłości lub wyobrażając sobie różne scenariusze w przyszłości, warto skupić się na teraźniejszej chwili, która jest jedynym pewnikiem w naszym życiu. Chwila, która właśnie się wydarza jest niepowtarzalna, zawiera w sobie obraz całości i mamy pewność, że po prostu jest. Analogicznie przeszłość już minęła, a przyszłość istnieje jedynie w formie wyobrażeń i nieskończonej ilości możliwych scenariuszy. Chwila obecna jest momentem, w którym możemy zadecydować o natychmiastowej zmianie. Ponoć najtrudniej zrobić ten pierwszy krok, ale trzeba go kiedyś zrobić.
 
Choroba w większości przypadków to kumulacja naszych dotychczasowych działań, które doprowadziły do jej powstania. To także sygnał od organizmu, który jasno komunikuje nam, że w ciele dzieje się coś niedobrego, a przyczyną jest zazwyczaj nasze podejście do zasad higieny ducha, czyli pielęgnacji życia na wielu poziomach: umysłowym, cielesnym, mentalnym i transcendentalnym. Przez rozwój cywilizacji technicznej i skupionej wokół przestarzałych modeli naukowych systemów medialnych, edukacyjnych, politycznych, czy spożywczych, zapomnieliśmy o wiedzy przekazywanej ludziom w spuściźnie kultur starożytnych, które obecnie coraz odważniej eksploruje nauka.
 
Najwyższy czas zrozumieć, że to co dajemy, otrzymujemy w zamian. W fizyce kwantowej możemy powiedzieć, że rezonacyjna fala zwrotna, którą wytworzyliśmy, ponownie spenetruje naszą osobistą, energetyczną przestrzeń na zasadzie efektu "bumerangu". Jest to istotne, ponieważ wiele osób oczekuje, że zaaplikowany lek ziołowy lub syntetyczny odwali całą robotę za nas i ponaprawia uszkodzone sekwencje w organizmie. Owszem jest spora szansa, że po pewnym czasie zostaniemy wyleczeni, ale jeśli będziemy nadal utrzymywać poziom rezonansu i energii na niskim poziomie, to problem do nas prędzej czy później wróci lub już na poziomie leczenia zaburzy cały proces rekonwalescencji. Przez niezrozumienie prostych zasad, na podstawie których działa natura, Wszechświat i nasza biologia, nie możemy skutecznie podnosić jakości swojego życia. Wciąż wierzymy w racjonalistyczny determinizm, który neguje większość zjawisk, które rozgrywają się poza możliwościami tradycyjnego, ludzkiego postrzegania. Na szczęście nauka przychodzi nam w tym względzie z pomocą, choć nie jest łatwo przebić się żadnej nowej teorii, koncepcji, wynikom, szczególnie jeśli jest to poletko medyczno-biologiczne.
 
III. Jak zachować dobre zdrowie?
W dobie pędzącego życia, błędnym rozumieniu podstaw mechaniki kwantowej na poziomie relacji międzyludzkich, warto zatrzymać się trochę i zadać sobie pytanie: "Co właściwie determinuje moje postrzeganie siebie samego?", "Czy sam nie oszukiwałem siebie, dopasowując wiele aspektów mojego życia, aby pasowały do przyjętej przeze mnie wizji świata, którą w sobie umacniałem nawet podświadomie?", "Czy jak pomyślę o kimś źle, w jakikolwiek sposób mi to pomoże?", "W ilu aspektach życia oszukuje sam siebie?".
 
Biologia i chemia kwantowa jasno klarują koncepcje wysokiej jakości osobistego komfortu psychicznego, fizycznego i duchowego. Jeśli chcesz utrzymywać swoją energetykę, pole torsyjne na wysokim poziomie, musisz przemodelować postrzeganie świata i swoją w nim rolę o esencjalną wiedzę na temat subtelnej natury przytrafiających się każdej jednostce zdarzeń. Fizycy kwantowi mawiają, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Zatem sytuacje, które nam się przytrafiają mają swoją określoną i jasno sprecyzowaną przyczynę. Analizując nasze postępowanie możemy śmiało dojść do przyczyny niemal każdego istniejącego skutku w postaci choroby, pogorszonego lub dobrego samopoczucia, nieprzyjemnych lub budujących i miłych myśli itp. Najważniejsza rada z punktu widzenia nauki to: "Przestań się zamartwiać, to nic nie da, wręcz przeciwnie. Weź się w garść, zacznij myśleć pozytywnie i wykorzystaj jedyny moment, do którego masz pewność, że istnieje, do zmiany którą chcesz zobaczyć w swoim życiu". Innymi słowy: "Bądź zmianą, którą chcesz zobaczyć u innych", "Zapomnij o starych modelach, otwórz się na nowe doznania, nową wiedzę, uelastycznij swoje horyzonty, odnajdź w życiu pasję i zacznij dostrzegać w doświadczeniu dnia codziennego okazję do rozpoczęcia całkiem nowej, fascynującej przygody".
 
Jeśli miałbym polecić kilka wzorców interakcji z rzeczywistością, które pomogą każdemu zachować lepsze zdrowie, to na pewno wspomnę o: 1) częstym relaksowaniu ciała i umysłu (praktyki medytacyjne, kontemplacyjne), 2) dużo ruchu, co skutkuje lepszym krążeniem, dotlenieniem i ukrwieniem mózgu oraz innych narządów w ciele, 3) łapaniu się na brodzeniu w przeszłości lub przyszłości i uziemieniu doświadczenia w chwili obecnej, 4) redukcji ujemnych ładunków myślowych na rzecz myślenia pozytywnego, 5) zmianie nastawienia do innych ludzi, 6) nie uleganiu skrajnym emocjom, cofnięciu się zawsze kilka kroków w tył, 7) pielęgnacji wewnętrznego płomienia pasji, 8) poszerzaniu wiedzy o otaczającym nas świecie.
 
Terapia ziołami to jeden z etapów, to zazwyczaj próba wyleczenia skutków zainicjowanych na płaszczyźnie subtelnej (kwantowej). Żadna substancja chemiczna nie naprawi nie służących nam mentalnych wzorców, a które podświadomie lub świadomie stale powtarzamy. Jest to też jedna z przyczyn dlaczego leczenie roślinami trwa dłużej, ale ma mniej skutków ubocznych - w trakcie naturalnej kuracji, ten czas rekonwalescencyjny jest kluczowym momentem, w którym możemy wprowadzić zasadnicze zmiany do naszego modelu interakcji ze światem zewnętrznym. Poważniejsze choroby są często rozpaczliwym wołaniem wysoce wyspecjalizowanego systemu komórek i połączeń nerwowych w naszym ciele o wprowadzenie niezbędnych zmian eliminujących dotychczasowe destrukcyjne działanie. 

Podsumowanie
Wszystko co zostało powyżej napisane ma na celu zarysowanie ogólnych zasad funkcjonowania ciała ludzkiego oraz głębszych mechanizmów sztuki ziołolecznictwa. Zdaje sobie sprawę, że być może dla niektórych będą to dość szokujące informacje, ale kto ma teraz czas, aby po ciężkim dniu w pracy być jeszcze na bieżąco z nauką dotyczącą takich dziedzin jak biologia, chemia czy fizyka kwantowa. Do tego robić własne badania poza informacjami serwowanymi w masowych mediach. Oprócz mojej zwyczajowej działalności naukowej, prowadzę wykłady z zakresu biologii kwantowej oraz żywo interesuje się mechaniką kwantową w procesach biologicznych oraz chemią kwantową. Czeka nas rewolucja w dotychczasowym postrzeganiu tego czym jest istota ludzka i jak działa. Następuje ponowny zwrot w kierunku mądrości wielu starożytnych kultur, które podkreślały, że przyczyn chorób, złego samopoczucia i trapiących nas problemów należy szukać w subtelnej sferze życia ludzkiego, a ich eliminacja powinna przebiegać wielowymiarowo na poziomie ciała, ducha i umysłu.

