20091215

Ziemia to czyściec i plac zabaw



Spójrz na życie z prostej strony: rodzisz się na planecie - jednej z miliarda miliardów sekstylionów w lokalnym, obserwowanym Wszechświecie, następnie ta kropeczka znajduje się w niekończących się miliardach układów słonecznych zawartych w nieskończonych miliardach galaktyk, które tworzą niesamowitą matryce miliardów gromad galaktyk. Obecnie wiek Wszechświata szacuje się na około 17-18 mld lat - przez ten czas każdy z nas istniał już prawdopodobnie w wielu światach, w tym w wielu przypadkach liczne były również te ziemskie. No więc pojawiasz się na planecie o nazwie Ziemia. Jesteś nieśmiertelną świadomością, a wyżej duszą pakującą się do ciasnego ciałka fizycznego w celu ZABAWY-GRY - kreujesz własną postać w najbardziej realistycznej grze RPG w historii Uniwersum. Sam grasz, bo wziąłeś grę zupełnie serio, bo i wszyscy naokoło tak robią. Napotykasz innych graczy, podróżników, poszukiwaczy przygód - zaprzyjaźniacie się i próbujecie rozwikłać zagadkę zwaną podstawowym budulcem rzeczywistości, która nie jest wcale taka trudna.

Dlatego czym bylibyśmy bez ciemnej strony, bez negatywnej polarności ? Nie wynieślibyśmy tych wszystkich lekcji żyjąc od początku w EDEN-ie, całkowicie pozytywnym RAJ-u. Czyż wielką przygodą nie jest odkrywanie, że w istocie żyjemy w nieskończonym Wszechświecie, który tętni życiem - są frakcje pozytywne i negatywne. Pora zrozumieć, że jesteśmy na planecie objętej okupacją tak sprytną, że wielu jej nie dostrzega. Elity/Kasty królewskie budowały konsekwentnie od tysiącleci system, aby uporządkować, usystematyzować ludzi. Jeśli jesteś słaby emocjonalnie wpadasz w schemat systemu (praca-dom-impreza-praca-dom-praca-impreza itd.). Jednak jeśli jesteś mocny, wierzysz w siebie, masz swoją pasję i poświęcasz się jej całym sobą to łatwo przełamiesz system i zyskasz osobistą wolność bez konieczności robienia czegoś z musu, a praca będzie twą pasją i rozwojem jednocześnie. Wszechświat ma jasną specyfikację praw i mechanizmów, które nim rządzą. Dostajesz z powrotem dokładnie to, z czym w danym momencie wibrujesz. Jeśli wysyłasz negatyw - otrzymasz negatyw, jeśli wciąż brak ci wiary w siebie - otrzymasz brak wiary w siebie itd. Do spełniania marzeń i wewnętrznego szczęścia-dziecka-harmonii potrzebna jest pasja. Jeśli wchodzisz w coś z pasją i wytrwasz wyboistą weryfikacje po drodze - będziesz wibrował z pasją - stanie się ona twoim głównym zajęciem. Jeśli ktoś jest niezdecydowany, wciąż odkłada coś na później, nie jest w stanie zaangażować całego siebie, rozpalić swej pasji w konsekwencji przyciągnie do siebie zdarzenia, które wciąż będą mu obnażały niezdecydowanie i brak ognia.

Narzekaniem, pesymizmem i negatywnymi ładunkami myślowymi jedynie umacniasz globalną agendę. Oczywiście trzeba obnażać manipulacje, ale najważniejsza jest zmiana w nas samych. Aby ludzie zjednoczyli się w pasji, pokoju i równowadze rozsadzając ten system od środka - po prostu za pomocą człowieczeństwa - głęboko osadzonej tożsamości. Istoty, które oplatają tajne stowarzyszenia i teatr polityczny tworząc system industrialno-cywilizacyjny nie mogą do końca zrozumieć ludzi. Oni kopiują to, co sami znają i jest dla nich całkowicie normalne - czyt. podstawami jest hierarchia władzy i podbój. Łatwo się od tego uwolnić, wystarczy tylko upłynnić EGO zdać sobie sprawę ze swojej nieskończoności i iść przez życie do przodu, z podniesioną głową.

Manipulacja ziemskim czyśćcem

Ludzie nie zdają sobie sprawy, że obecnie istniejące religie - wszystkie są manipulacją, którą konsekwentnie buduje się od tysiącleci. Jedna światowa religia już istnieje - jest nią materializm, a wszelkie kulty wokół niego (mam tu rzecz jasna na myśli religie dogmatyczne, a nie te skupiające się na najczystszych zasadach kosmosu w danym wierzeniu) jedynie osadzają nas głębiej w materializmie i umacniają globalny system: poróżniają ludzi i najczęściej nie pozwalają zajrzeć poza kurtynę kultu, gdyż wcześniej sprytnie nakierowują i zniewalają ich wierzenia.

Elity owszem praktykują czarną magię i satanizm. Okultyzm ciemnej strony daje im złudzenie większej siły, drogi na skróty i manipulacji, władzy nad masami. Ten trend utrzymuje się od czasów starożytnego Sumeru. Oni postrzegają Ziemię jako czyściec, na którym pojawiają się istoty mające jeszcze przed sobą sporo nauki, błędów do naprawienia, a co za tym idzie to dla nich kosmiczny plebs. Elity uważają się za bezpośrednich potomków "Bogów". Pełnią rolę nadzorców czyśćca, w których płynie królewska krew. Postrzegają innych jak bydło, ponieważ chcą być bardziej wyjątkowi niż inni - mają fioła na tym punkcie. Myśl, że wszyscy są równi i mają w sobie nieskończony potencjał i każda istota na głębszym poziomie jest tak samo potężna jak ci ich "Bogowie" - jest dla nich odrażająca.

Poza tym elity są w pełni świadome zasad funkcjonowania wymiarów i reinkarnacji. Wiedzą, że Kreacja trwać będzie bez końca - a większość ludzi na Ziemi ma za sobą i przed sobą jeszcze nieskończenie wiele wcieleń w różnych formach - na planie fizycznym i wyżej (niefizycznym). Sprytnie to wykorzystują. Zdają sobie sprawę z czegoś takiego jak karma oraz wolna wola i dobrze wiedzą, że można tym manipulować. Mniej więcej tak to wygląda: Wiemy, że kiedyś owoce naszej pracy po ciemnej stronie mocy będą musiały zostać zbalansowane przez harmonizujące się Uniwersum, ale mamy na to nieskończoność - i wolną wolę, aby zrobić to na naszych zasadach. Oczywiście myśląc w ten sposób można się przeliczyć i uważam, że elity kiedyś się zdziwią jeśli uważają, że zawsze będą mogły się ślizgać na uniwersalnych prawach kosmologicznych oraz wykorzystywać technologię do sztucznej implantacji świadomości i osobowości (Montauk).

Podsumowując elity traktują rzeczywistość fizyczną jako grę - strategiczne pole do manipulacji i zabawy. Wszystkie ich uczynki zestawiane z nieskończonością rzeczywiście wydają się być niczym. Oni się bawią nami i rzeczywistością. Nie jest to rzecz jasna gra fair, ale z drugiej strony mamy olbrzymią szansę istnieć na tej planecie w tym specyficznym czasie. Jest to fascynujące doświadczenie - odkrywanie manipulacji i faktu, że ET kontrolują elity. Być może każdy z nas już istniał kiedyś na planecie utopijnej, bez grama manipulacji, w skrajnym pozytywie. Być może jednak inkarnowanie na Ziemi było o wiele ciekawsze ? Każdy z nas ma jakąś rolę do spełnienia w bitwie o wolność niebieskiego globu... zaznaczyć należy, że nawet na górnych partiach piramidy władzy następuje pewien rozłam. Ci, którzy są jeszcze ludźmi, zachowali swoje człowieczeństwo zaczynają orientować się w jaką kabałę wpadli. Stąd Jordan Maxwell w jednym z wywiadów mówił, że nawet tam są osoby pragnące zakończenia tego bagna z ET.

20091125

Pobudka z pasma gadziego dźwięku



Coraz więcej znaków na ziemi i niebie wskazuje, że żyjemy w czasach ostatecznych. Nie chodzi mi o apokalipsę w kontekście zagłady, a coś zupełnie innego, osadzonego znacznie głębiej. Starożytna mitologia i symbolika zawiera zakodowane informacje dotyczące prawdziwej natury zjawisk, które rozgrywały się na naszej planecie w dalekiej przeszłości. Teraz różni badacze masowo dekodują znaczenie starożytnych artefaktów, dzięki czemu obrazek naszej rzeczywistości nabiera coraz żywszych kolorów. Członkowie tajnych projektów wojskowych zaczynają mówić, globalnie ujawniana jest agenda pociągająca za sznurki w teatrze zwanym polityką oraz następuje wielkie ujawnianie trudno dostępnych do tej pory informacji. Co to oznacza dla nas ? Że powinniśmy wreszcie przejrzeć na oczy. Nie możemy już dłużej rozważać czy istnieje manipulacja, bo ona ma miejsce od tysiącleci. Nie możemy mieć nadziei, że ludzie postawieni na wysokich kondygnacjach piramidy władzy, to osoby chcące dla nas jak najlepiej - tak nie jest. Nie możemy bezczynnie patrzeć na pociągających za sznurki decydentów parających się okultyzmem i globalnym programowaniem umysłów zgodnie z doktryną tajnych stowarzyszeń, do których należą. To nie podlega dalszej dyskusji, gdyż zebrano wystarczającą ilość dowodów na powyższe tezy. Sęk w tym, że obecnie przy nasileniu przepływu informacji (a było to nieuniknione) wypuszczana jest również masa dezinformacji, co w efekcie prowadzi do małego informacyjnego bagienka.

