20110913

Post o Niczym

 Tak zastanawiam się o czym by tu napisać i szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że w sprawach szeroko pojętej ezoteryki przekazałem już wystarczająco wiele informacji. Nie znaczy to, że już definitywnie zakończyłem publikowanie treści o wiadomej tematyce, ale obecnie żyjemy w czasach kiedy możemy definiować ezoterykę w sposób naukowy i zwie się to metafizyką, fizyką kwantową, fizyką hiperwymiarową oraz medycyną kwantową, którą od dawna uprawiały rdzenne plemiona obu Ameryk, Afryki oraz innych części globu. Obserwując ostatnio wirtualną przestrzeń zauważyłem, że wzrost aktywności różnych "ezoterycznych kółek", ich zwolenników itp. jest znaczący, a wiele istot ludzkich odczuwa przesyt informacją lub chorobliwe przywiązanie do wielu z przekazywanych idei i koncepcji. Ludzie są zmęczeni ciągłym natłokiem informacji. Jest w tym pewna pułapka i błędne koło, do którego pasuje symbol ouroborosa, czyli węża zjadającego własny ogon. Oczywiście znaczenie tego symbolu jest zgoła inne, ale skojarzyło mi się z tą konkretną sytuacją. Chodzi mi bowiem o to, że wciąż szukamy odpowiedzi, prowadzimy zacięte duchowe poszukiwania, analizy, eksploracje mentalne, które koniec końców nie dają nam zbyt wiele odpowiedzi lub dają jedynie poczucie otrzymywania takowych, kiedy w rzeczywistości nadal pozostajemy z mętlikiem w głowie. Dzieje się tak, bo pojawiające się eksplozje informacyjne wciąż kierują naszą uwagę na korzystanie z oprogramowania, które odcina od pierwotnego, pierwszego źródła. Te informacje wzmagają poszukiwania w obrębie EGO i jego myślowych kreacji, kiedy WIEDZA (celowo z dużych liter) istnieje poza sztucznym oprogramowaniem podpiętym do Systemu Ludzkiego Umysłu., czy może inaczej - ludzkiej świadomości zbiorowej. To właśnie mam na myśli przywołując symbol węża zjadającego własny ogon, gdzie nasza nieskończona, czysta świadomość trzymana jest w kole iluzji, gdzie poruszamy się nadal nie wychodząc z symbolicznego kręgu rozpaczliwie podtrzymywanego przez sztuczne maski osobowości. Dlatego mimo, że informacyjny kocioł osiągnął poziomy niemal orgazmiczne, nadal tak wielu mieszkańców tej cudownej planety jest najzwyczajniej w świecie zagubionych. Na forach internetowych wciąż to samo: wojny światopoglądowe, jedne istoty próbują przekrzyczeć drugie, tudzież przekonać ich do swoich racji... dzieje się tak, bo wciąż nakierowywani jesteśmy na poruszanie się po okręgu, a nie poza nim. A co jest poza okręgiem?


Siedzę teraz przed komputerem, za oknem świeci słońce, po błękitnym niebie przesuwają się śnieżnobiałe chmury, wiatr porusza trawą, drzewami, liśćmi, wiatraczkiem zamocowanym przy ogródku. Koty ganiają się po podwórku, a natura spokojnie i harmonicznie przygotowuje się na nadejście jesieni. Owoce jabłoni rosnącej obok okna mojego pokoju błyszczą w promieniach słonecznych ostatnich dni lata. To piękno chwili obecnej - w tym odnalazłem spokój i radość. Jest to zabawne, gdyż nadal lubię tropić jaszczurki, poznawać naszą galaktyczną historię, ale nie angażuje się w to emocjonalnie i egotycznie, po prostu cieszę się samym faktem informacji i wszystkie myśli z nimi związane swobodnie unoszą się w mojej przestrzeni, a następnie opuszczają ją, a mnie nie opuszcza uśmiech. Jesteśmy wiecznymi istotami zmierzającymi przez nieskończoność, międzygalaktyczne, multiwymiarowe dziwadła i to się nie zmieni - nasza wieczność jest niewzruszona, bo nieskończoność - dziecięca nieskończona chęć eksploracji Pustki/Nicości, która nie może być skończona, bo jest niewyczerpalnym wulkanem pomysłów - ona będzie trwać, a my razem z nią. Zabawa ze sztucznymi kreacjami naszego umysłu, gadziego mózgu i innych technologii włączonych w nasze pole doświadczania rzeczywistości polega na bezustannym indukowaniu wzorców myślowych generujących w nas określone emocje, które przyczepiamy na przepływające ładunki myślowe. To wywołuje zmieszanie, wyrzuty gniewu, zmęczenie, poczucie bezsilności, z łatwością dajemy się wciągać w te gry. Dzieje się tak, bo nie możemy przebić się przez twardą skórę okrążającego nas węża. Przeciętne życie ludzkie jest krótkie - każdy umrze, wówczas problemy, na które straciliśmy tak wiele nerwów, być może potencjalnych wartościowych przyjaźni - przestaną mieć znaczenie. Ten prosty fakt jest tak klarowny i jasny, że wręcz oczyszcza sferę emocji... pod warunkiem, że poczujemy to poza wspomnianym, symbolicznym okręgiem. Wówczas patrzymy za okno i widzimy niebieskie niebo, zieloną trawę, inne istoty o nieskończonym potencjale przechadzające się ulicą i bawiące się w grę zwaną ziemskim życiem. Ten stan czystości i klarowności jest nie na rękę mocodawcom systemu społecznego, a także sztucznych masek, do których istoty ludzkie są przywiązane. Dlatego tak łatwo przytłumiamy intuicję, klarowność świadomości nieskończoności próbami analizy zjawiska, utożsamiania się z napływającymi coraz tłumniej myślami, pojawiają się pytania, wątpliwości i stosy innych balastowych ładunków o różnym natężeniu. Tak działa więzienie, którego nie widzimy - zostało ono sztucznie zainstalowane i zaprogramowane, abyśmy tkwili w poróżnieniu i nawet nie zbliżyli się do bramy, za którą jest wolność - całościowe poczucie nieskończoności.