20121026

Badanie świadomości, czyli psychodeliki i ewolucja

Badanie świadomości mistycznej może być najbardziej zaawansowaną drogą do poznania złożonej mechaniki funkcjonowania systemów biologicznych, naszej świadomości oraz ogólnie fenomenu życia we Wszechświecie. Dlaczego ludzie z całego świata doświadczają tych powtarzalnych wyzwoleń rozszerzenia świadomości? Być może na tej planecie ma miejsce szeroko zakrojony program nauczania zaprojektowany przez inne cywilizacje (może nawet nas samych z przyszłości) realizowany poprzez świat minerałów i roślin...

Może to co nazywamy "śmieciowym DNA" jest właśnie matrycą, na której zapisany jest cały ewolucyjny program pochodzący z wielu światów, pozwalający nam uczyć się czym jest życie samo w sobie. Wiemy, że można zapisywać informacje na DNA, a psychodeliki od tysięcy lat mają silny związek z podwójną helisą. Co jeśli umożliwiają przenikanie naszej świadomości przez różne światy nielokalne, w których egzystują istoty mające coś wspólnego z naszym DNA, a co za tym idzie z nami? Jeśli tak by było, to pod postacią enteogenów dysponujemy potężnym organicznym narzędziem, zsynchronizowanym z ludzką genetyką i systemem nerwowym, umożliwiającym dostęp do olbrzymiej biblioteki informacji, nauczań, historii, mądrości etc. - a ich zadanie to akceleracja ewolucji określonych gatunków na planetach podobnych do naszej?

Francis Crick - biolog molekularny, zdobywca nagrody Nobla za odkrycie struktury DNA przyznał blisko przed śmiercią w 2004 roku, że podczas swojego noblowskiego odkrycia był pod wpływem LSD, kiedy zobaczył w wizji wzorzec podwójnej helisy. Zresztą nie on jedyny, inni wybitni naukowcy, również nobliści, także przyznawali się, że dokonali swoich odkryć kiedy w ich synapsach krążyły substancje psychodeliczne (a ilu spośród nich się nigdy do tego nie przyznało?). Jeśli takie wyspecjalizowane informacje zostały zapisane w naszym DNA, a my globalnie dorastaliśmy przez tysiące lat do ich odczytania, to teraz jest chyba ostateczny czas, aby nauka w pełni otworzyła się na badanie takich substancji, zostawiając ignorancje i uprzedzenia wobec enteogenów, pokutujących od znanego nam wszystkim dobrze okresu wielkiej banicji tychże i sprowadzania ich do roli nic nie znaczącej używki. Psychodeliki mogą być narzędziami daleko wykraczającymi poza umysły naukowców, poza wielkie maszyny jak Wielki Zderzacz Hadronów w CERN, gdzie próbują zarejestrować jakąś niewidzialną cząstkę nadającą obiektom masę. Pojęcie świadomości jest największą zagadką ludzkości, jednocześnie świat nauki dał sobie wmówić, przy olbrzymich wysiłkach pewnych elitarnych grup politycznych, że enteogeny nie znaczą nic ponad halucynacje.

 

W całym tym szaleństwie niektórzy zapewne nieśmiało stwierdzają, że straciliśmy tak wiele lat, tak wiele potencjalnie rewolucyjnych rozwiązań w psychiatrii, medycynie, biologii, fizyce i chemii, że skala tego jest wręcz niewyobrażalna. Badania naukowe nad psychodelikami przeprowadzane w okresie przed ich wyłączeniem ze świata nauki, ukazały ich potencjalnie dogłębny wpływ na wszelkie dziedziny ludzkiego życia. W psychiatrii i psychologii pomagały leczyć najbardziej skrajne przypadki zaburzeń psychotycznych, aspołecznych zachowań, depresji i innych zaburzeń na tle psychogennym; w medycynie odkrywano właściwości antynowotworowe, cytotoksyczne substancji zawartych w roślinach enteogenicznych, mające zbawienny wpływ dla pacjentów w ciężkich fazach choroby nowotworowej, a także depresji, zespołu przewlekłego zmęczenia przekładających się na ogólny stan zdrowia psychofizycznego danej jednostki; w biologii i chemii dzięki psychodelikom naukowcy doznawali olśnień i dokonywali odkryć, za które zdobywali często prestiżowe wyróżnienia, a nawe nagrodę Nobla. Wreszcie zwykli ludzie potrafili odzyskać z powrotem swoje życia, rozpalić wewnętrzny płomień pasji, choć nie zawsze ta droga była bezpieczna. Jednocześnie wielu z tych samozwańczych śmiałków psychonautyki wyrządziło sobie szkody natury mentalnej poprzez nieodpowiednie użycie tak potężnych narzędzi, ale ktoś musiał przecierać szlaki. Okryte niesławą i ignorancją enteogeny samoistnie przyciągały ciekawość ludzkich umysłów, a skoro świat nauki stracił nimi zainteresowanie (rzecz jasna z licznymi wyjątkami, ale całościowo będącymi i tak kroplą w morzu potencjalnych możliwości jakie wywołałoby uznanie psychodelików za oficjalne narzędzia nauk ścisłych i humanistycznych), badania na własną rękę robili obywatele właściwie wszystkich rozwiniętych krajów świata. To pokazało też siłę tych substancji. Korzystali z nich humaniści i ścisłowcy, za ich pomocą tworzona była sztuka, filozofia i nauka. Co jest tak niezwykłego w odmiennych stanach świadomości, że podświadomie wszystkich one fascynują?  


Enteogeny i nasze ciała to być może najbardziej zaawansowany system do badania tajemnicy powstania życia i świadomości. Skłaniam się ku temu, że ci wysoko postawieni ludzie we władzy rządów światowych doskonale zdawali sobie sprawę, co stałoby się gdyby naukowcy z całego świata zaczęli badać te substancje z każdej strony i pod każdym kątem; zwykli ludzie zostaliby dość szybko poinformowani, że przy współpracy najlepszych naukowców na tej planecie została opracowana bezpieczna metodologia, dzięki której każdy może doświadczyć świadomości mistycznej, może poznać głębsze podstawy egzystencji, aniżeli jedynie wiedza wypracowana przez newtonowsko-kartezjańskie mechanistyczne podejście + to czym zaczęła nas karmić popkultura. W istocie zostalibyśmy poinformowani, że klucz do rozwiązania najbardziej złożonych problemów i zagadek egzystencji mieliśmy cały czas w sobie i przed naszymi oczami - zakodowany w naturze, czekający na naszą kolektywną dojrzałość do adaptacji i zgłębiania tajemnic życia. Terence i Dennis McKenna po swoim słynnym eksperymencie w La Chorerra stwierdzili, że doświadczenia mistyczne wywołane naturalnie lub przez rośliny bądź minerały są dowodem na ewolucje Wszechświata i hipotetyzowali, jakoby ich obecność była falą zwrotną z nieokreślonego punktu osobliwości w czasie, międzygalaktyczną wiadomością z przesłaniem: "Udało się! Dokonaliśmy tego!" lub zakodowaną wiadomością od pozaziemskiej cywilizacji pt. "Patrzcie dokąd wszyscy zmierzamy". Hipotezy braci McKenna są do dziś bardzo inspirujące. Idea rozpatrywania wszelkich wglądów mistycznych jako sprzężonej fali zwrotnej wychodzącej w formie echa z bardziej złożonych struktur Wszechświata, sama w sobie jest gimnastyką dla umysłu. Coś jak emitowana przez entropię czarnej dziury (osobliwości) energia, w której zawarta jest próba przekazania w nieskończenie różnorodny sposób nam czegoś w stylu: "Zobaczcie jaka czeka nas ostra jazda". W tym ujęciu sny mogą pełnić podobną funkcję lub są efektem naszych interakcji w innych, przenikających się wzajemnie światach. Ważnym czynnikiem wydaje się tu adaptacja tego zjawiska do przyjętych przez nas struktur osobowych podtrzymujących wierzenia, koncepcje, modele reagowania itp.