Sceptycy zżerają swój ogon

Najważniejsze jednak, że informacje dotyczące struktur politycznych i zarządzających nimi karteli bankierskich oraz natury rzeczywistości są już w obiegu. Teraz wystarczy jedynie poskładać to do kupy, a w szczególności stworzyć z tego szczegółowe streszczenie z rozwiniętymi podpunktami. Sceptykom teraz wali się grunt pod nogami, bo ciężko im odeprzeć argumenty podawane przez poważnych ludzi nauki zajmujących się tajnymi stowarzyszeniami, naturą rzeczywistości, czy zjawiskiem UFO. Rzecz jasna wielu nadal idzie w zaparte, gdyż ich wybujałe EGO nie przyjmie do wiadomości, iż przez wiele lat tkwiło w błędzie. Sceptycy nie mają tu większego znaczenia, bo już mało kto zwraca uwagę na walki sfrustrowanych lewopółkulowców na wszelkiej maści forach internetowych. Teraz liczą się jedynie fakty, a te są przytłaczające. Nie możemy dłużej chować głowy w piasek lub czekać na cudowną rewolucję świadomości.

Pora wziąć dupę w troki

Mityczna data 2012 roku nie będzie końcem świata. To początek nowego rozdziału, otwarcie okna w czasoprzestrzeni symbolizującego start ery wodnika - oczyszczenia i ujawnienia. Wszystko wskazuje na to, że ewolucja naszej galaktyki przyśpiesza, a co za tym idzie zjawiska na Ziemi także ulegną akceleracji (to się już dzieje). Pewne informacje nie będą mogły być dłużej skrywane i ci z góry doskonale zdają sobie z tego sprawę i NA PEWNO mają plan awaryjny czyt. dobre zabezpieczenie. Zaręczam, że nie chcielibyście wiedzieć co to za zabezpieczenie. Dlatego w przeciągu najbliższych kilku lat rozegra się walka o naszą wolność. Jeśli ominiemy to okno - potem będzie nam trudniej. Podkreślę jeszcze raz, że jesteśmy w posiadaniu niezbędnej wiedzy teoretycznej - w tym momencie najważniejsze jest jej przekonwertowanie w działanie praktyczne, co już się notabene nieśmiało dzieje (vide coraz więcej zawiązanych stowarzyszeń, wykładów, akcje typu: "Wszystko jest OK" itp.).

Gadzi eksperyment

Oczywiście nie jest łatwo rozmawiać z osobami, które nie miały styczności lub dopiero zapoznają się z materiałami obnażającymi manipulacje polityczne i genetyczne. Wyobraźcie sobie, że chcecie dotrzeć do umysłu świeżo upieczonego magistra prawa: Słuchaj stary przedstawię ci teraz w skrócie historię naszej planety. Otóż jest ona starsza niż powszechnie się podaje. Ponadto przed znaną nam oficjalnie najstarszą cywilizacją istniały tu wysoko rozwinięci spadkobiercy starożytnych ras, którzy w wyniku kataklizmu (wojny) zostali rozproszeni po całej kuli ziemskiej. Bo wiedz, że w naszej galaktyce toczy się wiele wojen i konfliktów. Od momentu rozproszenia cała wiedza została ponownie zbierana do kupy. Jednak najeźdźcy, którzy byli jedną z przyczyn rzeczonego kataklizmu wcale nie zamierzali odpuszczać i postanowili stworzyć nowy projekt. Projekt rozpoczął się ponad 7000 lat P.N.E w starożytnej Mezopotamii. Najeźdźcy w wyniku manipulacji genetycznych (to właśnie z Sumeru wywodzi się pierwsze symboliczne wyrażenie łańcucha DNA poprzez dwa poskręcane węże) stworzyli humanoidalny gatunek z przeznaczeniem niewolniczym (do prac wydobywczych). Jednak nawet wśród agresorów były wątpliwości i podział zdań, szczególnie po niemiłych wydarzeniach w przeszłości. Humanoidom nadano więc możliwość rozmnażania i kontrolowanej ewolucji. Aby utrzymać władzę i kontrolę nad nową ludzkością, najeźdźcy stworzyli kastę królewską tzw. wężową linię rodową, której przekazali więcej swej królewskiej krwi i wtajemniczyli ich w wybiórcze arkana wiedzy tajemnej. Owa kasta królewska przestrzegała restrykcyjnych zasad zarówno rozmnażania, jak i rozdziału informacji. Czas mijał, ludy migrowały, formowały się kolejne rozwinięte cywilizacje starożytnego Egiptu, Rzymu oraz Wielkiej Brytanii. Kasta królewska cały czas rozszerzała swoje wpływy i kolejni potomkowie wężowych rodów zajmowali najwyższe stanowiska władzy w Egipcie, Rzymie, a później w epicentrum manipulacji - Wielkiej Brytanii. Stąd też ich obsesja na punkcie rodowodów i królewskiej krwi. Desperacko wierzyli, że geny "bogów" w jakiś sposób ich uprzywilejowują do zarządzania życiem niewolników. Do wykonania swoich planów potrzebowali oczywiście wielu wielu rąk. Zbiega się to z formowaniem tajnych stowarzyszeń, gdzie wiedza tajemna dotycząca historii i kosmologii naszej galaktyki, uniwersalnych praw kosmosu i możliwości ich manipulacji była stopniowana i podzielona na stopnie inicjacyjne. W ten sposób do polityki i górnych kondygnacji piramidy władzy dobierano osoby o charakterze psychopatycznym, dla których samo pojęcie elitarności i władzy przysłaniało coś takiego jak empatię, która w wyniku późniejszych rytuałów okultystycznych całkowicie odchodziła w cień. Taki stan rzeczy utrzymuje się do dzisiaj. W teatrzyku politycznym uczestniczą potomkowie rodów zaangażowanych w manipulację od dawien dawna. Z kolei architekci systemu politycznego to potomkowie wprost z linii wężowych rodów, uznawanych za elitę elit. W międzyczasie zrobił się tu niezły bajzel, bo w zamian za technologię nasze elity pozwoliły kilku rasom pozaziemskim robić na Ziemi co im się żywnie podoba, a to dość szybko wymknęło się spod kontroli. Od kogo wywodzą się więc wężowe rody ? Sumerowie nazywali ich Annunaki, czyli ci w których płynie królewska krew lub ci którzy przychodzą z nieba. Przedstawiali ich jako olbrzymów (3-5 metrów wzrostu). Sumerowie mieli zakaz umieszczania prawdziwego wizerunku "bogów", w związku z tym Annunaki wyglądali jak więksi ludzie... ale zakaz ten został przez starożytnych sprytnie ominięty. Poprzez zabawy z przystawianiem lustra do wizerunków Annunakich możemy zobaczyć ich prawdziwy, gadzi wygląd. Ponadto na wielu innych pieczęciach cylindrycznych oraz artefaktach jakie pozostawili możemy wysnuć jasne wnioski, że Annunaki to królewska rasa GADZIA. Nawet w piśmie sumeryjskim kształt liter oznaczających DUŻEGO WĘŻA dziwnym trafem pokrywa się z odkodowanym przez Davida Wilcocka wizerunku gadziego Annunaki. Eksperyment "Ludzkość" trwa więc do dziś i powoli wymyka się spod kontroli. Dzieje się tak, ponieważ nawet na szczytach władzy i manipulacji, gdzie często docierają mimo wszystko ludzie inteligentni, którzy szybko łapią w jakiej sytuacji znalazła się ludzkość. Nie jest przypadkiem, że tak ważne informacje wychodzą na jaw właśnie teraz i jest to tak nasilone. Do niektórych z kręgu elit zaczęło docierać, że sami zostali wmanipulowani w niezłą kabałę. Można rzecz jasna wątpić w altruistyczne pobudki tych "dobrych". Wydaje mi się, że jest to zwyczajny strach przed budzącym się z letargu ludem i chyba jeszcze większy przed prawdziwymi intencjami gadów.

Pora skończyć tą bezsensowną zabawę w kotka i myszkę. Durną zabawę w herby rodowe i śmieszne stroje tajnych stowarzyszeń. Wywyższanie się ponad innymi ludźmi i podtrzymywanie manipulacji. Elity same zostały nabite w kakałko i rozmazują brązową maź na całą ludzkość. Przecież ewolucja naszego gatunku jako kolektyw jest o wiele korzystniejsza od stagnacji i patologii, które rodzi ten sztuczny system industrialno-społeczny. Myślę, że jedynie żałosny strach przed stratą władzy i poczuciem własnej elitarności wciąż trzyma nas przed wyswobodzeniem się z jarzma tych zielonych odmieńców, a dalej całego imperium poszerzającego wpływy w naszej galaktyce. Już teraz mogliby nam znacznie ułatwić egzystencję. Wiemy, że kompleks meta-militarny jest w posiadaniu technologii wykorzystującej energię próżni, czyli energię punktu zerowego. Oznacza to, że mogliby już dziś zaimplantować darmową energię w każde gospodarstwo na Ziemi. Chyba pora otwarcie powiedzieć "NIE" tej farsie.

20091113

Kupa a oświecenie, czyli jak ziemianie muszą się wreszcie zesrać porządnie !