Nie jest tak, że aby osiągnąć oświecenie (co samo w sobie jest nieco zabawnym pojęciem) i ascendować na wyższe stany istnienia należy wykonywać jakieś ekwilibrystyczne eksploracje w kontinuum, komunikować się z różnej maści mistrzami itp. itd. Wszyscy ludzie byli i są jednością, którą w głębi czujemy i nosimy w sobie. TO jest wszędzie, w każdej chwili i zdarzeniu, ale wiele istot tego nie dostrzega, bo za dużo myśli i zbyt mocno utożsamia się z analitycznymi emanacjami umysłu. Można rzec, że wręcz rozsmakowaliśmy się w poróżnieniu, ciągłej analizie, ocenianiu - kto jakie ma buty, ubranie, każde słowo jakie z siebie wydobył, przelał na papier, każdy czyn, post na wirtualnym forum... mało tego jesteśmy z tego dumni, a według mnie nie ma z czego, bo to anomalny stan odciągający nas od czystego, totalnego poczucia nieskończoności i połączenia ze wszystkim co JEST. Podobnie jest ze zlepkami liter i koncepcji, nawet tych obecnych na blogu. Dlatego kończę już, bo nie chcę rozsmarowywać dalej masła. Nieskończoność jest poza wszelkimi myślami - aby TO poczuć - wyłącz myślenie. Nie jest to wcale trudne, nie wymaga lat treningu, siedzenia w jaskiniach itp. TO jest w każdym momencie, przed oczami, zmysłami, nosem każdego mieszkańca planety Ziemia. Po prostu sztuczne oprogramowanie jest na tyle silne, bo ma trzymać nas w więzieniu choćby świat się walił - i właśnie świat starych koncepcji i archetypów ulega erozji...

Nie mogę nazwać się oświeconym, nie mogę nazwać się mistrzem, ale z radością stwierdzam, że jestem smakoszem życia i obserwacji płynnego ruchu, pulsu energii życiowej. Dumnie noszę płaszcz nieskończoności, który od czasów wczesnego dzieciństwa pozwala mi w egzotyczny sposób zgłębiać tajemnice i prostotę Wszechświata. Czasami mam do czynienia z "hardkorami", którzy opowiadają o swoich wspaniałych, dalekich podróżach astralnych, podejrzliwie analizują każde moje słowo, zadają pytania o naturę świadomości, naszą starożytną historię, ostrzegają przed nadchodzącymi zmianami itd. wtedy ja zwykle odpowiadam: "Spokojnie, usiądź wygodnie, zatrzymaj na chwilę pędzący umysł i wewnętrzny dialog, nie jestem twoim wrogiem - jestem swój chłopak z Ziemi - nie interesują mnie teraz moje przeszłe wcielenia, co robiłem w innych systemach gwiezdnych i jak daleko dotarłem w podróżach międzywymiarowych - jestem teraz na Ziemi - spójrz na to piękne drzewo, jak kołysze się na wietrze, posłuchaj śpiewu ptaków, wycisz się... to nieskończoność ona zawsze tu będzie, obojętnie co się stanie". Wchodząc w interakcję z innymi istotami staram się zakotwiczyć ten spokój, klarowność i poczucie nieskończoności, nachylić wszystkość wszystkiego i zagnieździć w tą konkretną chwilę, moment, istnienie. To co się zazwyczaj dzieje w przestrzeni istoty jest interesujące...