Na koniec można ironicznie zapytać, czy przypadkiem rzeczywistość jest bardziej niezwykła, niż nam to wmówiono, a nasza historia nieco bardziej skomplikowana i zdecydowanie dłuższa od tego, co wykłada się na zajęciach tego szacownego przedmiotu nauki. Sam noblista Francis Crick odważnie spekulował, że nasze DNA mogło przybyć na Ziemię z gwiazd, a ściślej od wysoko rozwiniętej cywilizacji, która pozostawiła na kodzie zapis wszystkich swoich osiągnięć, być może w obliczu jakiejś naturalnej katastrofy w ich macierzystym układzie gwiezdnym. Następnie w formie kapsuły kosmicznej posłano kod genetyczny na inną planetę potrafiącą podtrzymać złożone systemy biologiczne. Uśpiona wiedza zapisana na DNA mogła być wedle tej koncepcji dekodowana po osiągnięciu określonego stopnia rozwoju cywilizacji lub za pomocą odmienny stanów świadomości. Ciekawe jest to, że Crick, mimo bycia racjonalnym, wyrachowanym naukowcem, był na tyle elastyczny w poglądach, że rozważał istnienie innych cywilizacji, które mogły dokonać kiedyś inżynierii genetycznej w systemie planetarnym Ziemi. Zdecydowanie opowieść pt. "Ewolucja ludzkości i planety Ziemia" zdaje się kryć za sobą wiele niepojętych, fascynujących, ale gotowych do eksploracji tajemnic. 

20120408

W jaki sposób przygotować się do ceremonii Ayahuascowej?

Przede wszystkim należy mieć na uwadze, że Ayahuasca jest silnym narzędziem neurochemicznym w dostrajaniu indywidualnej percepcji do morficznych światów istniejących na częstotliwościach zwykle niedostrzegalnych gołym okiem i przez wielu niepostrzegalnych w neutralnym stanie zmysłowym. Jest to również biochemiczne oprogramowanie, które pozwala na operowanie zwiększonym pasmem przepływu subtelnych fal, drgań na poziomie kwantowym, co skutkuje wyostrzonym czuciem ruchów energii w ciele oraz wokół. W konsekwencji zindywidualizowana forma percepcji, która jest zestawem cech i atrybutów określanych przez ludzi, jako JA; nagle staje przed obliczem wielu różnych istot, wielu światów, których istnienia wcześniej sobie nie uświadamiał lub miał przebłyski w postaci snów, spontanicznych wizji w głębokich stanach transowych itp. Zmieniają się perspektywy postrzegania rzeczywistości sprzężone z cechami osobowymi filtrującymi przetwarzaną przez umysły przestrzeń. Przywiązanie i połączenie z nabytymi cechami, z naszym JA, w miarę postępowania praktyki zaczyna się uelastyczniać (upłynniać). Jesteśmy konfrontowani z naszą podświadomością oraz wszystkim co do siebie przyciągamy lub przyciągnęliśmy. Proces ten można wykorzystać na wiele różnych sposobów i to od treningu i uważności każdego człowieka zależy jaką drogę skalibruje dla siebie i w jakich warunkach będzie kontynuował przygodę na Ziemi.

Z tego punktu możemy rozwijać dwie zasadnicze drogi zgłębiania światów nielokalnych: 1) Rozbudowa ezoterycznego EGO - spotykałem wiele osób długotrwale praktykujących z Ayahuascą i wyczuwałem w nich dość spore dysonanse energetyczne, traktowanie innych z góry lub nawet demoniczną aurę. Spryt różnego rodzaju istot rezydujących w środowisku nielokalnym polega na imitacji sojuszników i wciąganie w coraz to bardziej rozbudowane scenariusze, które są pożywką dla EGO, dając poczucie wyższości i władzy. Techniki są subtelne, zatem osoba angażowana w ten rodzaj gry na tyle ufa "przewodnikom" i "nauczycielom", że zamiast klarować mechanikę i struktury głębszego podłoża egzystencji, sprawia że potrzebuje stopniowej, zhierarchizowanej wiedzy tajemnej, która niejednokrotnie jeszcze mocniej gmatwa proste prawa Wszechświata. Mnogość światów i ich aspektów jest tak ogromna, że nie wyćwiczona jednostka będzie wręcz omamiona przez pewne kolektywy istot; 2) Eksploracja poza EGO (płynne EGO mode ON) - Istota po rozpoznaniu swojej prawdziwej natury, powróceniu z podróży poza wszelkimi wątpliwościami, jedności z powrotem do rzeczywistości, w której obowiązującym paradygmatem postrzegania jest zbiorowa iluzja dualności, jest bardzo uważna i wyczulona na wszelkie zniekształcenia pierwotnej świadomości przepływu życia. Będzie znacznie mniej podatna na wszelkie manipulacje, a doświadczając odmiennych stanów świadomości praca będzie raczej ukierunkowana na zgłębianie tajemnic nieskończoności i struktur Pustki oraz celebracja spontanicznego przepływu życia przez życie samo w sobie, takim jakie ono JEST. Ayahuasca w tym wypadku będzie wydajnym narzędziem do eksploracji nadprzestrzeni i zwyczajnie uczestnictwa w nieustannej przygodzie kosmicznej, w której każdy byt bierze udział. Szerzej o płynnym EGO pisałem tutaj:

Nie oznacza to, że któraś z dróg jest niewłaściwa lub że to co przedstawiłem jest ostateczną klasyfikacją. Każde przeżycie psychodeliczne jest uwarunkowane wieloma zmiennymi i cechami indywidualnymi istoty. Ciężko silić się w tym miejscu na próbę zbiorowego i końcowego zdefiniowania głębokich stanów mistycznych (w tym wypadku przy wsparciu narzędzia o nazwie Ayahuasca). Wracając do rozpoczętej myśli, nic nie dzieje się bez przyczyny i każdy przyciąga tego typu zapłonowe punkty na swojej życiowej ścieżce, jakie są mu często w danej chwili potrzebne. Pod tym kątem chyba najzdrowiej na to spojrzeć, gdyż jest dostatecznie wiele informacji w nas lub w dostępnych dla ogółu przestrzeniach, aby wypracować unikalny system ochrony lub rozpuścić iluzje oddzielające ludzi od autentycznego doświadczenia ich samych. Dlatego dziele się swoimi uwagami, ale mam jednocześnie świadomość, jak wiele osób i tak nadal będzie robiło "swoje" i to jest w życiu piękne, bo na tym etapie rozwoju naszej cywilizacji, zbiorowo nie możemy postrzegać procesów przyczyny i skutku w ich najgłębszej, najbardziej intymnej formie, gdzie być może wszystko dąży do ciągłej równowagi, balansu oraz ekspansji i pogłębieniu różnorodności.

Inną ważną sprawą jeśli chodzi o Ayahuasce jest jej zakres działania, a także więzi jakie zostały ustanowione za jej pomocą ze światami nielokalnymi. Szamanizm to inżynieria i modulacja rzeczywistości niematerialnej wraz z rezonacyjna falą zwrotną w postaci określonych skutków i materializacji w świecie makroskopowym. Przez tysiąclecia za pomocą Ayahuasci eksplorowano i ustalano nowe sieci powiązań z różnymi światami. W pewnym momencie w tych sieciach zaczęły się tworzyć specyficzne prawa i mechanizmy z nimi związane. To oznacza, że zostało wypracowanych wiele dróg i krętych korytarzy biegnących nielokalnymi szlakami morficznymi. Przyjmując Ayahuasce z pewnością wiele z tych sieci i tradycji będzie miało wpływ na nasze doświadczenie. Wytrenowana jednostka będzie w stanie postrzegać rytualne nakładki i cieszyć się czystym doświadczeniem. Dla niewytrenowanej jednostki będzie to równie fascynująca przygoda, ale leżąca dużo bardziej poza kontrolą (chociaż i w tym wypadku nie jest to regułą, gdyż niektórzy otrzymują sporo wsparcia po drugiej stronie). W każdym razie w związku ze wszystkim powyższym, forma rytuału i ten kto go przeprowadza jest bardzo istotna, a ceremonia przeprowadzona przez nieodpowiednią personę może pod płaszczykiem pięknych wizji, odbić się później w dość nieprzyjemny sposób (ale tutaj też jest to sprawa indywidualna - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia).