Od pewnego czasu nic nie publikuję, ponieważ zatopiłem się w morzu codzienności. Coraz częściej doceniam wolny czas i w prostych czynnościach znajduję ukojenie. Pewien mistrz ZEN powiedział kiedyś: "Przed oświeceniem nosić drewno, po oświeceniu nosić drewno". Jakiś czas temu zrozumiałem tą sentencję. Wyszedłem na spacer, niebo mimo późnej jesieni było nasycone błękitem, a promienie słońca pompowały życie w każde źbło trawy, a nawet kamienie. Podążałem małą ścieżką przy opuszczonych torach. Z daleka widziałem rozciągające się pasmo drzew oznajmujące granicę między cywilizacją, a dobrze znanym mi lasem. Spojrzałem w górę i zobaczyłem na nim postrzępiony wzór chmury. Idealnie wkomponował się w błękit nieba. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Kiedyś miałem ciekawą teorię dotyczącą chmur. Kładłem się na świeżej trawie (nie wiem jak wy, ale uwielbiam jej zapach) i wpatrywałem się w najróżniejsze kształty śnieżnych potworów, wolno sunących po nieboskłonie. Co warunkuje ich kształt ? - pomyślałem sobie. Może są to echa życia w całej galaktyce (Wszechświecie ?). Patrzymy na chmury i w rzeczywistości mamy styczność z kalejdoskopem różnorodnych form, istniejących w innych częściach kosmosu. Geometria chmur bazuje na wzorcu galaktycznego życia ? Kto to może wiedzieć... szedłem więc dalej w stronę lasu. Znam go dobrze. Przeżyłem w nim wiele misteriów, zostawiłem sporo śmiechu i jest to moja bezpieczna przystań o każdej porze i każdego dnia. Szedłem wokół wspaniałych drzew przygotowujących się do zimowego snu. Drzew pięknych i całkowicie świadomych naturalnego cyklu przejścia z rozkwitu do leśnego leżakowania. W końcu kto w porównaniu do drzew lepiej zna cykle. Ludzie byli kiedyś bardziej zżyci z naturą, byli skalibrowani z jej kultem, a był to chyba jedyny zdrowy dla ciała i umysłu kult. Później pewni goście zaczęli go personifikować i w ten sposób powstały religie - kajdany dla umysłu i często też ciała. Uważamy siebie za gatunek rozumny, rozwinięty, a daliśmy się zrobić w globalnego balona i ciągle ktoś rżnie nas w dupę i uznajemy to za część naszej rzeczywistości - czyt. normalność.

Stworzyliśmy sztuczny system i sztuczną cywilizację i ktoś chce nam wmówić, że będziemy w tym czymś szczęśliwi. Dostaniemy nagrodę od systemu. Odkąd na stałe odcięliśmy się od natury tracimy szczęście, tracimy pogodę ducha, a to chyba nie jest normalne ? Powstające w nas ciśnienie próbujemy wydalić kosztem innych osób. Szczególnie jeśli widzimy kogoś uśmiechniętego, pogodnego, mającego swoje marzenia - rzygamy na niego swoimi toksynami. Większość ludzi codziennie chodzi do miejsca, którego nienawidzi, tylko po to, aby zebrać pieniężny ekwiwalent, który pozwoli mu funkcjonować w systemie, a w lepszych przypadkach gromadzić materialne zabawki, które dają przecież dozgonne szczęście. Staliśmy się sami dla siebie policją i każdą odmianę traktujemy jak zagrożenie dla matrixa, którego my roboty staramy się za wszelką cenę utrzymać w statusie quo. Czy to nie jest chore ? Obecnie można zaobserować odwrót od religii. Popularność zdobywa religijny ateizm, z którym wielu tak dumnie się obnosi. Ale co to dało ? Zmieniło się coś ? Oczywiście, że nie, bo te osoby często porzucają religię dla bliżej niezidentyfikowanej, nieokreślonej formy kształtującej to co widzimy wokół nas. Religie to kopalnie wiedzy, symboliki i głębszego zrozumienia - wystarczy tylko porzucić dogmatyczne myślenie, ale to przecież nasza domena prawda ? EGO musi mieć stabilny i niezmienny dopływ informacji określający ludzkie poglądy. Reigijny ateizm objawia się najczęściej niedouczeniem, zaprzestaniem jakichkolwiek poszukiwań nas samych. To doskonały przyjaciel systemu. Teraz kiedy odkryłem, że boga nie ma, wszystko jest dziełem przypadku lub nieokreślonej siły, na którą nie mam wpływu - mogę "swobodnie" zatopić się w systemie i wspaniałej nagrodzie jaką dla mnie szykuje.

Jestem marzycielem. Staram się być pogodny i pomagam na pogodę ducha nakierować też innych. Przez ten czas obserwowałem, jak ludzie chchą zabić to w innych. Nawet najbliższe tobie osoby nie mogą często zdzierżyć, że masz marzenia. To przykre, ale oduczamy siebie nawzajem osiągać coś, co gra nam w duszy. Było to dla mnie szczególnie przykre, nie dlatego, że się tym przejmowałem, ale widziałem desperację i tragedię ludzi, którzy to robili. Ja zawsze wiedziałem swoje i dlatego cieszę się z tego co do tej pory przeżyłem. Pozostaje tylko współczuć ludziom, którzy przez ciągłe ciśnienie nie byli w stanie zrealizować swoich marzeń lub po prostu zrobić coś fajnego z przyjaciółmi. Dawno temu wymyśliłem z przyjacielem słowo, które wg mnie idealnie obrazuje wewnętrzne ludzkie ciśnienie, anomalny stan spowodowany problemem systemowym (czyt. pieniądze, bo przecież o to najczęściej chodzi prawda ?). Magicznym słowem jest: KUPA, tak brązowe gremium, które toczy wieluuuuuuuuu mieszkańców tej planety. Kupa siedzi w ludziach i nie chce z nich wyjść lub tłoczona jest non stop w potężnych ilościach. Ludzie oblewają się nazwajem kupą z każdej strony. Jej motorem napędowym jest śmieszna rywalizacja, strach przed opinią innych, perfekcjonizm z dupy (czyli pragnienie nagłego olśnienia wszystkich, kiedy po drodze straciło się mnóstwo czasu na toczenie kupy i nie ma odrobionej pracy domowej) itp. Powiem tak: gówno prawda ! System przeprał nam mózgi, ale prawda pozostaje tylko i wyłącznie JEDNA. Jesteśmy wspaniałymi istotami, o unikalnych zdolnościach i punktach widzenia. Nie jesteśmy ciałem, a czymś o wiele wiele większym. Bierzemy czynnie udział w zabawie zwanej Kreacją i mamy wpływ na nasze życia. To właśnie system i jego architekci próbują zakotwiczyć kupę w każdy zakamarek naszego życia. Byśmy bali się marzyć, szybko sprowadzali innych na ziemię i mówili im: "Hej kolego to jest fajne, ale na pewno nie będziesz tego robił, nie zarobisz tym na życie, włącz się do wyścigu oblanych kupą szczurów i dawaj mocno po kagańcu".

To Ty tworzysz rzeczywistość ! Masz wpływ na każdy jej apsekt dotyczący twojej osoby. System jest ukierunkowany do ciskania kupą z każdej strony i właśnie dlatego ciężko ludziom uwierzyć w twórczą moc własnej percepcji, a głębiej ducha. Kiedyś z tym walczyłem, próbowałem zmieniać ludzi, teraz jedynie przekazuje informację i robię to co lubię. Zrozumiałem ZEN. Zrozumiałem buddyzm. Tu chodzi o uświadomienie sobie prostego faktu: Nie jesteś swoimi myślami. Nie jesteś swoim EGO. Przyleciałeś sobie na jedną z nieksończonych planet, w nieksończonych układach słonecznych, w nieskończonych galaktykach, w nieskończonych gromadach galaktyk, w nieskończonych Wszechświatach, w nieskończonych wymiarach. To krótka wędrówka, jak gra RPG. Wcielasz się w postać, nadajesz jej swoje cechy, ale jedynie takie, na które pozwala specyfika gry. Od tej specyfiki zależna jest późniejsza interakcja w świecie gry. To co zgromadzisz: sukcesy, porażki, książki, wiersze, muzykę itp. ma jedynie służyć zabawie i doświadczeniu - nie zabierasz tego ze sobą - to do niczego nie będzie ci potrzebne, gdyż już się zdarzyło - już wyniosłeś z tego lekcję - to już przeszłość - każdy kolejny dzień jest już przeszłością, do której nie będzie sensu później wracać w celach innych niż sentymentalnych. Nie wyniesiesz z tego już żadnej nauki - aby to uczynić trzeba iść do przodu. Tyle mam do powiedzenia.

20091104

Luźne rozmowy o Bogu - wciel się w Architekta


Wyobraź sobie, że niczym niemowlę zaczynasz funkcjonować. Jako, że jesteś JEDYNY wymiar poznawczy to eksploracja samego siebie i odkrywanie swojego potencjału. Idziemy dalej: w miarę postępującej entropii odkrywasz, że dążysz do nieuchronnej doskonałości, totalnego połączenia. Oznacza to, że jesteś sam dla siebie DOSKONAŁYM, IDEALNYM rodzicem, przyjacielem, nauczycielem. Jeśli pisana jest Ci nieuchronna doskonałość i jako JEDYNY wiesz o tym, to nic dziwnego, że masz dobry humor i podstawowy budulec Kreacji to geometrycznie wpisana błogość, spokój zasiany przez ciekawość. Skrótem: od idealnego dzieciństwa (początki odkrywania doskonałości) po idealną dojrzałość (przekonanie o swojej pełni) i w konsekwencji spokojną starość. To rzecz jasna symbole i metafory, ale one dobrze obrazują omawiany punkt widzenia.

Jeśli jesteś wszystkim, pełnią i doskonałością, to kto lub co innego od doskonałości i pełni mogło Cię stworzyć lub umożliwić Ci zaistnienie ? Logicznie to ujmując: jedynie ABSOLUTNE NIC. Oczywiście rozmawiamy o najgłębszej formie interesującego nas zjawiska. Jeśli tak, to paradoks jest prosty do rozwiązania. Nie ma nic więcej oprócz Ciebie - Jesteś tylko Ty - Boże... w toku odkrywania siebie i swojej doskonałości zacząłeś stawać się wspomnianym doskonałym rodzicem. Pozwalasz na pełną swobodę swoim dzieciom, wiedząc że kiedyś wrócą do DOMU, jądra, centrum i staną przed majestatem, rodzicem, który radośnie oznajmi im, iż ostatnim ogniwem potrzebnym do dopełnienia jesteś Ty sam. Tymczasem mają przed sobą nieskończoność przygód we wszystkich wymiarach zdolnych pokazać im Twoje dzieło (Kreacje lub innymi słowy samego Ciebie) z różnych ujęć.

To tylko ubogi opis, nakreślenie podstaw za pomocą baaardzo ograniczonego, ziemskiego aparatu pojęć dostosowanych do naszych zmysłów. Rozmawiamy w końcu o czymś, co jest z natury nieskończone (a to gwarantuje n=0, czyli nieskończoność zerowa, w której zawiera się n- i n+). Pomyśl o tym w ten sposób: Doskonała wersja Twojego rodzica, opiekuna, darząca Cię najczystszym możliwym uczuciem miłości - stwarza dla swojego dziecka najlepszą możliwą zabawkę - KREACJE, aby dać Ci nieskończoną liczbę zabawy, przygód i zapewnić spokojną przyszłość. Być może z naszej strony wygląda to czasami drastycznie: dogmatyczno-fanatyczne religie, wojny, nienawiść, okrucieństwo itp. ale w końcu szczerze mówiąc to jest jakaś część nas samych - bez poznania negatywu, nigdy do końca nie pojmiemy pozytywu. Stąd też mamy taką możliwość. Dlaczego "Bóg", Ty na to pozwalasz ? Przecież to takie straszne ! Odpowiedź: Bo to tylko jeden (zaledwie początkowy) poziom niekończącej się zabawy odkrywania swojej DOSKONAŁOSCI Smile

20091023

Nowy blog - Botaniczna galaktyka


Uruchomiłem drugiego bloga poświęconego zagadnieniom z zakresu botaniki. Jest to miejsce przyszłościowe, rozwinie się w pełni kiedy powrócę kontynuować moje studia w peruwiańskiej Amazonii. Jednak postaram się, aby prężnie funkcjonowało również teraz. Jestem etnobotanikiem i co za tym idzie pasjonują mnie rośliny - ich biochemia oraz konotacje z ludzką kulturą. Interesuje mnie głównie wymiar medyczny środowiska przyrodniczego oraz terapeutyczno-psychologiczny. Ważnym punktem moich studiów oraz badań są rośliny psychoaktywne i ich wykorzystanie na polu zgłębiania mechanizmów świadomości oraz kosmologii. Ten blog powstał po to, by trzymać się naukowej i logicznej konsekwencji w przedstawianiu świata roślin. Będzie to również podręcznik, w którym każdy pozna podstawy botaniki, a także skomplikowaną biochemię świata roślinnego.

Zapraszam do Botanicznej Galaktyki: http://botanicscience.blogspot.com/

20091015

Aspartam: Cudowny substytut cukru


Aspartam jest substancją opatentowaną przez firmę Nutra Sweet. Został dopuszczony do stosowania w suchych produktach spożywczych w 1981 i w napojach gazowanych w 1983 roku. Pierwotnie aspartam został dopuszczony do suchej żywności już w 1974 roku, ale sprzeciw wniesiony przez lekarza neurologa Dr John W. Olney`a i prawnika organizacji "Consumer" James`a Turnera, oraz wszczęte dochodzenie dotyczące przekłamań badawczych producenta aspartamu doprowadziły do tego, że 5 grudnia tego samego roku FDA (odpowiednik naszego PZH) zawiesił dopuszczenie. Jak widać coś tu jest nie tak. Dlaczego dodatek do żywności jest najpierw wycofywany, a później rozgrzeszany i ponownie wprowadzany do sprzedaży ?

Aspartam jest substancją słodzącą, która w założeniu ma zastępować cukier, a przez to pomagać w odchudzaniu lub w walce z postępującą cukrzycą. Dlatego dodawany jest do napojów dietetycznych, gum do żucia, i różnego rodzaju chrupków dla dzieci i wielu innych. Jest kombinacją trzech substancji chemicznych: kwasu asparaginowego, fenyloalaniny i metanolu. Książka "Zalecenia dla leczenia poprzez żywienie" napisana przez lekarzy James'a i Phyllis Balch wymienia aspartam wśród trucizn chemicznych.

Bolesne dolegliwości

Jako, że u nas problem aspartamu nie został jeszcze należycie zbadany musimy opierać się na danych pochodzących z amerykańskich raportów medycznych. Rzecz jasna są one tak samo aktualne, gdyż w żywności na naszych sklepowych półkach znajdują się te same składniki. Jakiś czas temu ujawniono szczegóły raportu US Departament of Health and Human Service (odpowiednik naszego Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej) z 1994 roku. Udokumentowano w nim ponad 90 różnych symptomów wywołanych przez aspartam. Większość z nich jest bardzo poważna i niepokojąca: bóle głowy, migreny, zawroty głowy, ataki epilepsji, nudności, drętwienia, skurcze mięśni, wysypki, depresje, zmęczenie, drażliwość, częstoskurcz i palpitacje serca, problemy z widzeniem, trudności z oddychaniem, bóle stawów. Lekarze i badacze pracujący niezależnie od wielkich korporacji stwierdzili, że kwas asparaginowy może wywołać lub przyczynić się do pogorszenia stanu w następujących chorobach chronicznych: guzy mózgu, stwardnienie rozsiane, chroniczny syndrom zmęczenia, choroba Alzheimera, chłoniak, wady wrodzone czy cukrzyca (!).


Chrońmy nasze dzieci

Słodziki są coraz chętniej dodawane do produktów żywnościowych. Są one szczególnie niebezpieczne dla dzieci, których fizjologia organizmu stale się rozwija. Wpływ i rozkład składników aspartamu jest destrukcyjny dla naszych narządów wewnętrznych. Oprócz niekorzystnego wpływu kwasu asparaginowego i fenyloalaniny ubocznym produktem metabolizmu słodzika jest DKP (dwuketopiperazyna), która jak wykazał Dr Olney powoduje guzy mózgu. Faktem jest, że DKP i wolny metanol powstaje w płynach zawierających aspartam w czasie przedłużonego magazynowania lub pod wpływem wysokich temperatur. Nie trzeba chyba wspominać, jak często zaobserwować można małe samochody dostawcze z napojami stojące gdzieś na ulicy w pełnym słońcu. Przed spożywaniem aspartamu ostrzegały również w serii obszernych artykułów medyczne sekcje Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Sprawa wygląda bardzo poważnie, gdyż towarzystwa wojskowe nie robiłyby takiej "reklamy" słodzikowi i nie byłyby tak ostrożne w tej kwestii w stosunku do swoich pracowników bez specjalnego powodu. Warto również odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego pracownicy Narodowej Agencji Zdrowia (FDA), którzy byli odpowiedzialni za dopuszczenie trucizny do masowej żywności, niedługo potem składali wypowiedzenia i otrzymywali kierownicze stanowiska w firmie producenta aspartamu - Nutra Sweet.

Przed czym się strzec

Niestety najczęściej aspartam działa jak zegarowa bomba. Dolegliwości mogą wystąpić w sporym odstępie czasu i często pacjenci nie są w stanie powiązać pojawiających się symptomów ze spożywaniem substancji słodzących. Ważne jest by obywatele sprawdzali regularnie skład produktów sklepowych. Zazwyczaj jeśli na opakowaniu zauważymy brak cukru możemy być niemal pewni, że za chwilę natkniemy się na aspartam, acesulfam K i często również glutaminian i cyklaminian sodu. Nikt nie podaruje nam nowego organizmu, dlatego warto dbać o zdrowie swoje i swoich dzieci, które w obecnych czasach szczególnie narażone są na różne, niebezpieczne bomby żywieniowe.

Walka z wiatrakami


Umówiłem się na rozmowę z dietetyczką Kingą Karalus. Ku mojemu zdziwieniu przyniosła wydrukowany znakomity artykuł o aspartamie, którym posiłkowałem się przy pisaniu tego tekstu. Konwersacja była bardzo ciekawa i przyniosła kilka nowych wątków.
 — To jest walka z wiatrakami. Firmy nastawiają się na zysk i nie zależy im zbytnio na zdrowiu obywateli. Instytut Żywności i Żywienia, w którym się uczyłam również polecał produkty zawierające niebezpieczne substancje. Wszystko zależało po prostu od pieniędzy. Większość słodzików to syntetyki działające   niekorzystnie na nasz organizm. Rodzice zastanawiają się później skąd nowotwory u dzieci, a wystarczy obserwować ile one jedzą tej chemii. Chciałabym powiedzieć o jeszcze jednej, groźnej substancji, która bardzo ładnie brzmi - syrop glukozowo-fruktozowy. Dodają go obecnie do bardzo wielu produktów np. dżemów. Syrop powoduje duże wahania poziomów cukru i poprzez wyrzuty insuliny burzy gospodarkę węglowodanową w organizmie. Z reguły wiem, że ludzie nie chcą słuchać prawdy, wolą wierzyć w kolorowe reklamy. Starajmy się unikać gotowych potraw, najlepiej kupować produkty, z których sami przygotujemy jedzenie. Pozostaje jedynie kwestia czy ludzie chcą zwiększać swoją świadomość czy żyć w nieświadomości narażając zdrowie swoje i swoich dzieci — mówi Kinga Karalus.