Dieta: 

W zakresie diety istnieje bardzo szeroki wachlarz różnych tradycji, które inaczej lub w sposób mniej lub bardziej zmodyfikowany podchodzą do tego tematu. Zbierając to wszystko do kupy i na bazie własnego doświadczenia wymienię kilka punktów stycznych odnośnie diety

- chodzi tu głównie o przygotowanie i detoksykację ciała
- należy odżywiać się zdrowo (jeść dużo warzyw, owoców, jarzyn)
- wstrzemięźliwość seksualna bardzo wskazana
- podobnie jak i dieta wegetariańska preferowana
- bezwzględny zakaz spożywania czerwonego mięsa
- ograniczenie do minimum soli i cukru
- zakaz przyjmowania leków antydepresyjnych z grupy SSRI (inhibitory selektywnego wychwytu serotoniny), tego typu interakcje mogą spowodować nawet śmierć (leki należy odstawić najlepiej 3-5 miesięcy przed ceremonią)
- zakaz spożywania roślin i pokarmów, które podwyższają poziom serotoniny w mózgu bezpośrednio przed ceremonią
- na własną odpowiedzialność przed ceremonią możemy zażyć LSD, meskalinę lub psylocybinę (intensywność doświadczenia najprawdopodobniej zostanie znacznie spotęgowana)
- picie dużej ilości płynów (głównie wody ze wsparciem koktajli, przetworów owocowych)

Kiedy ciało będzie oczyszczone wymioty podczas ceremonii ustaną, dietę będziemy mogli wówczas dowolnie modulować zachowując rzecz jasna odpowiedni balans i umiar. Niektórzy szamani tak długo byli na diecie, że teraz odbijają sobie jedząc słodkie i smaczne ciastka i nie rozumiem krzywych spojrzeń białych w stosunku do takich szamanów ("że niby jak to szaman, a wtranżala słodkości"); w końcu życie to też i słodycze, nie są odseparowane od życia, są ich nierozerwalną częścią lub zwyczajnie po takim bagażu doświadczeń chłopom należy się też coś od życia.

Jeśli chodzi o ukierunkowaną dietę w konkretnej praktyce i tradycji, sprawa wygląda już nieco inaczej. Badając i zgłębiając systemy szamańskie napotykamy jasne techniki, które umożliwiają pogłębione odczuwanie, odbieranie bytów roślinnych. Mówi się o tym Plant Spirit Shamanism lub inaczej nauka u Roślin Nauczycieli. Wówczas, aby umieć dostrajać się w sposób bardziej wydajny do ducha nauczającej nas rośliny, przewidziana jest specjalna dieta prowadzona tylko z wybranym gatunkiem roślin lub ewentualnie wsparta kilkoma najbardziej podstawowymi produktami spożywczymi. Przez kilka lub kilkanaście dni trenująca jednostka pije napary, wywary lub odwary z wybranego gatunku rośliny, zjada ją oraz kąpie się w niej. Wedle tradycji to wzmacnia więź z daną rośliną, a także automatycznie z całą biosferą i Pachamamą. Umożliwia jednostce sprawniejsze badanie subtelnych struktur stabilizujących i osadzających spirale życia w biosferze ziemskiej.

Ćwiczenia i przygotowania:

Istnieje szereg technik, które możemy wykorzystać w naszej przestrzeni do: pogłębienia doświadczeń podczas ceremonii Ayahuascowej, pogłębienia naszej relacji z naturą, pielęgnowania wewnętrznych procesów uważności, zwiększenia intensywności doświadczeń psychodelicznych zarówno wywołanych naturalnie i spontanicznie, jak również przy użyciu zewnętrznych narzędzi. Tutaj wymienię kilka istotnych...

1. Uważność - ćwiczenia w uważności to szeroki temat, ale ogólny koncept polega na wyciszeniu i swobodnej obserwacji personalnej przestrzeni, bez angażowania się w jakikolwiek ładunek emocjonalny. To próba postrzegania pojawiających się i znikających myśli jako coś dziejącego się równocześnie z nieprzeniknioną ciszą i spokojem oceanu życia przepływającego przez każdą chwilę. Dzięki tym ćwiczeniom możemy postrzec prawdziwą naturę myśli, zobaczyć ich mechanikę i nie dawać się łapać na emocjonalno-karmiczne gry. Za pomocą tej tylko techniki, prowadzonej sumiennie, można się oświecić.

Przeznaczajmy codziennie godzinę na siedzenie i obserwacje naszej przestrzeni. Na początku utrzymywanie stanu biernego obserwatora i nie angażowanie emocjonalne w napływające obrazy odczucia może sprawiać trudności, ale w miarę postępowania praktyki, będziemy postrzegać, że nie ma sprzeczności, nie musimy się wysilać, wszystko przychodzi naturalnie i jednoczesne istnienie pojawiających się i znikających myśli wraz z wszechowładniającym uczuciem spokoju na widok nieskończonego przepływu życia, będzie coraz bardziej komfortowe.

W trakcie naszej codziennej aktywności również możemy ćwiczyć uważność. Zdystansujmy się do naszych struktur osobowych na tyle, na ile tylko potrafimy i obserwujmy siebie w interakcjach z matrixem: dlaczego dane osoby wywołują w nas takie uczucia, a nie inne, dlaczego dajemy się wciągać w jakąś emocjonalno-myślową rozgrywkę i czy przypadkiem to wszystko nie dotyka raczej naszych wyobrażeń o nas samych, niż faktycznie tego, czym jesteśmy. Istotne jest tutaj pielęgnowanie perspektywy nieskończoności. Świadomość uczestnictwa w niewyobrażalnej zabawie w życie, w jednym z nieskończonych Wszechświatów, zawierającym biliony galaktyk, ciężkie do zliczenia układy gwiezdne i planety, które są jak ziarnka piasku na wielkiej, samostwarzającej plaży życia. Wzięcie pod uwagę wieku przeciętnej ludzkiej przygody w ciele i wieku tylko jednego, znanego nam Wszechświata (tu chodzi o wiele miliardów lat). Z taką perspektywą niezwykle trudno będzie zaburzyć nasz spokój, wkręcić w gry rozgrywające się w sferach wyobrażeń. Przypomnijmy sobie dzieciństwo - kiedy płaszcz nieskończoności, poczucie nieustannej wydarzającej się i pięknej w swej prostocie przygody zwanej życiem towarzyszyło każdemu z nas, było integralną częścią naszej egzystencji wespół z całą burzliwością dziecięcego i młodzieńczego sposobu patrzenia na świat.

Więcej różnych wskazówek i technik można znaleźć na moim blogu: http://www.neurogeneticsinstitute.blogspot.com/

2. Praca ze snami - większość doświadczeń mistycznych i psychodelicznych łączy się ze sferą snu. Dlatego, że szyszynka oraz psychoaktywne molekuły mają z dobową regulacją cyklu snu i samymi snami wiele wspólnego (np. ibogaina jest analogiem melatoniny). Ważnym elementem jest więc sumienne prowadzenie dziennika snów. Zapisywanie szczegółów, ich porównywanie, łączenie, dekodowanie. To niesamowita przygoda, a jednocześnie okazja, aby przepracować wiele lekcji z podświadomością i zaoszczędzić psychodelikom roboty, wówczas pokażą nam coś ciekawszego. Praktyka ze snami wypracuje w każdym z nas unikalny system wywoływania Świadomych Snów, a ich opanowanie jest bardzo dobrym przygotowaniem do niemal każdego typu doświadczenia psychodelicznego i mistycznego.

3. Ruch i kontakt z naturą – jest bardzo ważnym elementem, ponieważ pozwala obudzić w nas pierwotną iskrę-połączenie z biosferą. Jeśli mamy taką możliwość, to spędzajmy możliwie jak najwięcej czasu w lesie, na łonie przyrody. Przypomnijmy sobie jak to jest chodzić boso po trawie, stąpać bosą stopą po świeżym mchu. Przytulajmy się do drzew, nauczmy się znów z nimi rozmawiać. Siadajmy częściej na korzeniu i medytujmy słuchając odgłosów wydarzającego się cudu życia i kołyszących się na wietrze drzew, które grają melodie specjalnie dla ciebie. Taka praktyka wzmocni nasze zmysły i więź z Pachamamą, roznieci w nas wewnętrzny, archetypiczny, magiczny płomień pasji. Będzie to płomień wojownika, a jednocześnie wrażliwego na piękno obserwatora.

Biegajmy, cieszmy się życiem, nauczmy rozpoznawać lokalne rośliny, następnie zbierać je, przyrządzać i zjadać. To przywoła w nas bardzo miłe wspomnienia, kiedy wszyscy żyliśmy w zaawansowanej integracji z systemem biosfery, kiedy byliśmy całościowo świadomi fenomenu i piękna samoorganizującej się i osadzającej spirali życia w systemie planetarnym. Aspekt dziecięcy jest tu również znaczący: przypomnijmy sobie czasy kiedy każdy odczuwał wzmożone oddziaływanie płaszcza nieskończoności, który sprawiał, że odbieraliśmy rzeczywistość jako wieczną przygodę, nieskończony przepływ życia przez najdrobniejszą chwilę i to charakterystyczne poczucie zawsze było aktywne w tle, obok całej burzliwości dziecięcego i młodzieńczego modelu poznawania rzeczywistości. W istocie to nigdy nas nie opuściło, ale system funkcjonujący obecnie na Ziemi, w miarę naszego dorastania i stawania się coraz bardziej „poważnym” uczestnikiem gry, próbuje zgasić w nas owy pierwotny blask. Nie potrzebujemy jednak wiele, aby znów go w sobie rozbudzić. Wystarczy sumienna praktyka, ale patrząc na niemożliwe do wycenienia profity – nie jest to zbyt wiele.

4. Inne psychodeliki – dobrym treningiem przed właściwą ceremonią Ayahuascową jest zażycie grzybów psylocybinowych. W odpowiedniej dawce i przy zastosowaniu zasad rytuału (ciemne pomieszczenie, stymulacja dźwiękowa) możliwa jest indukcja doświadczenia niemal identycznego z przeżyciem podróży z amazońską miksturą. W końcu dostarczamy do organizmu DMT (a ściślej 4-PO-DMT) tylko w nieco innej chemicznie formie. Jako środek wspomagający ćwiczenia uważności, upłynnianie struktur osobowych, całkiem nieźle sprawują się konopie indyjskie. Zastosowane w kontekście rytualnym, niezbyt często i niedługo, mogą przyczynić się do postępów w praktyce, a także do nauki odczuwania ruchów energii w ciele i otoczeniu.
O grzybach psylocybinowych w szerszym zakresie można przeczytać tutaj:http://botanicscience.blogspot.com/2010/02/rodzimy-krasnal-wolnosci-czyli-ysiczka.html

Powyższe cztery punkty są według mnie istotne przy wchodzeniu w relacje z jakimkolwiek systemem technik duchowych oraz w pracy z psychodelikami. Warto mieć na uwadze, że rozpoczynając pracę z Ayahuascą logujemy się również do sieci tradycji i wytyczonych powiązań ze światami nielokalnymi ustabilizowanymi przez przeróżne systemy szamańskie na przestrzeni tysięcy, a może i nawet więcej lat. Śmigamy pomiędzy relacjami, w których czarna magia zaczyna działać. Dlatego do tych tematów należy podejść z dużą dozą ostrożności. Najlepszą ochroną przed tzw. brujeriją (czarnoksięstwem) jest ćwiczenie uważności i rozpoznanie swojej natury, stanie się świadomym przepływu nieskończoności w chwili obecnej i jedności, która unifikuje oraz jest rusztowaniem dla wszystkich dualizmów. Warto też przyjrzeć się bliżej dlaczego tak wielu ludzi przez lata praktykujących z Ayahuascą mają rozdmuchane EGO, traktują innych z wyższością (szczególnie tych mniej doświadczonych spirytualnie, cokolwiek to dla nich znaczy), a Ayahuasqueros toczą między sobą waśnie. Już sam fakt powyższych słów powinien postawić nas w pełnej gotowości podczas przystępowania do różnych systemów ezoteryczno-szamańskich. Kiedy w świecie dwuwymiarowym istota z trzeciego wymiaru zechce się przejawić, może imitować coś, co zostanie odczytane przez mieszkańców świata 2D jako zjawiska nadprzyrodzone, boskie, objawione itp. Nie oznacza to jednak, że trójwymiarowa istota ma na pewno czyste i bezinteresowne intencje. Taką samą analogię można zastosować do naszego świata i obcowania z Ayahuascą, czyli narzędziem dostrajającym percept do rzeczywistości operujących na znacznie szybszych częstotliwościach.

Wiele osób traktuje szamanizm jako nieskazitelny system głębokiej pracy z rdzenną świadomością natury. To jest po części prawda, ale nie należy zapominać, że istoty, którym elity oddają cześć i których czczono w wielu starożytnych kulturach operują na częstotliwościach niewidzialnych gołym, ludzkim, niewytrenowanym okiem. Szamanizm od początku był głęboko zazębiony z tymi istotami, które doskonale zdają sobie sprawę z potencjału tkwiącego w zjednoczonej sile wszystkich szamanów, ich uczniów i otwartych na tę wiedzę białych mieszkańców cywilizacji amnezji. Dlatego istnieje wiele warstw subtelnej manipulacji, wiele warstw kontroli w światach nielokalnych. Stąd kwestia rytuału i tego kto go odprawia jest tak ważna.

Trochę informacji technicznych: Serotonina, iMAO i SSRI
Serotonina to ważny neuroprzekaźnik systemu nerwowego człowieka. Znana jest również pod nazwami 5-hydroksytryptamina lub 5-HT. Produkujemy ją w mózgu oraz układzie trawiennym. Odpowiada za funkcje przystosowania psychospołecznego, stany emocjonalne, umiejętność radzenia z problemami, postrzeganie jednostki w systemie społecznym i czerpanie satysfakcji z życia. Niedobory serotoniny skutkują depresją, nadpobudliwością nerwową, myślami samobójczymi, myślotokiem, czy niepokojem. Powstaje z podstawowego aminokwasu organizmów żywych L-tryptofanu. Ma również związek z cyklem snu, ponieważ jest prekursorem melatoniny – substancji uwalnianej przez ludzi podczas snu lub/i w stanach medytacyjnych, transowych. Zaburzenia gospodarki serotoninergicznej mogą mieć różne podłoża, m.in. mała ilość tryptofanu, która z kolei oznacza brak wystarczającej ilości budulca do produkcji; zbyt chciwy pobór serotoniny ze szczeliny synaptycznej; nadaktywność enzymów metabolizujących serotoninę, która szybko się rozpada i nie przekracza bariery krew-mózg.