20091014

Pocztówka z Peru


W Peru zakochałem się prawie od pierwszego wejrzenia. Piszę "prawie", gdyż obrzeża peruwiańskiej stolicy - Limy, nie należały do najprzyjemniejszych obrazów. Tak już jednak jest z dużymi miastami zżeranymi przez cywlizacyjny industrializm. Zwłaszcza jeśli kraj jest zwyczajnie biedny, a napierający system wymusza coraz większe odcięcie od natury i dążenie do podwyższenia materialnego statusu społecznego. Za to im bardziej oddalałem się od tych sztucznych elementów wprowadzonych do cywlizacji, która byłaby szczęśliwsza pośród drzew niż w betonowych blokach miasta, tym silniej rosła moja miłość do tego kraju. Apoegum nastąpił gdy wysiadłem na lotnisku w Iquitos. Podmuch gorącego powietrza wymieszany z pewną dozą silnej energii, dotknął mojej twarzy. Dalej było już tylko ciekawiej i w wielu miejscach abstrakcja mieszała się z surrealizmem. Przede wszystkim Iquitos to miejsce ucywilizowane, ale z pewnym bardzo ważnym wyjątkiem. System który tu dotarł jedynie przypomina ten znany z naszego świata. W rzeczywstości to tylko kaskada imiująca wszelkie biurokratyczne implikacje. Usystematyzowanie latynosów, szczególnie ludności indiańskiej jest z góry skazane na porażkę. Można to odczuć na każdym kroku. Korupcja jest w Peru czymś powszechnym (i nie jest to wcale złe), nie ma podatków, a ludzie są po prostu uśmiechnięci. Przez cały rok jest ciepło i siły witalne aż rozrywają człowieka od środka.


Wraz z maestro Eduardo Panduro w dżungli

Oddalając się od Iquitos wkraczamy w niesamowity i magiczny świat selvy (czyt. lasów deszczowych). Raj dla wszelkich rodzajów roślin, owadów, zwierząt i kto wie czego jeszcze. To właśnie dżungla uwiodła mnie najbardziej. Interakcja z szamanami, świętym wywarem Ayahuascą i z botanicznym bogactwem selvy. Szybko na własnej skórze przekonałem się o leczniczym potencjale indiańskich praktyk oraz tamtejszych ziół. Spotkałem szamanów, którzy pracują tylko z Ayahuascą lub Toe Negro, kamieniami, snami. Każdy z nich posiada unikalną i niesamowitą wiedzę na temat natury człowieka i świata. Mógłbym pisać o moich doświadczeniach jeszcze długo, ale niestety nie mam w tej chwili na to czasu. Zapewne zrobię to w niedalekiej przyszłości. Teraz zamieszczam kilka zdjęć z tej fantastycznej krainy. Powoli szykuje się też na przeprowadzkę do Peru. Kto raz tam zawitał i się zakochał... będzie tam wracał do skutku, czyli momentu stałego osiedlenia. Niestety (dla moich rodziców i znajomych) mnie też to spotkało. Dlatego liczę się z tym, że krajobraz amazoński w przyszłości na stałe wpisze się w moją rzeczywistość.


W kociołku parzy się święty wywar Indian - Ayahuasca


Zakochałem się w dżungli od pierwszego spojrzenia


Na lotnisku w Limie przed odlotem do Iquitos

20091002

Anomalie wprost z NASA



Tym razem zamieszczam notkę z pogranicza nauki i science-fiction ze szczyptą humoru. Nie oznacza to jednak, że przedstawione poniżej materiały padły ofiarą manipulacji graficznej z mojej strony. Ale po kolei. Temat anomalii wychwyconych na zdjęciach z Księżyca, czy Marsa to temat szeroki, kontrowersyjny i niebezpieczny. Wiele z takich fotografii to nagięta interpretacja, ale nie można tych zjawisk bagatelizować. Podziemne miasta stworzone z pikseli są takowym przegięciem, ale istnieje wiele materiałów, które są fascynujące pod wieloma względami. Jeśli dobrze poszukamy w archiwach NASA, będziemy w stanie wychwycić ciekawe "kwiatki". Może i część z nich da się wyjaśnić racjonalnie, jednak przykładowo ja nie mogę przejść koło tych rzeczy obojętnie. To co sprawia, że zatrzymuje się na dłużej przy tego typu rewelacjach, to moje zainteresowanie ewolucją Wszechświata i zagadnieniem pozaziemskich cywilizacji. Od tysiącleci jesteśmy w posiadaniu dowodów i wskazówek na ingerencje pozaziemskiej rasy na naszej planecie. Ponadto w tej chwili wychodzą na jaw informacje dotyczące tajnych projektów tzw. Kompleksu Meta-Militarnego (czyt. projekty oparte o tehnologie rozwijane poza sektorem publicznym z wykorzystaniem czarnej fizyki np. eksperymenty z teleportacją, antygrawitacyjnymi napędami i samolotami z zaimplantowaną technologią itp.). Poza tym zwykła ludzka ciekawość i fascynacja tym, co niezbadane. Kiedy poznajemy ogrom Wszechświata i patrzymy w bezchmurną noc na rozgwieżdżone niebo, pytanie: "Czy jesteśmy sami ?", wydaje się absurdalne. Kurtyna opada całkowicie kiedy wgłębiamy się w symbolikę starożytności i spuściznę, która zachowała się po najstarszych, znanych człowiekowi cywilizacjach.


 Jedna z anomalii na Księżycu. Zdjęcie zrobione przez sondę Cassiopeia po tzw. "ciemnej stronie księżyca". Widzimy na niej wyraźnie zarysowany symbol swastyki.

Wśród ogromu zdjęć przesłanych do tej pory przez sondy kosmiczne z Księżyca i Marsa, znalazło się wiele takich, które przedstawiają obiekty absolutnie nie pasujące do "martwej  biosfery". Nie chcę się powtarzać dlatego zdecydowałem się pominąć wiele materiałów szeroko prezentowanych już w innych miejscach internetowej czasoprzestrzeni. Nie będę również omawiał składu atmosfery Marsa i zdjęć, które udowadniają, że istnieje tam woda, tlen w znacznie większych ilościach niż to się przyjmuje (vide kolorowanie niebieskiego nieba na zdjęciach z czerwonej planety) i obszary bogate w roślinność. To jest według mnie kwestia niepodważalna i o jej prawdziwości nie warto już dyskutować.
Jedno ze zdjęć Marsa przedstawiające marsjańskie lasy

W tej notce chciałbym przedstawić anomalię, którą odkryłem samodzielnie. Pewnego dnia tknęło mnie, aby pobuszować w archiwach NASA i pooglądać sobie zdjęcia z Marsa w wysokiej rozdzielczości. Po przejrzeniu kilkunastu zdjęć, dwa z nich szczególnie przykuły moją uwagę. Przedstawiają one wystrzelonego przez NASA łazika, który wyrusza z bazy w celu badania powierzchni czerwonej planety. Spójrzcie co znajduje się po obu stronach platformy, z której wyjechał łazik. Macie jakieś pomysły ? Na góry to nie wygląda. W żaden sposób to normalnie nie wygląda. Być może nie znam szczegółów misji, ale nic mi nie wiadomo na temat sztucznego utworzenia tego typu struktur przez NASA. Poza tym na dwóch zdjęciach ich kształt nie jest stabilny. Pod zdjęciami na witrynie internetowej Narodowej Agencji Kosmicznej napisane było, że to "coś" to część marsjańskiego krajobrazu.


 
 Oryginalne zdjęcia ze strony NASA przedstawiające dwa dziwaczne obiekty po obu stronach bazy marsjańskiego łazika

Te dwa obiekty wyglądają na coś w rodzaju bio-robotów lub pojazdów. Od razu rzuca się w oczy ich nieziemski wygląd. Jest bardzo, ale to bardzo dziwaczny. Przypomina głowy dwóch wielkich robotów, które wyglądają zza pagórka i przyglądają się marsjańskiemu łazikowi. W centralnym punkcie obiektu widać coś w kształcie mechanicznych oczu. Idąc dalej możemy wysnuć tezę, że są to zaawansowane pojazdy o płynnej strukturze zewnętrznej, dzięki którym mogą poruszać się po powierzchni Marsa niczym dżdżownice lub pustynne potwory znane z filmu "Diuna". Kto zatem może siedzieć w środku ? Krajobraz Marsa sugestywnie pokazuje nam, że kiedyś mogła mieć tam miejsce olbrzymia katastrofa, kataklizm powstały w wyniku zderzenia z innym ciałem kosmicznym lub o podłożu nuklearnym. Niewykluczone, że kwitło tam wcześniej życie. Wobec dramatycznych okoliczności ówczesna cywilizacja mogła przenieść się pod ziemię i tam dalej podtrzymywać egzystencję,  a może nawet ewolucje. Jest wiele przesłanek ku temu, że na Marsie była kiedyś druga Ziemia...


 Obiekty nie wyglądają na część naturalnego krajobrazu Marsa. Nie przypominają też technologii używanej w NASA.


Kompilacja obiektów z obydwu zdjęć

W każdym razie ocenę zamieszczonych tutaj zdjęć z Marsa pozostawiam wam. Ich wyjaśnienie może być banalne i prozaiczne, mnie jednak te obiekty zaintrygowały. Wyglądają bardzo nienaturalnie i nie przypominają też technologii ziemskiej. Właściwie to one niczego nie przypominają, a to pierwszy znak w rozpoznawaniu pozaziemskich technologii, choć teraz zapewne jest to trudniejsze przy tych wszystkich nowych zabawkach wojska. Zdjęcia mają następujące sygnatury: 2R182024924EFFAEVOP1312L0M1 i 2R182024924EFFAEVOP1312R0M1.

20090925

Torus - Geometryczna doskonałość



Podstawowy opis torusa mówi, że jest to dwuwymiarowa powierzchnia geometryczna leżąca w przestrzeni trójwymiarowej, powstała przez obrót okręgu wokół osi leżącej w tej samej płaszczyźnie co ten okrąg i nie przecinającej go. Pojęcie torusa we współczesnej matematyce ma znacznie ogólniejsze i zależnie od działu matematyki możemy mówić np. o torusach wielowymiarowych. Nie ukrywam, że te w poniższym wywodzie najbardziej mnie interesują.

Torus może wiecznie dążyć do domknięcia poprzez równoczesne domykanie i zapadanie się w sobie. W ten sposób cała Kreacja będzie gigantycznym torusem i przede wszystkim wycieczką do nieskończoności w celu połączenia ze źródłem. Oczywiście w niezdeterminowanym ujęciu czasu torus jest już domknięty, ale z racji swojej fraktalności wciąż jest niedomknięty choć jednolity i spójny zarazem. To implozja tworzy ciągłe domykanie.