Zasadniczą funkcją serotoniny jest działanie hamujące, inhibitujące wewnątrz złożonego systemu ścieżek neurochemicznych w ośrodkowym układzie nerwowym. Zwiększony poziom serotoniny między synapsami skutkuje uczuciem rozluźnienia mięśni, lekkości ciała, zdystansowaniem do EGO, łatwością w rozwiązywaniu problemów, nawiązywaniu komunikacji oraz lekkością w przetwarzaniu informacji i myśli. Większość serotoniny w ustroju jest metabolizowana do kwasu 5-hydroksyindolooctowego (5-HIAA) przez monoaminooksydazę (MAO), która jest enzymem dezaktywującym serotoninę, przez co nie dostaje się ona do krwioobiegu i w konsekwencji do mózgu. Inhibicja MAO powoduje gwałtowny wzrost koncentracji serotoniny w mózgu. Nowoczesne leki antydepresyjne wykorzystują mechanizm iMAO w celu podniesienia poziomu neuroprzekaźnika serotoninowego przez blokowanie selektywnego wychwytu zwrotnego serotoniny. Poza tym w organizmie człowieka serotonina może posłużyć jako prekursor do produkcji 5-metoksy-N,N-dimetylotryptaminy (5-MeO-DMT), silnej substancji psychotropowej oraz 5-hydroksy-DMT (bufotenina), która również wykazuje właściwości psychoaktywne (głównie po dostarczeniu z zewnętrznego źródła w odpowiedni sposób, bowiem przyjmuje się, że bufotenina nie przenika z krwi do mózgu).

Syndrom serotoninowy to zatrucie wywołane przez połączenie inhibitorów MAO z innym środkiem serotoninergicznym (szczególnie chodzi o inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny) w efekcie dochodzi do znacznego wzrostu poziomu serotoniny przez zablokowanie jej podstawowych ścieżek metabolicznych przez iMAO i ich ponownym wykorzystaniu przez wychwyt do neuronów presynaptycznych. Syndrom ujawnia się z reguły w dwie godziny po spożyciu iMAO i SSRI, a jego objawy ustępują w ciągu 6-24 godzin. Dlatego Ayahuasca nie powinna być przyjmowana przez osoby zażywające leki antydepresyjne oraz leki serotoninergiczne innego typu. Do objawów Ss należą wymioty, drżenie mięśni, gorączka, niemiarowość serca, niewydolność nerek i śpiączka prowadząca do śmierci. Po spożyciu samej Ayahuasci poziomy serotoniny w mózgu nie dobijają do metrum toksyczności, chociaż tetrahydroharmina (THH) posiada zdolność inhibicji zwrotnego wychwytu serotoniny, to jest ona znacznie słabsza niż pokaźna aktywność SSRI w tym aspekcie. Osoby przyjmujące SSRI mogą mieć aktywne składniki leków w krwioobiegu nawet kilka tygodni, zatem zaleca się zrobienie sobie minimum 8-tygodniowej przerwy przed ceremonią Ayahuascową, od czasu przyjęcia ostatniej dawki SSRI lub innego serotoninergika.

20120221

Oświecenie - Advaita - Brahman - Nirvana - Prana i Katana :)


Nie ma czegoś takiego jak oświecenie. Szukanie oświecenia oznacza, że przegapiasz esencje w doświadczeniu dnia codziennego. Oświecenie nie istnieje w formie jaką ludzie nadają tej nazwie. Gdyby istniała formuła sprawiająca, że ktoś może poznać całościową naturę wszechrzeczy, zamknąć w jakiekolwiek skończone ramy, to co wieczne, nieskończone, stale rozszerzające i tworzące się, to na dłuższą metę byłoby to nudne. Tak złożony i przekraczający bariery wyobraźni Wszechświat, nie byłby zgodny ze swoją naturą jeśli w którymś momencie osiągalibyśmy poziom, z którego nie moglibyśmy iść dalej. Błąd tkwi tutaj już w samej podstawie: nieskończoność nie może mieć skończonej formy". Zatem jeśli szukasz, dążysz do oświecenia jako stanu wszechwiedzy, zapomnij o tym. Wszystko co trzeba masz przed oczami w każdym momencie, chwili dziejącej się na Ziemi.

Być może ktoś studiujący nauki ZEN po przeczytaniu pierwszego akapitu, w jakiś sposób nawet się oburzy lub będzie bawił się myślami typu "Jak to nie ma oświecenia? Przecież studiuję nauki oświeconych mistrzów". Zatem, aby urozmaicić zabawę śpieszę dodać, że warto czasem wstrzymać osąd zlepka słów i z otwartym umysłem przeczytać do końca.

Tajemnica nieskończoności

Nieskończoność nie jest skończona. Istnienie istnieje od zawsze. Nawet jeśli zbyt abstrakcyjne wydaje się stwierdzenie "istnieje od zawsze", nie ma to znaczenia. Jeśli przed istnieniem był inny rodzaj istnienia, to analogicznie do narodzin dziecka, nasza przygoda rozpoczyna się wraz z zaistnieniem. Jeśli zaistnienie rozciąga się na nieskończoność, opadają zasłony abstrakcji - istnienie jest od zawsze. Jedyne czego potrzeba istnieniu, to nieskończoność. Nieskończoność jest przestrzenią, a istnienie jej wypełnieniem pozwalającym istnieniu bawić się w odkrywanie siebie. To z czego zdają sobie sprawę ludzie uchodzący za oświeconych, to przepływ istnienia przez nieskończoność. To odkrycie, że wszystko co dzieje się i działo do tej pory jest jednym i tym samym, trwającym wiecznym poznawaniu samego/samej siebie przez istnienie kąpiące się w nieskończoności. Zdają sobie sprawę, że mieli to przed oczami, w każdej chwili doświadczenia dnia codziennego. Ten moment rozpoznania jest niezapomniany. Dlatego nie ma czegoś takiego jak oświecenie, nie ma też czegoś takiego jak rozpoznanie natury wydarzania się zjawisk, ale te dwie nazwy zdają się zbliżać do nieopisywalnego. Dlatego są poprawne i błędne w jednym momencie, gdyż esencja wydarzania się zjawisk jest poza tym, przepływa pomiędzy tym i jest cały czas w naszym zasięgu wzroku i czucia.

Często mówi się, że po rozpoznaniu nic się nie zmienia i faktycznie nic się nie zmienia. Aczkolwiek w tym samym momencie wypełnia cię głębia przestrzeni, która wpuszcza i wypuszcza wszystkie zjawiska w jednym momencie. Synchronizuje i cyrkuluje wszystkie Wszechświaty będąc nośnikiem Istnienia. Spontanicznie wyzwala się radość i zrozumienie, że każdy już jest na wygranej pozycji, każdy jest równym współtwórcą i uczestnikiem zabawy i każdy robi to na sobie najlepiej znany sposób. Chwila obecna, moment teraźniejszości jest punktem zero spajającym nieskończoność z istnieniem. Z racji tego, że każdy punkt istnienia jest zakotwiczony w nieskończoności więc zawiera informację o całości, dostrzeżenie tego spoiwa jest rozpoznaniem natury wydarzania się zjawisk. Nie oznacza to zakończenia rozwoju, zastopowaniu przygód w kontinuum lub jakimkolwiek innym miejscu. To, że rozpoznaliśmy i nauczyliśmy mimowolnie świadomie spostrzegać przestrzeń i istnienie, nie powoduje zatrzymania ekspansji Wszechświata, nie powoduje żadnych zmian w nieskończoności. W istocie zaczynamy postrzegać to czym ona i wszystko zawsze było. Jeśli można to do czegoś porównać choć w małostkowym ujęciu porównam to do: wyjścia na zewnątrz, spojrzenia na wszystko łącznie z niebem, gwiazdami, galaktykami i uśmiechnięcie się z powodu patrzenia na siebie samego, na swoje dzieło... ptak siedzący na drzewku obok jest wówczas pełnoprawnym kompanem i współtwórcą tego co się wydarza... ćwir ćwir i JEB go z lasera, a co się będzie panoszyło ptaszysko... tylko JA jestem twórcą tego co się dzieje, wszystko inne jest moim odbiciem w różnych wariacjach hahahahh kiedy to czytasz jak czujesz się z myślą, że jesteś tylko niedoskonałą wersją MNIE, a ja utrzymuje wszystko jednako w kiści HAHA skoro już sobie to wyjaśniliśmy to mogę podać numer konta, na który będę przyjmował dobrowolne darowizny od osób, które dziękują mi, iż umożliwiam im współtworzenie Kreacji wraz ze MNĄ. Im wyższa darowizna, tym mocniej będę myślał o danej swej części dzięki czemu odciśnie bardziej wyraźny ślad na matrycy. Chętnie przyjmuje również kosztowności, samochody, różne zabawki technologiczne itp. Komorowski to do ciebie - przydałby mi się DeLorean z darmowym tankowaniem na kilka lat - czekam. Brzeziński teraz ty - weź już wejdź do tego swojego bunkru z kolegami i nie wychodź stamtąd dopóki ci nie powiem ok? Teraz przesłanie do liderów ONZ i Watykanu - weźcie zorganizujcie jakąś akcję humanitarną na Księżycu i Neptunie, tam was chyba bardziej potrzebują.

PS. Zapewne zastanawiacie się czemu dodałem taką końcówkę, może ona budzić u kogoś szereg myśli, ocen, emocji itp. Nie dbam o to, bo ten szereg będzie oscylował jedynie wokół wyobrażeń. Prawdziwa wolność, to wolność od jakichkolwiek osądów własnych lub wyobrażeń innych ludzi o tobie. Egzotyka istnienia polega na tym, że każdy może być wszystkim. Mogę stworzyć wiele swoich AlterEgo i bawić się nimi poprzez synchron nieskończoności i nie oznacza to, że przywiązuje się do jakiegokolwiek napisanego tutaj słowa. Cały ten blog i jakakolwiek treść napisana przeze mnie w internecie nie istnieje, a jednocześnie czytacie ją. Jednak to co teraz czytacie nie jest moje, właściwie to jest niczyje, a jednocześnie wasze, bo nie ma tego, kto interpretuje ten tekst... istnieją tylko wyobrażenia i wariacje na temat tekstu. Za każdym razem to działa jak lustro :) Życzę wszystkim dystansu do siebie i gruzowania iluzji.

20120216

Nie bierz niczego na serio - skorzystaj z okazji jaką daje nam natura

Zauważyłem, że ostatnio u wielu osób nasila się pewien rodzaj konfliktu wewnętrznego, jakby każdy stawał naprzeciw swoim mentalnym koszmarkom pod postacią utożsamiania się z maską wyobrażeń na swój temat. To wygląda jak akceleracja procesu oczyszczenia percepcji i zdania sobie sprawy z rozgrywających się na Ziemi wydarzeń. Nie wiem czy czuje to już większość populacji, czy może określone grupy istot o zgodnych kolektywnych liniach morficznych, które miały być podatne na wyzwolenie (uwolnienie) mechanizmu rozpoznawania iluzji akurat w tym specyficznym czasie. Mniejsza z tym. Wiele osób, które znam przeżywa obecnie coś w rodzaju wewnętrznej walki, występują częste zmiany nastroju, wyrzuty gniewu, poczucie niemocy i inne pochodne reakcje i odczucia pojawiające się w naszej przestrzeni. Jednocześnie jest to okazja do wychwycenia subtelnej mechaniki naszego systemu odbioru informacji. Chodzi o rozpoznanie i infiltrację własnej struktury przekonań, lęków, programów reagowania na określone bodźce... wydrążenie dziury we własnym, ułożonym światopoglądzie i zadanie sobie pytania: Czy jestem naprawdę tym wszystkim o czym myślę, że jestem? Weryfikacja... obserwacja własnej "przestrzeni powietrznej"; pojawia się czysty ładunek myślowy; zakotwicza w naszym umyśle; teraz od nas zależy, jak długo tam będzie i jak wpłynie na nasze zachowanie (reakcje); od nas zależy czy pozwolimy cieszyć się swobodnym przepływem idei, czy potraktujemy jako oręż w walce z samym sobą - wyobrażeniem na temat wszystkiego co widzimy. Wnikliwa obserwacja tego procesu w perspektywie stania "z boku" (np. podczas relaksacji, medytacji, ćwiczeń), pozwoli nabrać czujność i osiągnąć bezbłędny, autonomiczny filtr, który odcedza sztuczne indukcje od czystego aktu przepływu życia. Daje wyczuć się to napięcie, którego przyczyną jest wciąż powtarzająca się historia: wiary w coś, co musi podtrzymywać z uporem system osobowy, jaki ułożyliśmy w toku całego życia. Kłótnia dwóch iskierek nieskończoności, jest kłótnią sztucznych wyobrażeń o nas samych. To polemika dwóch niepowtarzalnych części tego samego rusztowania. Jesteśmy falami jednego oceanu i podświadomie, na najgłębszym poziomie wszyscy o tym wiemy. Czy nasza planeta odbiera z kosmosu energię, która wyzwala sprzyjające warunki do konfrontacji z prawdziwym obrazem życia, takim jaki on po prostu JEST?

Dochodzą do mnie słuchy, że astrofizycy coraz głośniej mówią, że Układ Słoneczny wkroczył w międzygalaktyczny obłok energetyczny, skorelowany z centrum naszej galaktyki. Nikt nie wie jaki wpływ będzie miał tak pokaźny ładunek plazmy o nieznanym działaniu na Ziemię i jej mieszkańców. Jednocześnie wykryto, że Słońce zaczęło emitować nieznane cząstki, które wnikają w ziemską magnetosferę i mają wpływ na zmiany zachowań innych cząsteczek stabilizujących znane nam prawa fizyki. Zatem zdaje się dziać coś, co jest sprzyjającą okazją do uzyskania odpowiedzi na pytanie: czym jestem? Teraz możemy bawić się w spekulacje, ale 2012 rok może okazać się faktycznie rokiem oczyszczenia dla wielu osób, które szczerze spróbują odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Co wówczas pozostanie? Przestrzeń niewzruszona przepływem i wydarzaniem się zjawisk. Przestrzeń podtrzymująca te wszystkie miliardy Wszechświatów dziejących się jednocześnie. Dlatego każda spędzona tutaj chwila jest tak niepowtarzalna i unikalna - ona po prostu wydarza się, przytrafia się, pędzi przez nieskończoność, niezależnie od nas. Każdy może ją przyjąć z radością i scalić się z przestrzenią, pozwolić na swobodną manifestacje chwili lub może zasłaniać sobie dostęp do oceanicznej przestrzeni spokoju i ciszy, utkanymi wyobrażeniami i definicjami na temat teraźniejszości. Być może nas tu nigdy nie było. Kiedy oglądam programy dotyczące astronomii i kosmosu, podawane tam skale (np. nasza galaktyka, która może posiadać ponad pół biliona planet), czuje jak ogarnia mnie oszałamiające uczucie głębi fenomenu życia, świadomości i w ogóle wszystkiego co dzieje się wokół. Czy reakcje i aplikacje mentalne oparte na śmiertelnie poważnym traktowaniu naszej roli w oceanie wydarzania się zjawisk od początku istnienia kosmosu, powoli zaczynają same rozpływać się w konfrontacji z tym czym jesteśmy naprawdę?

Może wszystko, czego potrzebuje od ciebie Wszechświat, to uśmiech dziecka podążającego za niekończącą się przygodą odkrywania tajemnic nieskończoności. Życzę wszystkim w 2012 roku owocnego spostrzegania tego czym jesteście, bycie poza myślami, poza emocjami, bodźcami, a jednocześnie razem z akceptacją wszystkiego co wydarza się w naszej przestrzeni. Jak najczęściej się śmiejmy - śmiech to zdrowie...


20120207

Czy syntetyczne enteogeny mogą podłączać do archetypów mitologicznych w równym stopniu, co substancje psychodeliczne w stanie naturalnym?