Torusy oparte są o zasadę samopodobieństwa, czyli mają naturę fraktalną

Nakreślmy krótko czym są fraktale. Fraktalem nazywamy obiekt samopodobny, a to oznacza, że dowolny fragment tej figury na powiększeniu ukaże identyczną strukturę w stosunku do wyjściowego zbioru. Jest to ekspersja kształtu w nieskończoność. Fenomenem fraktala jest właśnie nieskończone wchodzenie "w głąb" obiektu umiejscowionego w pozornie zamkniętej przestrzeni. Fraktal jest też przykładem niedestruktywnej kompresji, czyli idealnej dystrybucji ładunku elektromagnetycznego. Zapadając się w sobie i uzyskując nieskończenie idealną formę daje nam przykład kompresji energetycznej bez żadnej straty po drodze.


Fraktalna implozja to doskonały schemat do idealnej kompresji ładunku elektromagnetycznego

Fraktalność torusa polega na wzajemnym przenikaniu się wszystkich linii (strun) ze sobą, które fala implozji w centrum zbiera aż do wąskiego strumienia, gdzie następuje idealna kompresja owych strun w jedność. Linie spajające torus mogą opisywać zarówno mikroskalę, jak i makroskalę. W pierwszym ujęciu chodzi o lokalne fenomeny planetarnej biosfery w postaci samoorganizującego planu przyrodniczego. Natomiast makroskala obejmuje modele galakyk, tworzenie sił grawitacyjnych i ich wpływu na układy słoneczne oraz obroty ciał niebieskich. Jest jeszcze większa skala i ona właściwie pozwala nam lepiej pojąć możliwie najlepszy, istniejący model Wszechświata. Mam na myśli torusową skalę stosowaną do opisu struktury organizującej gromady galaktyk aż do samego skraju Kreacji, gdzie całość imploduje do swego centrum. To centrum jest jednocześnie punktem zerowym, z którego wydobyło się Uniwersum. Rzecz jasna tego typu torus, używany do opisu modelu Wszechświata jest tworem 10-wymiarowym zawieszonym w Pustce, Nicości. Jeśli znajduje się w osobliwym stanie Absolutnego Nic, jeśli Wszystko znajduje się w tym stanie, to entropia 10-wymiarowego torusa może nie być ograniczona żadnymi, stabilnymi prawami fizyki.

Tworzenie grawitacji i toroidalne serce


Kiedy przyglądamy się torusowi możemy dostrzec pulsujące okręgi energii wychodzące z implozyjnego centrum obiektu

Torusy charakteryzują się ciekawymi właściwościami, które możemy wykorzystać przy układaniu modeli kosmologicznych. Torus jest fraktalny i na dodatek wydaje się być doskonałą strukturą, w którą wpisują się orbitalne ruchy ciał niebieskich. Przykładowo nasz układ słoneczny wraz z układami innych konstelacji również porusza się po orbicie centrum galaktyki (tzw. galaktycznego słońca, choć wiemy, iż większości przypadków znajdują się tam supermasywne czarne dziury). Z kolei nasza galaktyka wraz z innymi gwiezdnymi kompanami dołącza do znacznie "poważniejszej" orbity wokół innego implozyjnego centrum. Jeśli chcemy przedstawić ogrom Kreacji za pomocą geometrycznego modelu wirtualnego, najlepszy będzie właśnie torus osadzający się w większym torusie, który zagnieżdża się w jeszcze większym torusie i tworzy implozję przechodzącą przez punkt zerowy - Pierwotne źródło świadomości. Właściwie centrum wielowymiarowego modelu Wszechświata jest jedyną bramą do osławionej przez kosmologów i fizyków teoretyków Pustki, Nicości, stanu totalnego nieistnienia.



Aby wyjaśnić tworzenie sił grawitacyjnych lub elektromagnetycznych (jak kto woli) warto przyjrzeć się torusowi z bliska. Najprościej będzie wykorzystując do tego 3-wymiarowy model naniesiony na dwuwymiarową płaszczyznę. Przyglądając się tej pięknej geometrii zauważamy, że implodujące centrum generuje puls, który synchronicznym rytmem rozchodzi się w formie kuli po całym torusie. Puls oplata wszystkie linie geometryczne symbolizujące orbity galaktyczne. Mówią, że siły grawitacyjne powstały wraz z Wielkim Wybuchem. Wielki Zderzacz Hadronów miał wykryć hipotetyczną cząstkę (bozon Higgs'a), która nadaje cząsteczkom elementarnym masę. Może okazać się, że takowej wcale nie ma, gdyż to właśnie implozja tworzy grawitacje, stabilizuje obiekty makroskopowe. Przyjrzyjmy się na puls wydobywający się z centrum torusa: idealna, niedestruktywna kompresja prowadzi do idealnego rozchodzenia się sił grawitacyjnych w modelu. Masę cząsteczkom może więc nadawać geometria torusa oparta o zasadę złotego podziału liczby PHI (1,618).


Działanie ludzkiego serca również oparte jest o toroidalną geometrię złotego podziału

Wspominałem już wcześniej, że model torusa ma też szerokie zastosowanie w organizacji fizjologii organizmów żywych. Nas interesują te implikacje w odniesieniu do ludzkiego ciała. Już od starożytności ludzki organizm miał dwie wyraźnie zarysowane sfery sacrum. Pierwsza to tzw. "wężowa korona", czyli symboliczne przedstawienie szyszynki, trzeciego oka - według mistycznych podań, a teraz badań naukowych - jest to miejsce, które ma wiele wspólnego z odmienionymi stanami świadomości i zjawiskiem śmierci. Natomiast drugim sacrum jest ludzkie serce, pompa podtrzymująca mechanizm organizmu, dostarczając życiodajny płyn do mózgu, będąc siłą napędową ciała. Jak ma się to do torusa ? Otóż dzięki badaniom Instytutu HeartMath teraz wiemy, że działanie serca oparte jest o toroidalną strukturę. Otóż serce działa na zasadzie skurczania i rozkurczania się mieśnia sercowego. Na poziomie fizjologicznym jest to tylko praca naczyniowa. Jednak patrząc na EKG serca elektrycznie, otrzymujemy zadziwiającą zbieżność jego działania z zasadą złotej proporcji i strukturą torusa. Przede wszystkim mechanizm naszej pompy to właśnie torusowa implozja. Taki stan rzeczy ma ogromne implikacje w sferze emocjonalnej człowieka. Serce wraz z "trzecim okiem" tworzy bio-pole elektryczne wokół ciała. Jest to toroidalne pole, którego opanowanie jest kluczem do doświadczania wielowymiarowych stanów skupienia świadomości. Również w przyrodzie możemy odkryć te torusowe zależności. Proste przykłady fraktalności znajdziemy w świecie roślin. Rośliny podczas wzrostu zawsze wiedzą w jaki sposób idealnie rozprowadzić, skompresować siebie, aby otrzymać najlepszy pobór energii słonecznej. Popatrzmy na kaktusa Mamilarii, którego kolczaste brodawki ułożone są dokładnie wzdłuż linii spiralnych. Wyłaniające się w trakcie wzrostu wciąż nowe kolczaste brodawki wypychają stare ku obwodowi według ściśle ustalonego porządku. To tylko jeden z nieskończonej ilości przykładów zastosowania tych samych geometrycznych, "złotych" matryc w przyrodzie.



Kaktus Mamilarii widziany z góry tworzy implodującego torusa

Ogólnie rzecz biorąc torus jest fantastycznym obiektem geometrycznym. Za jego pomocą możemy zrozumieć mechanizm organizacji Wszechświata. Właściwie torus jest geometrycznie podniecający, gdyż już w początkowych fazach styczności z nim, często mamy wrażenie, że obcujemy z potencjalnie fantastyczną podstawą do wyprowadzenia Jednolitej Teorii Pola.

20090921

Witamina D - Akcelerator Odporności



Witamina D to właściwie kilka związków opisywanych jako witamina D1 (kalcyferol), D2 (ergokalcyferol) i D3 (cholekalcyferol). Jest jedną z niewielu witamin, które człowiek może wyprodukować we własnym organizmie. Możemy ją uzyskać wystawiając się na promienie słoneczne. Witamina D1 znajduje się w tranie, D2 wytwarzana jest w roślinach wystawionych na działanie promieni ultrafioletowych, natomiast witamina D3 powstaje w skórze ludzi i zwierząt, poprzez kontakt z promieniami słonecznymi. Niektórzy naukowcy twierdzą, że codzienna kilkunastominutowa kąpiel latem zapewnia zapotrzebowanie witaminy D na cały rok. Oczywiście istnieje tu pewna rozbieżność zależna od indywidualnych potrzeb. Ciekawym aspektem tej witaminy jest jej minimalna toksyczność. Właściwie można zakwalifikować ją do substancji nietoksycznych, gdyż dawka wywołująca niepożądane skutki przedawkowania musi być ogromna (ponad czterokrotnie większa niż norma). Jest jeszcze wiele aspektów witaminy D, o których zapewne wiele osób nie słyszało. Rewelacje te są subtelnie, acz skutecznie zagłuszane przez lobby farmaceutyczne. Oto co na ten temat ma do powiedzenia Dr. John Prendergast, endokrynolog i ekspert diabetyki. Materiał przetłumaczony przez zespół davidicke.pl:


Rola jaką witamina D spełnia w organizmie jest bardzo istotna. Przede wszystkim wchłanianie wapnia i fosforu, wpływa na kształtowanie się kości i zębów, działa korzystnie na system nerwowy i mięśniowy, łagodzi stany zapalne skóry, reguluje wydzielanie insuliny, wspomaga komórki szpiku kostnego spełniające funkcje obronne, zapobiega tworzeniu komórek nowotworowych, ma wpływ na działanie komórek przytarczyc, jajników, komórek mózgu, mięśnia sercowego, sutka.

20090909

Botaniczna apteka cz. 1 - Konwalia



Konwalia majowa

łac. Convallaria majalis

rodzina: Myszopłochowate
(Ruscaceae)

Konwalia jest rośliną leczniczą i popularną rośliną ozdobną. Jej głównym walorem są niewielkie kwiaty o charakterystycznym zapachu i dzwonkowatym kształcie. Znana jest pod wieloma nazwami zwyczajowymi i ludowymi. W XV i XVI wieku nazywaną ją Lilium convallium, czyli lilia z doliny (łac. convallis - głęboka, otoczona górami dolina). Popularność tej nazwy była na tyle silne, że przetrwała do dziś w języku angielskim: Lily of the Valley. Kiedy Linneusz tworzył nazwę naukową, nawiązał do okresu kwitnienia rośliny i wówczas po raz pierwszy pojawiła się Convallaria majalis (Konwalia majowa). Inne używane dla niej nazwy to: konwalia leśna, lanusz, lanka, końska grzywa, lilia podobna, gładysz, konwalilia, konwalyja majowa, kokoryczka, lanysz, majówka. Nazwa "konwalia" w języku polskim po raz pierwszy została użyta przez Syreniusza (1613), a "konwalia majowa" przez R. Pacewicza w wydanej w 1867 roku w publikacji pt. "Botanika treściwie zebrana dla młodzieży".

Konwalia występuje na półkuli północnej na obszarach w klimacie umiarkowanym. Można ją spotkać niemal w całej Europie, środkowej i północnej Azji. Jedna z odmian (uważana też za odrębny gatunek) rośnie na terenach górskich Ameryki Północnej. W Polsce można ją spotkać w lasach na terenie całego kraju. Jest powszechna zwłaszcza w północno-wschodniej części kraju, gdzie porasta duże powierzchnie, a rośliny wyróżniają się odpornością i żywotnością. Pojawia się również poza swoim naturalnym zasięgiem. Jako roślina zdziczała występuje w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. W naszym kraju konwalia na stanowiskach naturalnych objęta jest częściową ochroną gatunkową. Zbiór surowca zielarskiego w formie dzikiej jest prawnie ograniczony (wymagane jest zezwolenie Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska). Ochrona wprowadzona została w celu uchronienia gatunku przed nadmierną eksploatacją do celów leczniczych ze stanowisk naturalnych. Zagrożeniem dla jej populacji jest nadmierne zrywanie kwitnących pędów dla celów ozdobnych i eksploatacja lasów. Aczkolwiek konwalia majowa nie jest wymieniana w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych opracowywanej przez IUCN (Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody i Jej Zasobów).

Skład chemiczny

Ziele zawiera w suchej masie od 0,1 do 0,5% ok. 40 różnych glikozydów kardenolidowych. Najwięcej jest ich w kwiatach (0,5%), mniej w liściach (0,2–0,3%). Ich poziom wzrasta na początku maja, podczas pełni kwitnienia. Wyraźnie większy jest też w organach starszych roślin, niż w młodych kłączach i wyrastających z nich liściach. Na zawartości glikozydów nie mają wpływu warunki siedliskowe, a ich zmienna zawartość zależna jest od cech dziedzicznych (patrz sekcja "Zmienność"). Najwięcej jest pochodnych strofantydyny: konwalatoksyna stanowi od 4 do 40% wszystkich glikozydów, konwalozyd od 4 do 24%. Konwalatoksol będący pochodną strofantydolu stanowi od 10 do 20% glikozydów, a lokundiozyd (pochodny od bipindogeniny) – od 1 do 25%. Glikozydy konwalii są pochodnymi w sumie 9 związków (poza wymienionymi także peryplogeniny). Poza tym głównie w kłączach i korzeniach zawarte są konwalamaryna i konwalaryna (saponiny steroidowe), w zielu i kwiatach flawonoidy (izoramnetyna, kwertycyna), fenolokwasy (chlorogenowy, kawowy, ferulowy), kwas jabłkowy, cytrynowy i chelidonowy (1,5%). Korzenie zawierają toksyczny kwas acetydyno-2-karboksylowy.

Właściwości lecznicze

Nasercowe, ale i silnie (śmiertelnie) trujące przy przedawkowaniu. Konwalatoksyna wykazuje najsilniejsze działanie na mięsień sercowy spośród wszystkich znanych glikozydów, działa 10-krotnie silniej od digitoksyny pozyskiwanej z naparstnicy. Wzmacnia siłę skurczy serca (efekt inotropowy dodatni), zmniejszając równocześnie częstość skurczów mięśnia sercowego (efekt chronotropowy ujemny) i zwalniając tętno oraz zwiększa pobudliwość mięśni komór serca (efekt batmotropowy dodatni). Hamuje Na+ i K+-ATP-azę i bezpośrednio zwieksza stężenie wewnątrzkomórkowe jonów Ca++. Stosowana jest w początkowych stadiach niewydolności krążenia. Preparaty konwalii podawane są w celu wzmocnienia pracy serca u osób w podeszłym wieku, przy lekkich zaburzeniach pracy serca na tle nerwicowym u kobiet w okresie menopauzalnym, w przewlekłym zespole płucno-sercowym, a także u osób cechujących się nadwrażliwością na inne preparaty nasercowe. Działa szybko, lecz krótko i nie kumuluje się. Glikozydy konwalii praktycznie nie wiążą się z białkami osocza (albuminami) i szybko ulegają wydaleniu z organizmu, w przeciwieństwie do innych glikozydów nasercowych. Konwalia ma również właściwości moczopędne i słabe uspokajające. Zwiększa przy tym wydzielanie soli sodowych i potasowych z moczem. Saponina konwalaryna działa łagodnie przeczyszczająco, drażniąc jednak śluzówkę żołądka. Esencja ze świeżego, kwitnącego ziela wykorzystywana jest w homeopatii. Konwalia stosowana jest również w leczeniu niewydolności krążenia w weterynarii w postaci leków homeopatycznych.

Zaleca się stosowanie wyłącznie preparatów gotowych, dostępnych w aptekach i ścisłe przestrzeganie sposobu dawkowania podanego w ulotce lub na opakowaniu. Stosowanie przetworów domowych jest niebezpieczne z powodu zmiennej zawartości związków czynnych w roślinie, co może prowadzić do zatrucia. Poza tym napary sporządzane w warunkach domowych są nietrwałe i niepewne w działaniu. Do produkcji preparatów dostępnych w aptekach stosuje się nalewkę konwalii majowej o mianowanej aktywności związków czynnych, przeliczanych na jednostki gołębie. Stosuje się także standardyzowany proszek zawierający 0,2% konwalatoksyny przyjmowany w trzech dawkach po 0,2 g. Wchłanianie konwalatoksyny z przewodu pokarmowego jest u ludzi bardzo słabe (ok. 10% dawki). Ze względu na brak zjawiska kumulacji, leki z konwalii mogą być stosowane przez długi okres. Ponieważ preparaty z konwalii cechują się znaczną różnicą między dawką leczniczą, a dawką toksyczną (tzw. duża rozpiętość terapeutyczna), dlatego nieznaczne przedawkowanie nie powoduje dostrzegalnych skutków ubocznych. Największa dawka jednorazowa wynosi 0,5 g, a dzienna 1,5 g.

Poza tym, że znaczne przedawkowanie leku może prowadzić do zatrucia, nie należy go stosować przy równoczesnym leczeniu glikozydami naparstnicy. Preparaty z konwalii są też przeciwwskazane przy miażdżycy naczyń wieńcowych, przy bloku serca przedsionkowo-komorowym i niedoborach potasu. Preparaty z konwalii nie powinny być zażywane przez osoby z uszkodzonymi nerkami lub wątrobą. Nie należy ich także łączyć z diuretykami, lekami hipotensyjnymi, kortykosterydami i preparatami wapniowymi.

Zbiór i suszenie

Kwiaty można zbierać po dwóch latach, liście po 3–4 latach od rozpoczęcia uprawy. Surowiec zbiera się w początkowym okresie kwitnienia (ew. liście mogą być zbierane przed zakwitnięciem) i suszy w temperaturze pokojowej lub w suszarniach w temp. 80–100 °C. Nie należy pozyskiwać surowca mokrego i nie można spryskiwać zebranego ziela wodą w celu odświeżenia. Podczas zbioru ścina się część nadziemną roślin na wysokości 4–5 cm. Zaleca się robienie przerw w zbiorze liści co dwa lata. Plon ziela na plantacjach w Polsce wynosi od 0,5 do 2,8 t/ha, zbiór ze stanowisk w lasach wynosi średnio ok. 5 kg/ha, maksymalnie 30 kg/ha. Zbiór surowca ze stanowisk naturalnych wymaga zezwolenia Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w związku z ochroną gatunkową. Stwierdzono, że zbiór na stanowiskach naturalnych prowadzi do zakłóceń w rozwoju rośliny i procesach regulujących liczebność populacji. Przy zbiorze surowca w tym samym miejscu zalecane jest dokonywanie zbiorów w odstępach 2–3 letnich. Sugeruje się selektywne wycinanie pędów z największych skupisk roślin, z populacji o największej zawartości kardenolidów.

Mitologia i magia

Chińska medycyna ludowa korzeń i ziele konwalii stosowała już w starożytności do leczenia schorzeń naczyniowo-sercowych (pod nazwą 'liń-lań'). W Europie już w średniowieczu leki z konwalii stosowane były w chorobach serca, epilepsji i bólach. W XVI wieku napary z kwiatów konwalii majowej w wodzie stosowano w celu złagodzenia skazy moczanowej. Napary w winie stosowano dla poprawienia pamięci oraz łagodzenia stanów zapalnych oczu. Lekarstwa te ceniono tak, że nazywano je "złotą wodą" i trzymano w złotych lub srebrnych naczyniach. Tworzenie leków w czasach elżbietańskich traktowano jak praktyki iście magiczne. Jedna z recept zaleca: "Włóż kwiaty konwalii do szklanicy i postaw ją dokładnie zamkniętą na szczycie mrowiska na jeden miesiąc. Po tym czasie znajdziesz tam likwor, który użyty uciszy boleść spowodowaną przez podagrę" - Gerard.