Moim zdaniem zależy od rodzaju przyjmowanego syntetyka, personalnego przygotowania jednostki ładującej coś między synapsy oraz kilku innych szczegółów mających charakter subtelny, a wpływających na doświadczenie np. nawet taka „głupotka”, jak: układ planet i energii w danym dniu. Aczkolwiek odpowiadając na bazową podstawę tego pytania, moja odpowiedź brzmi: jasne, że syntetyczne enteogeny potrafią wzbudzić, przywołać, projektować, wyzwolić, indukować doświadczenia mistyczne o charakterze archetypów mitologicznych. W końcu syntetyki najczęściej mają swoje odpowiedniki w naturze. Do tego każda substancja reaguje z metabolizmem organicznym oraz mózgiem, co za tym idzie automatycznie wychwytuje, podłącza, koreluje, pozycjonuje, wzmacnia, bądź zwyczajnie aktywuje te obszary mózgu, aby umożliwić bardziej swobodny i klarowny dostęp do obrazów, emocji, perceptów nabytych podczas życia jednostki, a dalej również wszystkich transpersonalnych, psychodelicznych przeżyć. Dodając do tego koncepcję, że jesteśmy połączeni umysłem zbiorowym lub świadomość zbiorowa determinuje wiele apsektów naszego życia i postrzegania, można wysnuć następujący wniosek: enteogeniczne syntetyki (np. LSD, czyste DMT w formie kryształków, DPT, meskalina i jej shulginowskie pochodne i inne) uaktywniają, stymulują lub otwierają neurochemiczne sekwencje w mózgu, na co dzień przytłumione lub nieaktywne, które wzmacniają i umożliwiają odbiór poszerzonego pasma informacji, a co za tym idzie świadomości zbiorowej, rdzenia wszelkich archetypów. Ponadto nasza świadomość przecież uczestniczy w akcie psychodelicznym jako obserwator, jest tam również nasze EGO (w mniejszej, większej lub znikomej formie), jest i mózg, zatem doświadczenie zależnie od natężenia, może „zahaczyć” o niemal nieskończoną paletę mentalnych zapisów.

W farmakologii czyste, wyizolowane lub zsyntetyzowane związki działają silniej i pewniej niż ta sama molekuła rozsiana gdzieś np. w całej roślinie. Badania potwierdziły, że czyste DMT lub meskalina to doświadczenie bardzo intensywne, wydające się być poza jakąkolwiek racjonalną kontrolą  - to samo wysokie dawki LSD. Skoro działają silniej, to mogą dostrajać percepcję, rozszerzać świadomość nawet i poza archetypy, zapuszczać nas (obserwatorów psychodelicznego misterium) w abstrakcyjne rejony nieskończoności, gdzie dowiadujemy się np. o historii wysoce wyspecjalizowanych technologicznie elfów stwarzających układy gwiezdne lub całe Wszechświaty z zaznaczeniem, że nasz Wszechświat jest atomem znacznie większego organizmu, który doświadcza niezależnie w świecie gigantów kosmicznych, którzy z taką samą ciekawością, jak my badają przestrzeń kosmiczną na ich planecie i zastanawiają się nad zagadnieniem budowy ich Uniwersum :) Kiedy zabieramy się za psychodeliki trzeba być przygotowanym na takie abstrakcje. Przygotowany i wyćwiczony psychonauta powinien charakteryzować się płynnym EGO i świadomością swojej nieskończonej natury. Wówczas pozycja obserwatora doświadczenia psychodelicznego będzie bezpieczna i ciekawa (coś jak nowoczesny survival), ponieważ nie tworzy się wówczas mentalnych wdruków na bazie takiego doświadczenia, a pozwala mu po prostu być i wydarzać się. Historia zna wiele przypadków postradania zmysłów po przyjęciu zbyt dużej lub częstej dawki psychodelików. Dzieje się tak kiedy logiczny umysł nie nadąża za rozpędzoną świadomością, wyłącza się, indukując nieprzygotowanym osobnikom stan nirvany, wolności, zagubienia, przerażenia lub paniki. W tym intensywnym momencie strach najczęściej powoduje konieczność zakotwiczenia doświadczenia na jakimś racjonalnym, twardym gruncie, ale wówczas intensyfikacja zmysłów osiągnęła taką prędkość, że połączenie z logicznym umysłem zostało zwyczajnie odłączone – i nie ma się czego złapać – to jest prawdziwa symulacja stanów schizofrenicznych i wyzwanie dla wielu psychonautów. Na szczęście w większości przypadków działają naturalne mechanizmy obronne, stąd ilość takich ekstremalnych wypadków jest nieporównywalnie mniejsza niż bezpieczny powrót z psychodelicznej podróży. Jeszcze inne jednostki stan Pustki (ze strony logicznego i racjonalnego rajconalizowania) postrzegają jako wyzwolenie i pojmują sens Advaita lub buddyzmu.

Na koniec dodam, że specyfika każdej przygody z psychodelikami jest tak unikalna i złożona, że ciężko rozpatrywać każdą z osobna w ramach próby tworzenia jakiejś zbiorowej definicji. Każdy człowiek jest również istotą, na którą składa się całe jej życie, wszystkie najdrobniejsze chwile spędzone na tym globie. Dołączmy do tego koncept innych rzeczywistości, wielowymiarowości, światów astralnych, mentalnych, zjawiska reinkarnacji itp., wedle której interakcje między nami mogą mieć rodowód pochodzący z nieskończonej liczby róznych Wszechświatów: kiedyś myślałem o tym w ten sposób… skoro żyjemy sobie we Wszechświecie, którego przybliżony wiek szacuje się na 16-18 mld lat; przeciętne życie ludzkie trwa około 60-70 lat; nasza historia na Ziemi oficjalnie ma zaledwie około 3,8 mld lat (dla pierwszych bezkręgowców) i około 10 mln lat (pierwsze hominidy) oraz  około 2,5 mln lat (najstarsi przedstawiciele rodzaju Homo); przyjmyjąc nowoczesne teorie fizyczne na temat istnienia wieloświatów, światów równoległych, w których nasz Wszechświat jest jednym z nieskończonej liczby Wszechświatów, wchodząc w skład SuperGromad, skupiających miliardy różnych Wszechświatów itd.; wobec tego wszystkiego co my możemy wiedzieć o mechanice i fenomenie powstania świadomości oraz ogólnie życia – rdzeń wszystkiego co znamy może wykraczać poza ogólnie przyjętą teorię BigBang; jeśli świadomość istnieje „od zawsze”, zatem wzorce intearkcji rodzaju ludzkiego mogą być bardzo rozległe i wedle zasad działania karmy ktoś może ją realizować na Ziemi w kontekście jakiegoś zdarzenia na bliźniaczej Ziemi 100 mld lat temu z innego Wszechświata… do tego dodajmy teorię iluzji czasu i otrzymujemy niezły kogiel-mogiel J aczkolwiek twórczy, bo prowokujący ciekawe i odważne wnioski. Zatem psychodelik jest narzędziem wielowarstwowym, złożonym, zależnym od indywidualnych perceptów jednostek takową substancję przyjmujących. Wszystko może się zdarzyć, a ostatecznie wszystko może być jedną tą samą historią. W końcu nauce dobrze znane są przypadki spontanicznych doświadczeń mistycznych wywołanych bez żadnych dodatkowych substancji, doświadczeń psylocybinowych będących niemal identycznymi z tymi ayahuascowymi lub doświadczeń rytualnych z Ayahuascą, które były przez około 4-6 godzin tak intensywne, jak słynne 5-10 minutowe odloty podczas podania pozajelitowego czystej dimetylotryptaminy w formie soli. Ponadto niezliczone prorocze sny, wizje, załamania czasoprzestrzeni, niewyjaśnione fenomeny itp., to wszystko składa się na niesamowitą przygodę, jaką jest ludzkie życie i wszelkie jego aspekty.