W Rosji sokiem z kłącza konwalii dziewczęta nacierały sobie policzki, aby nabrały rumieńców. W lecznictwie ludowym kłącza i jagody stosowano dawniej przy leczeniu padaczki, kwiatów używano jako środka przeczyszczającego, wewnętrznie zażywano ziele przeciw skurczom. Sproszkowane kwiaty w formie tabaki zażywane były przeciw chronicznym katarom i przeziębieniom. W XVIII wieku zanika stosowanie leków z konwalii, m.in. z powodu zmienności zawartości glikozydów (w efekcie zróżnicowanej skuteczności leczenia) oraz wyparcia tych leków jako nasercowych przez leki z naparstnicy. W 1838 r. wykryto w konwalii dwa pierwsze glikozydy: konwalarynę i konwalamarynę. W 1867 r. stwierdzono podobne działanie nasercowe konwalamaryny do glikozydów naparstnicy. Dopiero w 1929 r. odkryto glikozyd konwalatoksynę, uznany za najważniejszy spośród tego typu związków występujących w konwalii. Odkrycia te spowodowały, że gatunek ten wrócił do użytkowania zielarskiego. Do naukowej medycyny europejskiej wprowadził konwalię profesor Siergiej Botkin w roku 1881. Obecnie uważa się, że konwalia jako surowiec jest lepiej tolerowana niż naparstnica i wywołuje mniej działań ubocznych.

20090831

Szyfr świata - metaforyczny matrix



Pierwszy krok do ominięcia pułapki to uświadomić sobie, gdzie ona jest. To przypomina pojedynek synu, tylko na większą skalę: finta wewnątrz finty w fincie... pozornie bez końca.

F. Herbert: Diuna.


Mylisz niebo z gwiazdami nocą odbitymi na powierzchni stawu.
A. Sapkowski: Krew Elfów.


Będąc w przepaści, wpada w jeszcze w otchłań.
Heksagram 29. Pułapka: I Ching.


Ktoś musiał złożyć doniesienie na Józefa K., bo mimo że nic złego nie popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany.
F. Kafka: Proces.

Szyfr świata - zakodowana rzeczywistość - metafora i Matrix
Autor: Lech Czarnowski

Metafora jest kategorią z zakresu językoznawstwa i poetyki. Używam tu tego sformułowania w szerszym znaczeniu: jako przenośnia, obraz, nazwa - wszystko co odnosi się do "nagiej" rzeczywistości, lecz nią nie jest, a tylko zawiera jej specyficzne strukturalne cechy.

Co łączy podane w mottcie cytaty? Łączy je pewna idea, intuicyjne przedstawienie struktury ludzkiego postrzegania i "traktowania" rzeczywistości, "sposobu" na przyjmowanie świata, Tao percepcji. Idea ta zasadza się przede wszystkim na stopniowym, podwójnym akcie zaangażowania świadomości w rzeczywistość, który to fakt zniekształca nasz ogląd rzeczywistości.

Natura świata i rzeczywistości istnieje autonomicznie i "jest jaka jest", bez względu na to "jak" i "czy" ją postrzegamy. Sam akt postrzegania wpływać może jedynie na poszczególne zdarzenia w ramach tej natury, ale pod warunkiem "rozkodowania jej" i postrzegania w stanie "pierwotnym i surowym".

Postrzeganie rzeczywistości w jej "prawdziwej naturze" powoduje jednak w naszej świadomości powstawanie paradoksów, przeciwko którym buntuje się ludzki umysł. Kiedy dziecko mówi do Neo w filmie Matrix, że łyżeczka nie istnieje, mimo, że nasz umysł ją postrzega (czyli, że istnieje), to komunikat zakładający równoczesne istnienie i nieistnienie owego przedmiotu jest właśnie tym niechcianym przez naszą świadomość paradoksem powstałym z obserwacji i opisu "nagiej" natury rzeczywistości.

Człowiek zanurzony w rzeczywistości, jako istota ograniczona fizycznym wymiarem swojej egzystencji i jednocześnie doświadczająca niefizycznych aspektów świata, tworzy metafory, aby wyjaśnić i opisać te doświadczenia. Metafory owe sprowadzają "wistość-rzeczy" do pojęć i obrazów akceptowalnych przez ograniczony specyfiką swojej fizycznej percepcji umysł i zawierają informację i przekaz o naturze rzeczywistości w sposób "zakodowany", czyli pozbawiony elementów paradoksalnych. Metafory pozwalają przyjąć i zaakceptować rzeczywistość i komunikować za pomocą języka jej niewytłumaczalne, sprzeczne ze sobą cechy.

Metafory stały się dla człowieka nieodłącznym narzędziem poznania. W efekcie, owe metafory zobiektywizowały się i dla naszej percepcji stały się autonomicznymi elementami naszej rzeczywistości. Tym samym zaczęły również być przedmiotem kodowania, toteż człowiek zaczął egzystować w świecie w którym oddalił się od natury rzeczywistości poddając metafory ich dalszemu "metaforyzowaniu".

Jak u Paltona - nie dość, że człowiek siedzi w jaskini, to jeszcze jest w stanie obserwować jedynie fragmenty cieni na ścianie.

Tak to nasza percepcja będąc w przepaści metafor, wpada w otchłań kolejnych metafor opisujących te pierwsze.

Nasza rzeczywistość jest de facto zakodowana podwójnie. Nasze zrozumienie prawdziwej natury świata wymaga zatem rozkodowania i "dekompresji" pojęć opisujących rzeczywistość, by wydostać się ze zwodniczych otchłani i przepaści postrzegania na powierzchnię zdarzeń i doświadczeń.

Reasumując: świat jest wielowymiarowym i chaotycznym polem potencjalnych możliwości (zdarzeń), a metafora jest jego kompresją do trzech wymiarów i sposobem na uniknięcie paradoksu, przeciw któremu buntuje się intelektualny, trójwymiarowy, dyskursywny umysł. Owa kompresja rzeczywistości do pojęć i metafor jest wielokrotna (podwójna), na skutek zobiektywizowania się pierwotnie przyjętych metafor i ponowne zakodowanie i skompresowanie ich w następne metafory, co w efekcie stworzyło ludzki "krajobraz poznawczy" jako dalece odbiegający od "pierwotnej" rzeczywistości.

Sytuacja taka, przedstawiająca zwodniczość naszego poznania, zwana jest od tysiącleci w Hinduizmie "zasłonami Maj'i" i w formie metafory właśnie opisuje ludzką kondycję poznawczą w stosunku do "prawdziwej rzeczywistości". Nawet David Icke szafuje (ignorując głębszą analizę zjawiska) pojęciem "zaglądnąć za kurtynę".

Człowiek jest zdeterminowany do używania metafor w procesie swojej egzystencji. Jednak, kiedy owe metafory "się uniezależnią", gdy człowiek straci świadomą moc ich stałej "dekompresji", czyli zaczyna zapominać, że postrzegana rzeczywistość jest tylko nazwą i metaforą, wtedy naturalną aktywnością umysłu, ów "skompresowany" do metafory świat zostanie przez świadomość spontanicznie poddany "ponownej kompresji". Z przepaści rzeczywistości opartej na metaforach, wpada w otchłań podwójnego zakodowania świata w rzeczywistość podwójnie metaforyczną - symboliczną. Dokładnie taka sytuacja zadarzyła się Józefowi K. W powieści "Proces" został on "aresztowany" i poddany niewidocznemu "procesowi", podczas którego obraca się on w rzeczywistości symbolicznej o charakterystyce i wszelkich poznawczych cechach fantazji sennej. Szczególną frustrację i cierpienie powoduje u Józefa K. dojmujące wrażenie uwięzienia (aresztowania), niemoc uwolnienia się (od zarzutów), "przebudzenia się" i zrozumienia istoty symbolicznych zdarzeń, których jest bezwolną częścią. W powieści Kafki widzimy, że Józef K. ma wszystkie dostępne informacje, czyli symbole, by odzyskać wolność, jednak stracił on moc "rozkodowania" ich, przez co historia kończy się dla niego doświadczeniem kresu jakiejkolwiek świadomości.

Wspominam o powyższym dlatego, iż uważam, że zrozumienie zjawiska wielokrotnej metafory i sprowadzania percepcji do poruszania się w onirycznym świecie symboli, jest kluczową kwestią dla osób postulujących "radykalne przebudzenie". Co w tym kontekście oznacza "dekompresję" metafor opisujących naszą rzeczywistość i koncentrację na doświadczaniu, ignorując nazywanie i opis.

Oczywiście każda "dekompresja" wymaga przeprowadzenia procesu zgodnie z algorytmem kompresji. Czyli zasady wg której "prawda" o rzeczywistości została "upakowana" w pojęcia i nazwy. Sądzę, że struktura języka i samych metafor daje na możliwość spontanicznego zastosowania "klucza" do "dekompresji" i sama świadomość istnienia pułapek percepcji, jest na te pułapki antidotum. A sam proces "przebudzenia" przebiega wtedy samoistnie. Senne majaki, natychmiast ustają, gdy dotrze do nich odpowiednio silny bodziec z zewnątrz, który siłą doświadczenia tego bodźca zwycięży z senną rzeczywistością obcowania jedynie z symbolami. Ci którzy tego doświadczali wspominają często o "uwolnieniu się", przebudzeniu, iluminacji i życiu "w prawdzie", pośród prawdziwej rzeczywistości. Wspominają o intuicyjnym, nie dyskursywnym pojmowaniu świata i zdarzeń. Mówią o świecie w kategoriach doświadczania "prawdy". ...czego sobie i wszystkim Wam życzę